"Proszę państwa: ukradziono nam pociąg". Afera na Dolnym Śląsku, bo mieszkańcy zagrali władzy na nosie

Katarzyna Zuchowicz
Był Krzysztof Ibisz, Sarsa i sporo oficjalnych gości, ale nieoczekiwanie zabrakło głównej atrakcji – pociągu, który miał zainaugurować otwarcie po 19 latach połączeń pasażerskich do Lubina. Mieszkańcy okolicznych wiosek tak się zdenerwowali, że ich stacje zostały pominięte, iż zablokowali tory i pociąg nie dojechał. Zrobiła się afera, prezydent zagroził... wybatożeniem winnych. W tle trzeszczy koalicja z PiS.
Mieszkańcy Raszówki i kilku innych miejscowości zablokowali pociąg specjalny Legnica-Lubin. Fot. Screen/youtu.be/-OVlQW2a2k8
W internecie rozlega się jedno wielkie "brawo" pod adresem Raszówki i kilku innych wsi spod Lubina. "Widać, że humor w narodzie nie ginie, i że ludzie sobie nie pozwolą w kaszę dmuchać" – ktoś podsumował.

Ale mieszkańcom tych wiosek wcale do śmiechu nie było. Gdy okazało się, że Kolej Dolnośląska, którą przywrócono tu po latach, ominie ich stacje, wzięli sprawy w swoje ręce. I w dniu, gdy Lubin szykował się do wielkiej fety z okazji otwarcia linii, kiedy prezydent miasta czekał na inauguracyjny pociąg, który wiózł lokalnych VIP-ów, miało być otwarcie z pompą – gdy z pociągu mieli wysiadać politycy, miała grać orkiestra – oni zaś wyszli z transparentami na tory.
Przyjechała policja
Większego afrontu w takim dniu prezydentowi miasta nie mogli zrobić. "Na okazałej scenie z hasłem 'Kolej na Lubin', tuż po godzinie 19.00 pojawił się Krzysztof Ibisz i jego śnieżnobiały uśmiech. Chwilę później przed tłumem mieszkańców zagrała Sarsa. Mijały godziny, a zapowiedziany pociąg z lokalnym 'VIP-ami nie nadjeżdżał. Dlaczego?" – relacjonował portal lubin.naszemiasto.pl.


Na torach w Raszówce pojawiło się około 200 osób. Jeden z mieszkańców mówi nam, że było nawet więcej. I nie tylko z Raszówki, ale też z innych miejscowości na trasie do Legnicy, na których pociągi – jak się dowiedzieli – miały się nie zatrzymywać.

"Widzisz synku – tak wygląda pociąg", "Chcemy się uczyć" – napisali na transparentach. Była też policja. "Przyjechały pododdziały policji wyposażone w kaski, broń długą, tarcze i gaz łzawiący. W ciągu zaledwie kilku minut Raszówka została bez mała otoczona policyjnym kordonem" – opisywał portal e-legnickie.pl. Protest trwał od godziny 19.00 do 22.30. Pociąg nie przejechał.

"Marszałek Cezary Przybylski i cała świta VIP-ów, goście z Wrocławia do Lubina dojechali podstawionym w Legnicy autokarem" – donosił portal tuLegnica.pl.
Michał omni
Ale protest chyba się opłacił, o czym za chwilę.

Koalicja z PiS
– Gmina pokazała ząbki – mówi naTemat sołtys Raszówki Tadeusz Kosturek. Zagrali lokalnym władzom na nosie? – Trochę tak – odpowiada. – Myśmy chcieli, żeby ktoś do nas przyjechał, porozmawiał. Prezydent chyba nie brał pod uwagę, że ktoś może mu się przeciwstawić.

Prezydent Robert Raczyński rządzi Lubinem 17 rok. Jest liderem Bezpartyjnych Samorządowców, którzy na szczeblu wojewódzkim weszli w koalicję z PiS, o czym było głośno na całą Polskę. To bardzo ciekawy sojusz, który jednak w ostatnich dniach zadrżał w posadach. Chodzą słuchy, że prezydent nawet zbliża się do Koalicji Obywatelskiej.

