"Na domu Cybuli ktoś regularnie pisał czerwoną farbą PEDOFIL". W Gowidlinie nie chcą grobu księdza

Kamil Rakosza
Mit kapelana prezydenta Lecha Wałęsy runął po publikacji dokumentu "Tylko nie mów nikomu". W Gowidlinie, gdzie znajduje się grób ks. Franciszka Cybuli, coraz głośniej mówi się, że nie chcą tam jego mogiły. – On tu nie może leżeć – mówi dyrektor okolicznej szkoły w rozmowie z "Newsweekiem".
W Gowidlinie coraz głośniej słychać, że nie chcą tam grobu księdza Franciszka Cybuli. Fot. YouTube / kadr z filmu "Tylko nie mów nikomu"
W filmie Sekielskich widzimy go jako zgarbionego staruszka, mającego problem z poruszaniem się. Franciszek Cybula chodzi o kulach. Ksiądz rozmawia ze swoją ofiarą, mężczyzną, który w chwili molestowania miał 12 lat.

– No bo byłeś męski...i... Za przeproszeniem... miałeś apetyt... myślę, że równorzędnie żeśmy się tym darzyli... A co ty, ja mówię, chcesz? "Żeby mnie ksiądz trochę popieścił". Była chwilka pieszczenia i... wracaliśmy do swoich spraw – mówi Cybula, próbując zrzucić z siebie winę.

Na parafii w Gowidlinie
Z dokumentu braci Sekielskich dowiadujemy się o śmierci Cybuli. Były kapelan Lecha Wałęsy z honorami został pochowany na dziedzińcu kościoła w Gowidlinie. Tuż obok, na plebanii, Cybula krzywdził nieletnich chłopców, zmuszając ich do wykonywania czynności seksualnych. – To trwało latami – czytamy w tekście Małgorzaty Święchowicz, który ukazał się w najnowszym "Newsweeku".
Fot. Newsweek
– Pamiętam, że przytulał nas, głaskał po głowie, ale tak robiła większość księży. Od innych wyróżniało go to, że przychodził nad jezioro, rozbierał się i kąpał z nami – mówi Radosław Łagosz, dyrektor niepublicznej szkoły w okolicznej Szopie. Łagosz mieszka w Gowidlinie.


Wtedy obecny dyrektor szkoły patrzył na księdza Franciszka bez żadnych podejrzeń, wręcz z wielkim uznaniem. "Imponowało mu, że ktoś tak ważny, wręcz namiestnik Chrystusa, nie izoluje się i chce być wśród takich zwykłych chłopaków jak oni" – czytamy w "Newsweeku".

Dzisiaj Radosław Łagosz bije się w pierś. – To tragiczne, że myśmy nic nie zauważyli. On tu przyjeżdżał, uśmiechał się do nas, a później w domu… Teraz już wiemy, co robił – mówi.

Czerwona farba na ścianie
– Pamiętam, że przyjeżdżało razem z nim dwóch chłopców, czasami trzech. Byłem przekonany, że to synowie jakiejś pani, która mu pomaga, może kucharki, może sprzątaczki. Odnowił dom, a przy nim jeszcze wybudował zaplecze i gdy był młodszy, to przyjeżdżały też do niego całe grupy rekolekcyjne. Myśmy wszyscy widzieli najpierw grupy dzieci, a później młodzieńców – wspomina dyrektor.

Jeszcze przed śmiercią Cybuli, ktoś regularnie malował na ścianie jego domu słowo PEDOFIL krwiście czerwoną farbą. Hierarchowie kościelni wiedzieli dlaczego, ale pochowali księdza z honorami, przy kościele. Po emisji dokumentu Sekielskich ludzie są coraz bardziej zdecydowani na to, by usunąć grób księdza z dziedzińca miejscowego kościoła.

– On tu nie może leżeć – mówi Łagosz.

Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek".