Już wiadomo, czemu kierowca tira pędził pod prąd i taranował auta. Policja ma wyniki badań

Bartosz Godziński
Wszyscy zachodzili w głowę: jak można pędzić tirem pod prąd krajową jedynką, taranując samochody przez kilkaset metrów, i się nie zatrzymać? Okazało się, że 34-letni kierowca z Ciechanowa był pod wpływem narkotyków. Za swój wyczyn może spędzić nawet 10 lat za kratkami.
Tir zatrzymał się na jednym z samochodów. Wcześniej kierowca staranował nim kilkanaście aut na DK-1 Fot. Facebook / dziejesieslaskie
– Facet taranował (...) wszystkie auta, jakie spotkał na drodze. (Była - red.) ogólna panika. Dopiero zatrzymał się na takim, który nie zdążył uciec – mówiła uczestniczka karambolu w TVN24.

Inni kierowcy ruszyli do obezwładnienia mężczyzny, po czym wyciągnęli go z szoferki ciężarówki. Nie było to łatwe, bo był pobudzony i stawiał czynny opór. Jeden z kierowców relacjonował, że prowadzący twierdził, iż "nie wie, co się stało i był zdziwiony, że jechał samochodem". Trasa w kierunku na Warszawę została niemal całkowicie zablokowana, korek sięgał wielu kilometrów. Łącznie uszkodzonych zostało 13 pojazdów, jedna osoba trafiła do szpitala, a usuwanie skutków karambolu trwało kilka godzin. 34-letni mieszkaniec Ciechanowa przeszedł badanie alkomatem. Wynik? Trzeźwy.
Fot. czestochowa.slaska.policja.gov.pl
Policjantom jednak coś nie pasowało. "Pomimo negatywnego wyniku badania na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, policjanci przypuszczali, że kierowca może znajdować się pod wpływem działania narkotyków, ponieważ był silnie pobudzony, a jego wypowiedzi były nielogiczne" – czytamy na stronie częstochowskiej policji. Wstępne badania potwierdziły, że 34-latek znajdował się pod wpływem amfetaminy.
34-latkowi za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi mu do 10 lat więzienia.