Miłość na całe życie w wieku 16 lat i romantyczna choroba. Amerykańskie filmy dla nastolatków kłamią
Książki i filmy dla nastolatków powstają w USA jak grzyby po deszczu. Tytuły z gatunku "young adults" (w skrócie YA) to obecnie bardzo prężny rynek – powieści stają się bestsellerami, a niektóre produkcje kinowymi hitami. Co mają ze sobą wspólnego? Nie tylko to, że są przeznaczone dla nastolatków, czyli osób w wieku 14-19 lat, ale również to, że najczęściej są o miłości. To właśnie romanse YA są prawdziwą maszynką do robienia pieniędzy. Jednak kilka rzeczy jest w nich bardzo, bardzo nie tak.
Co jest takiego niezwykłego w historiach dla nastolatków?
Przede wszystkim ich inkluzywność. Aktorzy i autorki opowiadają o bohaterach wszelkiej maści – dziewczynach, chłopakach, osobach transseksualnych, heteroseksualnych, homoseksualnych, biseksualnych, niepełnosprawnych, każdej rasy i każdego koloru skóry. Nie boją się też poruszać trudnych i niepopularnych tematów: znęcania się w szkole, depresji, chorób psychicznych i fizycznych, przemocy domowej i seksualnej. Co tylko dusza zapragnie.
To się chwali i dlatego nastolatki (również w Polsce) tak lgną do tych książek i filmów. Bo nie czują się samotni, mogą utożsamić się z bohaterami i zasięgnąć języka o tematach, o których nie mogą porozmawiać z rodzicami czy nauczycielami. A także dlatego, że te tytuły są współczesne, na czasie, pisane przez młodych dla młodych, a więc nie przestarzałe i nie moralizatorskie. Po prostu są cool.
Dlatego obecnie w kinie królują "Słońce też jest gwiazdą" i "Trzy kroki od siebie" z Colem Sprousem, prawdziwym hitem hitów było "Gwiazd naszych wina" króla książek dla nastolatków Johna Greena (jednego z najbardziej wpływowych i bogatych pisarzy w USA), a na Netflixie oferta dla młodych jest wyjątkowa bogata (w większości filmów gra Noah Centineo albo obsada "Riverdale"). O książkach nie będę już mówić, tych jest od groma – wystarczy wejść do Empiku.
Jednak zalety zaletami, historie dla nastolatków potrafią być nieco problematyczne. Szczególnie te o miłości. Dlaczego?
Bo są często tak wyidealizowane i "przefajnione", że nijak mają się do rzeczywistości. Co niektórym może przeszkadzać, a innym niekoniecznie.
Nastolatki się tak nie zachowują
Fot. Kadr z filmu "Papierowe miasta"
W "Papierowych miastach"Johna Greena (w adaptacji z 2015 roku wystąpiła Cara Delevingne) bohater, Q zakochuje się w tajemniczej Margo – niezależnej i odważnej – która zachowaniem przypomina raczej szaloną trzydziestkę niż nastolatkę. W "Trzy kroki od siebie" chora na mukowiscydozę Stella prowadzi kanał na YouTube i zaprogramowała własną apkę, a Hazel w "Gwiazd naszych wina" wypowiada się i myśli tak dojrzale, że spokojnie mogłaby być uniwersytecką profesorką.
Ta dojrzałość bohaterów – którzy muszą stawać przed decyzjami i wyborami, których większość nastolatków wcale nie uświadczy – łączy się też z inną cechą, o której już wspominałam– fajnością.
W książkach i filmach wszyscy są bardzo cool – inteligentni, ironiczni, zabawni. U Johna Greena im większy jest hipster, tym lepiej, a w "Chemii naszych serc" Krystal Sutherland bohaterka Grace Town chodzi o lasce i w męskich ciuchach, a ripostami wali jak z rękawa. Najlepiej też, żeby wszyscy mieli artystyczne zainteresowania i w duszy byli zbuntowanymi artystami-wrażliwcami, jak chociażby Will w "Trzech krokach od siebie", który rysuje karykatury albo Cath z "Fangirl", która namiętnie pisze fanfiki. Nie można też zapominać o nerdach, którzy w YA zajmują miejsce honorowe.
To więc zawsze ten sam typ ludzi – outsiderzy, którzy nie mogą odnaleźć się w otoczeniu, zdystansowani inteligenci, zmagający się z życiem wrażliwcy, którzy albo chcą od życia więcej, albo utknęli w miejscu i szukają swojej drogi.
Zołzowate czirliderki czy mało bystrzy futboliści pojawiają się raczej w tle, chociaż i tutaj są wyjątki, jak chociażby w "Podtrzymując wszechświat" Jennifer Niven, gdzie najpopularniejszy chłopak w szkole trzyma w tajemnicy fakt, że nie rozpoznaje twarzy, a przy okazji zakochuje się w dziewczynie z dużą nadwagą.
Czyli generalnie, jeśli jesteś przeciętny, w YA się nie odnajdziesz.
Miłość jedyna i na całe życie?
