Kuria zabiera głos ws. księdza-pedofila z Tylawy. "Został zobowiązany do pokuty"

Daria Różańska
Ksiądz Michał M. przed laty w Tylawie dopuszczał się czynów pedofilskich. Niedawno media informowały, że duchowny wciąż pełni posługę kapłańską i co piątek odprawia różaniec na antenie Radia Maryja. Kuria Metropolitalna w Przemyślu zareagowała na te doniesienia, informując, że duchowny otrzymał zakaz publicznych wypowiedzi.
Ksiądz Michał M., który przed laty w Tylawie molestował dziewczynki, ma zakaz publicznego wypowiadania się. Zdjęcie poglądowe. Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
Dziennikarze "Czarno na białym" TVN24 ujawnili, że ksiądz Michał M., skazany w 2004 roku za molestowanie sześciu dziewczynek, wciąż pełni posługę kapłańską. Ale oprócz tego, zasiada w kapitule dla zasłużonych duchownych i co tydzień odmawia różaniec w Radiu Maryja.

W piątek na doniesienia dziennikarzy zareagowała przemyska kuria, która sprawuje zwierzchnictwo nad parafią w podkarpackiej Tylawie, gdzie przez lata proboszczem był ksiądz Michał M.

W oświadczeniu przesłanym dziennikarzom TVN24 poinformowano, że duchowny "otrzymał całkowity zakaz publicznych wypowiedzi i wystąpień oraz został zobowiązany do podjęcia modlitwy i pokuty". Kurator ma czuwać nad realizacją nałożonych zakazów.

Fragment oświadczenia przemyskiej kurii

"Z przykrością stwierdzamy, że ks. Michał M., mimo iż wypełnił decyzje władz kościelnych, to nie wyciągnął odpowiednich wniosków i nie wykazał się roztropnością, zarówno poprzez cotygodniowe, publiczne uczestnictwo w modlitwie na antenie Radia Maryja, jak i publiczne pokazywanie się w różnych miejscach kultu".

Przedstawiciele przemyskiej kurii w dokumencie przeprosili też wszystkich, których wystąpienie duchownego "ponownie naraziło na przeżywanie bólu i smutku".


W oświadczeniu przypomniano także, ks. Michał M. z funkcji proboszcza został zwolniony w 2003 roku. Wówczas zabroniono mu przebywania na terytorium parafii Tylawa i nałożono na niego zakaz głoszenia słowa Bożego.

Od Piotrowicza do Michalika

Na początku oświadczenia przedstawiciele przemyskiej kurii powtórzyli, że władze kościelne o sprawie proboszcza z Tylawy zostały poinformowane w 2001 roku. To żona miejscowego proboszcza grekokatolickiego zwróciła się do arcybiskupa Józefa Michalika.

"Odmówiła ona jednak przekazania szczegółów sprawy. Ksiądz Arcybiskup był gotów, dla potwierdzenia wiarygodności oskarżeń, rozpocząć rozmowy z pokrzywdzonymi dziećmi i ich rodzicami, na co Rozmówczyni nie wyraziła zgody. Wobec powyższego, już podczas pierwszej rozmowy, Ksiądz Arcybiskup zaproponował, aby informację na temat ks. Michała M. zgłosić do prokuratury" – czytamy w oświadczeniu przemyskiej kurii.

Nam Lucyna Krawiecka, która zawiadomiła prokuraturę ws. proboszcza Tylawy, szczegółowo opowiedziała o spotkaniu z arcybiskupem Michalikiem i jego konsekwencjach.

– Arcybiskup Michalik zadzwonił do księdza Michała M., proboszcza z Tylawy, który informował ludzi o mojej wizycie, zaczął ich straszyć – mówiła Krawiecka.

Wspominała też o znajomości księdza Michała M. z ówczesnym szefem Prokuratury w Krośnie Stanisławem Piotrowiczem i arcybiskupem Józefem Michalikiem, który wtedy był arcybiskupem przemyskim.

– Sądzę, że Piotrowicz działał w porozumieniu z Michalikiem z intencją zniszczenia tych osób, które ujawniły molestowanie w Tylawie. Nie ulega wątpliwości, że jest współodpowiedzialny za to, co się stało. Chciał zminimalizować liczbę świadków – uważa Lucyna Krawiecka.

Ostatecznie w 2004 roku sąd drugiej instancji skazał księdza Michała M. na dwa lata w zawieszeniu na pięć lat. Duchowny nie odwołał się od tej decyzji.

Jak wynika z uzasadnienia sądu, cytowanego przez "Gazetę Wyborczą", duchowny "brał je (dzieci – red.) na kolana, wkładał ręce pod bluzkę i dotykał piersi, wkładał rękę do majtek i dotykał krocza, całował w usta z penetracją językiem jamy ustnej, wkładał palec do pochwy, dotykał nóg powyżej kolan".

źródło: TVN24