Dla niektórych pożar wieżowca w Warszawie był... atrakcją. "Klaskali, gdy spadały odłamki"

Bartosz Świderski
W piątek późnym wieczorem Warszawę rozświetliła łuna ogromnego pożaru na budowie kompleksu wieżowców Warsaw Hub, który mieści się prawie w samym centrum stolicy. Tragiczne wydarzenie przyciągnęło w okolicę budynku setki gapiów. Ich zachowanie, zdaniem niektórych internautów, znacznie odbiegało od powagi sytuacji.
Pożar Warsaw Hub był dla niektórych atrakcją piątkowego wieczoru. Fot. Twitter.com / @michaljadczak
"Płonie wieżowiec w Warszawie. Przypatrujący się ludzie klaszczą, gdy spadają większe odłamki metalu dając chwilowy popis błyskającego światła. Takie czasy" – czytamy na facebookowym fanpage'u "Reżyser Życia". Jego autor, jak wynika z komentarzy, był świadkiem pożaru Warsaw Hub i zachowania gapiów. Ale nie on jeden zauważył paradoks w zachowaniu świadków zdarzenia, którzy przyglądali się pożarowi Warsaw Hub. Niektórzy użytkownicy Twittera stwierdzili, że dla części gapiów była to dobra atrakcja. "Kilka lat temu gdy samolot LOT-u miał lądować bez podwozia na Okęciu, aleja Żwirki i Wigury została zakorkowana przez warszawiaków jadących na lotnisko żeby zobaczyć katastrofę" – przypomniał lądowanie kapitana Tomasza Wrony jeden z internautów. Jego zdaniem reakcja na nie części mieszkańców stolicy była podobna jak na pożar Warsaw Hub. Przypomnijmy, że w ponad trzygodzinnej akcji gaszenia budynku wzięło udział 120 strażaków. Nikomu na szczęście nic się nie stało. – Trudno stwierdzić, co było przyczyną pożaru. Najważniejsze, że udało się go ugasić. Warunki były bardzo trudne, wiele elementów konstrukcyjnych stwarzało zagrożenie dla zdrowia i życia strażaków – przekazał dziennikarzom rzecznik Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak.