To rzadki, bardzo niebezpieczny nowotwór. Można go wykryć podczas zwykłego badania brzucha
Zmęczenie, utrata masy ciała, nocne poty, gorączka - to objawy, które odczuwają pacjenci z
mielofibrozą - wyjątkowo agresywną chorobą nowotworową szpiku kostnego. Jednak te symptomy łatwo pomylić z anemią, grypą czy dolegliwościami reumatycznymi. Jest tylko jeden niezwykle istotny objaw: powiększona śledziona. Ten objaw występuje nawet u 90 proc. chorych.
Zazwyczaj to lekarz rodzinny jako pierwszy ma kontakt z pacjentem, również z tym, który może cierpieć na mielofibrozę. Oprócz szczegółowego wywiadu powinien więc przeprowadzić badanie palpacyjne brzucha (badanie dotykiem), które pozwala stwierdzić powiększenie śledziony i w połączeniu z wynikami badania morfologii krwi obwodowej postawić właściwą diagnozę.
Brzmi łatwo i mogłoby stanowić idealną receptę na poprawę statystyk wykrywalności tego nowotworu. Tymczasem rzeczywistość jest inna.
Mielofibroza rozwija się niepostrzeżenie, nie dając żadnych specyficznych objawów. To choroba, która ma bardzo zróżnicowany przebieg.
Średni wiek pacjenta w chwili postawienia diagnozy to 65 lat, jednak wbrew powszechnemu przekonaniu, mielofibroza nie jest chorobą, która dotyka jedynie seniorów.Dla hematologów, kluczowe jest to, aby pacjenci trafili do nas możliwie jak najszybciej - kiedy choroba jest na początkowym etapie. Niestety często jest zupełnie inaczej. Pacjenci latami pozostają niezdiagnozowani, nawet gdy ich śledziona znacznie się powiększa i na co dzień odczuwają skutki choroby.
U ok. 10 proc. pacjentów choroba jest rozpoznawana poniżej 45. roku życia. Szansę na całkowite wyleczenie daje wyłącznie allogeniczne przeszczepienie komórek krwiotwórczych. Niestety, większość chorych ze względu na wiek nie może być poddanych tak ryzykownej procedurze.
Nadzieja w terapii celowanej i profilaktyce
Jak podkreślają specjaliści, tradycyjne leki stosowane w tej chorobie, nie zapewniają skutecznej kontroli jej przebiegu. Na szczęście od kilku lat polscy pacjenci mają dostęp do terapii celowanej.
– Wyzwaniem pozostaje więc wczesna diagnostyka, tak abyśmy leczenie mogli rozpocząć jak najszybciej. Dlatego chcemy uczulić lekarzy rodzinnych - jeśli podejrzewają u pacjenta mielofibrozę, żeby zbadali jego brzuch i sprawdzili, czy nie ma powiększonej śledziony – mówi prof. dr hab. n. med. Krzysztof Giannopoulos.
Czas na wojnę z chorobą
Stąd apel hematologów zarówno do lekarzy rodzinnych jak i pacjentów: tradycyjne badanie brzucha (palpacyjne) może mieć kluczowe znaczenie dla życia i zdrowia chorego na mielofibrozę.
Natomiast dzięki działaniom edukacyjnym i stworzeniu odpowiedniej ścieżki diagnostycznej (konsultacje nie tylko hematologów, ale i hepatologów, chirurgów naczyniowych) możemy sprawić, że zaczniemy wygrywać z tym agresywnym nowotworem.