Fot. Kadr z filmu "Ponad wszystko"
Jednak najpierw bohaterowie muszą pokonać szereg przeciwności. Miłość przedstawiona w filmach i książkach YA charakteryzuje się bowiem tym, że jest często niemożliwa, a ludzie, których połączyła, to tak zwani "star-crossed lovers", czyli osoby, jak Romeo i Julia, którym los nie pozwala być razem.
Przeszkodą jest najczęściej choroba. Hazel i Augustus w "Gwiazd naszych wina" są śmiertelnie chorzy na raka i zakochują się w sobie wbrew wszystkim i wszystkiemu. Grace i Will w "Trzech krokach od siebie" (film można oglądać jeszcze w polskich kinach) mają mukowiscydozę i nie mogą się do siebie zbliżać bliżej niż na trzy kroki – mogą bowiem wzajemnie się zarazić i jeszcze bardziej pogorszyć swój stan. A Olly i Maddy w "Ponad wszystko" łączy miłość, mimo że dziewczyna jest uczulona na wszystko i nigdy nie wychodzi z domu.
Inna miłosna przeszkoda to różnice, które dzielą bohaterów. Tak więc w "Słońce też jest gwiazdą" – gdzie miłość jest przedstawiona jako przeznaczenie, które zawsze znajdzie swoją drogę – zakochują się w sobie Amerykanin azjatyckiego pochodzenia Daniel i imigrantka z Jamajki Natasha. Ich uczucie rozkwita w jeden dzień na skutek przypadku, bo jest "zapisane w gwiazdach", jednak na przeszkodzie stają mu służby imigracyjne.
Z kolei w "A Very Large Expanse od Sea" Tahereh Mafi silne uczucie łączy muzułmankę i białego Amerykanina, mimo że nie sprzyja im klimat polityczno-społeczny – antyislamskie nastroje po 11 września. Jest jeszcze wspaniała książka "Eleonora i Park" Rainbow Rowell (fani wciąż czekają na ekranizację), w której tytułowi bohaterowie nie mogą być ze sobą z powodu trudnej sytuacji w domu Eleonory – dziewczyna jest molestowana seksualnie przez zaborczego ojczyma.
Miłość jednak zwykle znajdzie drogę, bo jest silniejsza niż wszystkie przeciwności. To jedyne takie uczucie w życiu i zwykle będzie trwało do końca. Mimo młodego wieku bohaterów.
A co ze szkołą?
Fot. Kadr z filmu "Gwiazd naszych wina"
Szkoła niby istnieje, ale bardziej jako tło – w końcu niesławne "high school" musi być. Jednak nauki samej w sobie prawie nie ma. Lara Jean i Peter w "Do wszystkich chłopców, których kochałam" częściej zajmują się wszystkim innym, niż nauką, mimo że teoretycznie bohaterka jest kujonką. Nie mówiąc już o "Gwiazd naszych wina", w której Hazel jest niby przedwcześnie w koledżu, ale... jakoś tego nie widać.
Są jeszcze rodzice. Czasami są przyczyną wszystkich problemów, jak w "Eleonorze i Parku" czy "Ponad wszystko", a czasami są zbyt fajni, jak we wspomnianej już książce Johna Greena. A czasami ich po prostu nie ma. Z kolei są przyjaciele, którzy 24 godziny na dobę mają czas dla bohaterów i praktycznie nie mają swojego życia. Albo mają, jednak mało istotne.
W YA często brakuje też nudy, która – nie łudźmy się – jest dobrą przyjaciółką codzienności. Tutaj bohaterka czy bohater raczej nie spędzą całego weekendu w dresie grając w gry. Jeśli spędzą, to oznacza, że mają jakiś poważny życiowy problem i trzeba wydostać ich z dołka. Ale raczej pojadą na jakąś szaloną wycieczkę, posiedzą na dachu wśród gwiazd albo rozpalą ognisko na plaży. Albo będą robić tak normalne dla nastolatków rzeczy, jak negocjacje z prawnikiem od imigracji.
Choroba nie jest aż tak romantyczna
Kadr z filmu "Trzy kroki od siebie"
Choroba bowiem komplikuje życie bohaterów, ale jednocześnie jest tłem wielkiego uczucia albo wspaniałej przygody. W szpitalu poznajesz wspaniałych przyjaciół, żyjesz, jakby jutra nie było, a szpitalne sale są estetyczne i pełne miłych lekarzy. Tak jak w "Trzech krokach od siebie", chociaż tam – co się rzadko zdarza – nie unika się "brzydkich" scen, w których bohaterowie zmagający się z mukowiscydozą wypluwają do miski flegmę.
Oczywiście, choroba nie musi oznaczać końca życia i smutku w samotności. To świetne, że popularne powieści i produkcje pokazują, że możesz żyć pełnią życia mimo zmagań z psychiką czy własnym organizmem. Jednak nie powinny przesadzać w drugą stronę. Można się zakochać, nawet wtedy, kiedy jesteś... zdrowy.
Miłość istnieje też więc w codzienności. Może niekoniecznie jest na całe życie, bo tego nigdy nie wiadomo, ale to nie znaczy, że nie musi być fajna.