Studenci z USA mieli w Polsce oglądać skutki faszyzmu. Jednego z nich zaatakowano w Warszawie

Łukasz Grzegorczyk
Przed jednym z warszawskich hoteli dwóch napastników zaatakowało studenta pochodzącego z Palestyny. Brał on udział w projekcie badawczym dotyczącym skutków faszyzmu podczas II wojny światowej – podaje "Gazeta Wyborcza".
Student pochodzący z Palestyny zaatakowany w Warszawie. Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Gazeta
Wycieczki śladami skutków ustrojów totalitarnych organizuje cyklicznie prof. Matthew Feldman. W tym roku grupa studentów z USA zwiedzała m.in. Berlin, Kraków i muzeum w Auschwitz-Birkenau. W miniony czwartek dotarli do Warszawy

Jak podaje "Wyborcza", studenci zatrzymali się w hotelu Campanile przy ul. Towarowej na Woli. Po przyjeździe siódemka z nich wyszła do restauracji, wracali po godz. 22:00. Wśród nich był jeden student pochodzenia palestyńskiego, który niespodziewanie został zaatakowany przez dwóch młodych mężczyzn.

Z relacji jednej ze studentek wynika, że jeden ze sprawców trzymał w ręku butelkę z piwem i uderzył ofiarę w głowę. Drugi z kolei próbował zadać cios w brzuch. Zaatakowany student w końcu wszedł do hotelu, a koleżanki wówczas zagrodziły drogę agresorom. Dopiero wtedy sprawcy odpuścili.


Prof. Feldman stanął w obronie swojej grupy i przekonuje, że to był atak na tle rasistowskim. Dodał, że zaraz po zdarzeniu zawiadomiono policję. Funkcjonariusze sprawdzili nagrania z kamer hotelowego monitoringu i radzili poszkodowanemu, by na drugi dzień stawił się na komendzie i złożył zawiadomienie o tym, co się stało.
Marta Sulowska z Komendy Rejonowej Policji na Woli w rozmowie z "Wyborczą" poinformowała, że mimo upływu czasu nie wpłynęło żadne zgłoszenie. Prof. Feldman tłumaczył, że byli na komendzie, ale w sobotę, bo plan ich wycieczki był napięty. Wtedy z kolei policjant miał nie przyjąć zawiadomienia.

Amerykanie wylecieli z Polski w poniedziałek, ale wcześniej profesor zawiadomił ambasadę USA o ataku i braku reakcji policji.

źródło: "Gazeta Wyborcza"