Hołownia nie wytrzymał po decyzji biskupa Libery. Skrytykował jego i cały Episkopat

Łukasz Grzegorczyk
Owce w środku burzy, a pasterz od zawsze przecież pragnął duchowego SPA no i teraz mu się złożyły terminy – napisał Szymon Hołownia odnośnie decyzji decyzji biskupa diecezji płockiej Piotra Libery. Duchowny ogłosił, że przez pół roku będzie przebywać w pustelni. Dziennikarz później zdecydował się na usunięcie swojego komentarza i opublikował kolejne wyjaśnienia.
Szymon Hołownia ostro o decyzji biskupa Piotra Libery. Duchowny udaje się do pustelni na pół roku. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Biskup Piotr Libera od lat uchodzi za jednego z nielicznych, którzy na poważnie podjęli walkę ze zjawiskiem pedofilii w Kościele. Tym bardziej mogła zaskoczyć jego ostatnia decyzja. Przypomnijmy, duchowny ogłosił, że na pół roku zamierza udać się do klasztoru kamedułów. Biskup diecezji płockiej będzie przebywać w pustelni od początku lipca do końca grudnia 2019.

"Złożyły mu się terminy"
Do decyzji biskupa odniósł się na Facebooku Szymon Hołownia. Już na początku swojego wpisu dał do zrozumienia, że nie uważa jego postępowania za słuszne.

"Nie ma rzecz jasna bardziej odpowiedniego momentu na wyjazd i skoncentrowanie się na swoim dobrostanie duchowym, niż ten w którym powierzony ci Kościół - również płocki - jest w samym środku największego pożaru od x-leci. Owce w środku burzy, a pasterz od zawsze przecież pragnął duchowego SPA no i teraz mu się złożyły terminy" – stwierdził.


Hołownia ostro o Episkopacie
Hołownia zauważył, że jeśli miałby to być wstęp do rezygnacji, to Benedykt XVI swoją decyzję o abdykacji "przemyśliwał i przemadlał przez rok, ani na chwilę nie uciekając od odpowiedzialności i obowiązków".

Po tych słowach dziennikarz przeszedł do oceny polskiego duchowieństwa. "Nie wiem, czym zasłużyliśmy sobie jako Kościół na taki Episkopat, jaki mamy. Czasem - jak teraz - myślę jednak, że to może dobrze, że księża nie mogą mieć dzieci. Bo na ojca, który jedzie medytować, gdy dzieci mu giną i dom się pali, można zareagować tylko w jeden sposób: ręce opadają" – dodał.

Skrytykował i… usunął post
Post Hołowni nie był długo dostępny na Facebooku. Dziennikarz usunął swój wpis, bo jak wyjaśnił musiałby go "edytować w nieskończoność".

"W ciągu tych paru godzin dowiedziałem się bowiem o tym, co dzieje się w diecezji płockiej, o listach księży (przeczytałem), które anonimowo rozsyłane są po kraju, w których zarzucają biskupowi wszystko jak leci (sprawy kościelno - organizacyjno - finansowe, nic z tych, o których głośno teraz)" – poinformował.

Hołownia zaznaczył, że na pierwszy rzut oka te listy nie robią wrażenia specjalnie wiarygodnych, ponieważ "za dużo w nich osobistych wycieczek i retorycznego ciśnienia, przywodzącego myśl o jakiejś osobistej zemście". 

"Nie mi jednak to rozsądzać. Rozumiem więc teraz, że ta decyzja może mieć z tym związek, biskup chciał usunąć się w cień na czas rozpoznawania tej sprawy przez Watykan. Na ten szlachetny pomysł w styczniu dostał błogosławieństwo papieża" – czytamy dalej. Poniżej zamieszczamy cały wpis dziennikarza.