Było mi żal wysiadać z tego auta. W czasie jazdy wyręczało mnie prawie we wszystkim

Łukasz Grzegorczyk
Kto choć raz miał okazję przejechać się jednym z najnowszych modeli Mercedesa wie, że po zajęciu miejsca w środku można przenieść się do innego świata. Postaram się wam udowodnić, że w tym stwierdzeniu nie ma przesady. Klasa B, która do niedawna była "brzydkim kaczątkiem", przeszła rewolucję. A testowany przeze mnie model B 220 4MATIC to auto dla naprawdę wymagających kierowców.
Mercedes Klasy B do niedawna był brzydkim kaczątkiem, ale przeszedł rewolucję. Model B 220 4MATIC to najlepszy dowód na udaną zmianę. Fot. naTemat.pl
To miał być minivan – pomyślałem, kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten samochód na żywo. Proporcje auta w porównaniu do poprzednich wersji udało się zachować, ale całość wygląda teraz nowocześnie i szybko przyciąga wzrok. B 220 4MATIC to całkiem nowa "zabawka", którą Mercedes wypuścił na rynek w tym roku.

Auto ma trochę sportowego charakteru – przednie lampy zyskały agresywny kształt, tylne stały się dłuższe i węższe. Zobaczcie też na uwypukloną linię w karoserii po bokach i 19-calowe obręcze kół. Mercedes bardzo się postarał, by ten samochód wyglądał dobrze.
Fot. naTemat.pl
Nie chce się z niego wysiadać
W środku poczułem się trochę jak w wirtualnym centrum dowodzenia. Wnętrze nawiązuje do innych kompaktowych modeli Mercedesa – nowej generacji Klasy A czy CLA.
Fot. naTemat.pl
W oczy od razu rzuca się gruba kierownica z przyciskami, dzięki którym szybko skorzystamy z podstawowych funkcji. No i te ogromne ekrany. Wyglądają trochę jak dwa ustawione obok siebie tablety, ale w rzeczywistości to jedna warstwa szkła. Prezentują się efektownie, chociaż według mnie powinny być bardziej schowane.
Fot. naTemat.pl
Wykończenie poszczególnych elementów daje wrażenie, że to auto z górnej półki. Dysze nawiewu czy eleganckie obszycia wyglądają stylowo. Jedyną niedoróbką, którą udało mi się wyłapać, są wewnętrzne klamki i umieszczone przy nich uchwyty. Za każdym razem po ich dotknięciu zostają widoczne odciski palców i wyglądają na pobrudzone. To szczegół, ale mówimy w końcu o Mercedesie, więc będę się czepiał.
Fot. naTemat.pl
Poza tym wnętrze jest bardzo komfortowe i dostosowane do długich tras nawet dla czterech czy pięciu osób. Walizki też spokojnie się zmieszczą. Bagażnik jest szeroki, a jeśli potrzebujemy przewieźć coś większego, można złożyć fotele. Wtedy dostajemy aż 1540 litrów pojemności.
Fot. naTemat.pl
B 220 4MATIC można też ozdobić po swojemu. Wszystko dzięki oświetleniu Ambiente w 64 kolorach, które zamienia wnętrze auta dosłownie w dyskotekę. Niektórzy powiedzą, że to zbędny bajer, a innym spodoba się, że dosłownie wszystko rozbłyśnie w wybranych barwach. Zobaczcie, jak to wygląda w nocy.
Fot. naTemat.pl
A teraz coś absurdalnego. W aucie naszpikowanym gadżetami zabrakło zwykłego portu USB. Jest tylko gniazdo USB-C, ale umieszczone w otwieranej skrytce w podłokietniku. Co prawda Mercedes zapewnił krótki kabelek z klasyczną końcówką, ale to zupełnie nieporęczne rozwiązanie.


"Hej Mercedes, jestem głodny"
O systemach działających w B 220 4MATIC w zasadzie powinien powstać oddzielny artykuł. To taki nowoczesny wehikuł, który odciąża, a czasem nawet wyręcza kierowcę. Przykłady? Asystent martwego punktu pozwoli łatwiej zmienić pas.

Z kolei funkcja DISTRONIC pomaga w utrzymaniu bezpiecznego odstępu. Kiedy samochód przede mną mocniej zahamował, mój mercedes to wyczuł i zaczął mocniej zaciskać pasy bezpieczeństwa. Już szykował się na najgorsze.
Fot. naTemat.pl
Niektóre udogodnienia potrafią zirytować. Asystent utrzymywania auta na swoim pasie ruchu reaguje na najmniejszy najazd na linię. Samochód odbiera to jako zagrożenie i… zaczyna hamować. To przesadzone rozwiązanie, bo naprawdę wystarczyłoby ostrzeżenie dźwiękowe.
Fot. naTemat.pl
Jest też coś wyjątkowego: z tym samochodem można pogadać. Wszystko za sprawą multimedialnego systemu MBUX, który na hasło "Hej, Mercedes" zamienia się w słuch i czeka na nasze komendy. Ta funkcja dostarczyła mi sporo zabawy, z kolei pasażerowie byli w lekkim szoku. W ten sposób mogłem zapytać samochód, jaka jest pogoda w Warszawie, podyktować mu SMS-a czy poprosić o wyznaczenie trasy do pizzerii.