– Jest konkretny, nigdy nie wiadomo, czego się po nim spodziewać. Dziś jest w koalicji z PiS, ale jak ktoś go zdenerwuje, zaraz może z niej wyjść – mówi nam jeden z dziennikarzy. Ostatnio Raczyński złożył doniesienie do prokuratury na wojewodę dolnośląskiego z PiS, Pawła Hreniaka. Wręcz miał grozić zerwaniem koalicji.

O co poszło? O powiększenie Lubina. "Tajemnicą poliszynela jest to, że w ramach porozumienia rząd miał dać zielone światło na to, by Lubin poszerzył granice o tereny należące do sąsiada, gminy Lubin" – pisała gazetaprawna.pl. I tak by zapewne się stało, ale mieszkańcy siedmiu wiosek zdecydowanie powiedzieli "nie".

Wojewoda po stronie mieszkańców
Jaki ma to związek z blokadą pociągu? Według mieszkańców duży. Ich zdaniem prezydent zemścił się za to, że nie chcieli przyłączyć się do Lubina, stąd – jak twierdzą – decyzja, że pociągi nie będą się u nich zatrzymywać. Władze zaś uważały, że przy stacjach brakuje parkingów.

– 98 procent mieszkańców opowiedziało się przeciwko. Dlatego postanowili nas podejść, że nie dadzą nam pociągu. W marcu dowiedzieliśmy się, że pociągi nie będą się u nas zatrzymywać. A był już nawet gotowy rozkład jazdy. Mamy piękny dworzec wyremontowany za unijne pieniądze. Dlaczego mielibyśmy z niego nie korzystać? – mówi wzburzony sołtys. Uważa wręcz, że to kara.

Okazuje się, że wojewoda z PiS stanął po stronie mieszkańców i storpedował wniosek prezydenta do rządu o poszerzenie miasta. Po ich stronie stanął też poseł PiS Krzysztof Kubów.

Wicemarszałek działa
Wracając do inauguracji linii kolejowej – Robert Raczyński, prezydent Lubina, musiał być bardzo wzburzony popsutą fetą. – Niestety mam dwie wiadomości: jedna jest smutna. Proszę Państwa, ukradziono nam pociąg. Druga – w pociągu były też wszystkie lampy w związku z tym nie możemy Państwu wspaniałego, pięknego, przedstawienia świetlnego pokazać. Ale mam też dobrą wiadomość: my znajdziemy tego, który ukradł go, solidnie wybatożymy i obciążymy go kosztami tego koncertu – grzmiał do mieszkańców.

– Oni czują się ważni, nie powinni być przeciwko ludziom. Prezydent mówi o wybatożeniu. To straszenie, jakby ktoś chciał się zemścić. Jak mieszkańcy mają dojechać do lekarza? Dzieci do szkoły? My się czujemy wykluczeni – mówi sołtys wsi Raszówka. Twierdzi, że policja spisała nazwiska wielu osób, dwóch policjantów robiło podczas protestu zdjęcia.

Z wydarzenia zrobiła się afera. O pociągu grzmią media w całej Polsce. Jest też szybka reakcja władz. Jeszcze w sobotę do protestujących przyjechał wicemarszałek Tymoteusz Myrda, również z Bezpartyjnych Samorządowców. I obiecał im złożenie wniosku do PKP PLK o włączenie czterech stacji do ruchu: Rzeszotary, Raszówka, Gorzelin i Chróstnik.

A w poniedziałek pochwalił się na FB, że już podpisał wniosek. "Protest na torach przyniósł skutek" – odnotowała tuLegnica.pl. "I nie można było rak od razu?", "Pali im się grunt pod nogami" – komentują mieszkańcy.

"Czujemy się wykluczeni"
Sołtys uważa jednak, że wicemarszałek powinien do nich przyjechać i sam z nimi porozmawiać. – Został przez nas wybrany, a nie my przez niego. Wszyscy politycy powinni o tym pamiętać – podkreśla. – Liczymy, że załatwi to do lipca – dodaje sołtys. Wrzesień ich nie urządza. Pociągi powinny być jak najszybciej. Jak słyszę, również dla rządu może to być ważne wizerunkowo, przed wyborami. – My czujemy się wykluczeni. A rząd przecież mówi, że przeciwdziała wykluczeniu – mówi.