Ekspertka "Wyborczej" wcale nie wyceniła działki Morawieckiego na 70 mln zł. Wiemy, jak było

Piotr Rodzik
Po tym, jak "Gazeta Wyborcza" ujawniła, jak Mateusz Morawiecki uwłaszczył się na gruncie kościelnym, rozgorzała dyskusja dotycząca ceny samej działki. Sprawdziliśmy, że forsowana w dzienniku kwota 70 mln zł jest trochę trochę przeszacowana. A dodatkowo premierowi może być ją po prostu ciężko sprzedać, bo miasto na razie nie spieszy się z inwestycjami w infrastrukturę w tym miejscu.
Ziemia Mateusza Morawieckiego we Wrocławiu jest warto dużo, ale raczej nie 70 mln zł. Fot. Agencja Gazeta
Przypomnijmy najważniejsze ustalenia "Gazety Wyborczej" w sprawie, która w poniedziałek rozpaliła Polskę. Premier Mateusz Morawiecki i jego żona mieli zapłacić za kościelną działkę we Wrocławiu na Oporowie na początku tego wieku jedynie 700 tys. zł, choć już wtedy miała być warta blisko 4 mln zł.

Dzisiaj z kolei ta sama ziemia ma być warta już 70 mln zł – takie wyliczenia przedstawia "Wyborcza", a ich autorką miała być Marlena Joks, prezes Dolnośląskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami i Zarządców Nieruchomości.

Rzecz w tym, że wyliczenia w "GW" są trochę wyolbrzymione. I o ile za samo śledztwo dotyczące uwłaszczenia Morawieckiego wypada tylko bić brawa, o tyle tutaj mamy do czynienia z pewnym naciąganiem faktów.

– Pan redaktor z "Gazety Wyborczej" zadał mi pytanie, jakie są ceny transakcyjne w rejonie Oporowa dla działek pod aktywność gospodarczą. Poprosiłam o dane tej działki, on mi je przesłał i ja po prostu zajrzałam do Geoportalu. Zobaczyłam co to za działka, gdzie się znajduje, jakie ma parametry wynikające z tego, że jest objęta MPZP – opowiada w rozmowie z naTemat o swoim kontakcie z "Wyborczą" Marlena Joks. – Wiem, że w tym obszarze są do sprzedania działki po cenie ofertowej, nie transakcyjnej. Jest nawet działka mojego klienta. Jak się okazało, po sąsiedzku. Za 400 zł za metr kwadratowy netto – dodaje.

Dalej pani Joks przyjrzała się dokładniej jeszcze samej działce. – Sprawdziłam, jakie są plusy i minusy tej nieruchomości. Bo tam jest i droga, i rura gazowa, skonsultowałam się też z kolegami rzeczoznawcami majątkowymi, którzy tam wyceniają grunty – wspomina.

I potem odpowiedziała "Wyborczej". – Mówiłam krótko: w tym rejonie miasta ceny transakcyjne gruntów pod aktywność gospodarczą w uwzględnieniem tego, że Wrocław jest jedną z najlepszych lokalizacji w Europie Środkowej pod taką działalność i logistykę, kształtują się od 300 zł do 447 zł za metr kwadratowy – wyjaśnia.

To skąd te 70 mln zł? – Pan redaktor sobie pomnożył chyba powierzchnię działki i to chyba wziął tę kwotę najwyższą. A to i tak nie wychodzi 70 mln. Bardzo to zaokrąglił – mówi ze śmiechem.

I rzeczywiście: nawet przy najwyższej wycenie działka warta jest 67 mln zł. Przy tej najniższej to już "tylko" 45 mln zł.

Może być kłopot ze sprzedażą
Czy ktoś się na tę działkę w tej cenie skusi? Nawet tej najniższej? To zależy od tego, co będzie warta dla potencjalnego inwestora – bo w pasie objętym planowaną drogą i tak nikt nic nie postawi.

– Dla tego terenu jest plan miejscowy zrobiony przez gminę. Powszechnie dostępny. Ten plan zakłada przebieg potencjalnych dróg, kanalizację, a przede wszystkim określa, co tam można budować i jak wysoko. To od niego tak naprawdę zależy wartość gruntu – tłumaczy nasza rozmówczyni. – Potencjalny inwestor wie, że ten fragment działki nie jest pod zabudowę, że kiedyś pojawi się tam droga. Na tym pasie terenu nie dostanie pozwolenia na budowę i kropka. Tak naprawdę wartość tego, co jest do sprzedania, to teren, który jest w planie miejscowym, a nie jest objęty drogami czy strefami ochronnymi – dodaje.

Podkreślmy także, że ewentualna sprzedaż może być kłopotliwa z jeszcze jednego względu: droga nie powstała od kilkunastu lat i nie zanosi się na to, żeby zaraz miała powstać. – Dla tej drogi nie ma żadnego planu inwestycyjnego – mówi naTemat rzecznik wrocławskiego ratusza Arkadiusz Filipowski. Innymi słowy miasto za działkę na razie na pewno nie zapłaci, bo nie planuje inwestycji.