W większości przypadków ten głosowy bajer działał bez zarzutu, ale czasami jakby się zawieszał. Próbowałem też mówić po angielsku i hiszpańsku, wtedy wypadało to trochę lepiej. Za pomysł i działanie obsługi głosowej dałbym jakieś 7/10.
Fot. naTemat.pl
Innym multimedialnym gadżetem, który zrobił na mnie wrażenie, była rozszerzona rzeczywistość. To takie połączenie świata realnego z wirtualnym – kierowca na wyświetlaczu może zobaczyć graficzne wskazówki w formie rzeczywistych obrazów otoczenia pojazdu. Czy to jest przydatne? Jestem chyba zbyt staroświecki, by efektywnie z tego skorzystać. Ale sama funkcja sprawia wrażenie pomocnego dodatku do tradycyjnej nawigacji.
Fot. naTemat.pl
Przejdźmy do tego, co B 220 4MATIC skrywa pod maską. W testowanym modelu miałem do dyspozycji benzynowy silnik o pojemności 1991 cm3 i 190 KM. Takie połączenie pozwala rozpędzić się maksymalnie do 234 km/h. Do setki przyspieszymy w nieco ponad 7 sekund. Brzmi nieźle, tak samo jak dźwięk silnika, kiedy zdecydujemy się na dynamiczny start.
Fot. naTemat.pl
Pora rozszyfrować też część nazwy modelu, która w tym przypadku jest kluczowa. Pewnie wiecie, że 4MATIC to w mercedesach napęd na cztery koła, ale czym się wyróżnia? Dba o optymalny stosunek dynamiki, trakcji i efektywności. Można wybrać napędzanie wyłącznie przednich kół, albo podział 50:50 na obie osie w razie śniegu, gołoledzi lub podczas dynamicznych manewrów.
Fot. naTemat.pl
A wrażenia z jazdy? Te mogą być zmienne dzięki systemowi DYNAMIC SELECT. Mamy do wyboru cztery programy: "Comfort", "Sport", "Eco" i "Individual". Wystarczy nacisnąć przycisk, aby system automatycznie zmienił charakterystykę działania silnika, skrzyni biegów, zawieszenia, układu kierowniczego i klimatyzacji. W praktyce pozwala to zaoszczędzić trochę paliwa.
Fot. naTemat.pl
Jeśli mówimy już o spalaniu, według producenta średnie zużycie nie przekroczy 8,3 l/100 km. To jednak trochę zaniżone dane, bo w mieście raczej nie da się zejść poniżej 9 litrów. Z kolei w trasie na drogach ekspresowych wyszło mi jakieś 8,5 litra. Jechałem wtedy dość spokojnie i względnie ekonomicznie, ale myślę, że te wyniki mimo wszystko nie przerażają.
Fot. naTemat.pl
Zostawmy na chwilę nowoczesne systemy i parametry. B 220 4MATIC to samochód, który nie pozwala się nudzić. I nie da nam za bardzo się zmęczyć. Moja podróż z Warszawy do Katowic trwająca niespełna 4 godziny minęła błyskawicznie. Poczułem wtedy imponujące właściwości jezdne tego samochodu, zarówno w mieście jak i w trasie.
Fot. naTemat.pl
B 220 4MATIC jest niesamowicie zwrotny i reaguje na najmniejszy ruch kierownicą. Poza tym, pozwala na pełną swobodę. Można nim jechać spokojnie i dostojnie, ale kiedy trzeba przyspieszyć, nie będzie z tym żadnego problemu.

No i co jest kluczowe – cena. B 220 4MATIC pozostaje jednym z najtańszych modeli w katalogu Mercedesa. Za 161 500 zł dostajemy auto, którym można przyciągnąć spojrzenia na mieście, a także zabrać rodzinę na weekendowy wypad za miasto.

Mercedes B 220 4MATIC na plus i na minus:

+ Nie wygląda jak nudny minivan
+ Dźwięk silnika, gdy mocniej wciśniemy pedał gazu
+ Wyposażenie robi wrażenie
+ Średnie spalanie nie wywoła u nas szoku
- Brak tradycyjnego gniazda USB to nieporozumienie…
- … a wejście typu C jest schowane w podłokietniku
- Klamki i uchwyty, na których zbierają się odciski palców

Fot. naTemat.pl