Budowa polskich autostrad stoi. Sprawdzamy, czy to rzeczywiście wina Prawa i Sprawiedliwości
Autostrada A1 pod Częstochową – nic się nie dzieje. Droga ekspresowa S5 pod Bydgoszczą – na budowie hula wiatr. Wykonawcy kolejnych polskich inwestycji infrastrukturalnych uciekają z placów budowy lub są z nich wypraszani, ponieważ inwestycje przestają im się opłacać i migają się od pracy. Faktem jest, że budowa nowych dróg za rządów PiS w porównaniu z PO-PSL idzie wyjątkowo opornie. Sprawdziliśmy jednak, ile jest w tym winy partii rządzącej.
Umowę z włoską firmą Sallini zerwała sama Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad z powodu niezadowalającego tempa prac. Rzecz w tym, że Włosi argumentowali, iż z powodu ogromnego wzrostu cen potrzebna jest rewaloryzacja kontraktu. Inaczej na budowie drogi po prostu stracą Co istotne, Włochów poparli polscy podwykonawcy. Wszystko na nic.
W tym wypadku już można powiedzieć, że GDDKiA prawdopodobnie przelicytowała. 13 czerwca otwarto bowiem oferty na dokończenie budowy. Najtańsza przekracza założony budżet o mniej więcej połowę. Najtańsza z nich opiewa bowiem na 434 mln zł, a Dyrekcja ma na ten cel 290 mln.
Dodajmy, że nie chodzi o małe kwoty. Przy renegocjacji umów wykonawcy chcą podniesienia wynagrodzenia o kwoty rzędu setek milionów złotych. Tak jak w przypadku nowego przetargu na dokończenie A1 pod Częstochową.
Winą za te opóźnienia wiele osób zdecydowanie obarcza rząd Prawa i Sprawiedliwości. Robią to nie tylko internauci czy komentatorzy, ale i wprost politycy. "Czeka nas drogowy kataklizm, rząd PiS doprowadził do sytuacji, że budowa dróg ekspresowych w zasadzie stanęła" – pisał na początku czerwca na Twitterze Paweł Olszewski z PO.
Sprawa nie jest czarno-białaA Ty jak myślisz?
Generalnie: to, że budowa dróg stanęła, w pewnym sensie obciąża PiS, ponieważ rząd ma narzędzia, które mogłyby służyć do waloryzacji umów. – My zostawiliśmy na stole rozwiązania prawne, m.in. możliwość aneksowania umów ze względu na wzrost cen materiałów budowlanych i usług. PiS niestety z tego nie korzysta – mówił wspomniany już Olszewski w TVN24.
To właśnie z tej możliwości próbowali skorzystać Włosi, którzy chcieli się dogadać z GDDKiA. Strona rządowa nie była jednak zainteresowana podnoszeniem stawek.
Z drugiej strony trzeba zauważyć, że wzrost cen to przede wszystkim pochodna warunków na rynku budowlanym. – Wzrost cen to naturalna konsekwencja kumulacji inwestycji. Jest realizowany duży program i kolejowy, i drogowy. Na tych rynkach częściowo funkcjonują ci sami wykonawcy. Mamy do czynienia z boomem inwestycyjnym. Normalną reakcją na duże zapotrzebowanie jest wzrost cen. Zadziałały tutaj prawa rynku – mówi naTemat Elżbieta Pałys z "Rynku Infrastruktury".
Do tego dochodzą jeszcze czynniki zupełnie zewnętrze – globalne ceny materiałów budowlanych. Chodzi m.in. o asfalt, który podrożał prawie... dwukrotnie.
Bruksela popędza
Spadku ilości inwestycji – przynajmniej tych planowanych – nie ma jednak co oczekiwać. Dopłaca do nich Unia Europejska, a ta oczekuje bardzo konkretnych efektów. Pieniądze z obecnej perspektywy unijnej na drogi muszą zostać wydane do 2023 roku.
– Te inwestycje są potrzebne, ale są w tym samym czasie, bo realizowane są w przeważającej mierze za pieniądze unijne. Gdy te umowy (na budowę dróg – red.) były podpisywane, a najczęściej są to umowy na projekt i budowę, to w tym pierwszym etapie nikt nie widzi problemu. Potem wszyscy przechodzą w fazę budowy i wszyscy mają w tym samym czasie mają ogromne zapotrzebowanie – podsumowuje Pałys.
Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
Pomimo olbrzymich trudności GDDKiA obiecuje, że choćby A1 dookoła Częstochowy ma być gotowa do końca roku. Z drugiej strony od ponad roku nie można znaleźć nikogo, kto dokończy obwodnicę Marek pod Warszawą w ciągu S8. Oby takich dróg nie było więcej.
WNIOSKIPRAWDA
PiS odpowiada za problemy na budowach dróg i autostrad, ale tylko częściowo. Rząd rzeczywiście cierpi z powodu drastycznego wzrostu cen na rynku.Podziel się prawdąPiS częściowo odpowiada za problemy na budowach dróg i autostrad.Partia rządząca traci przez rosnące ceny na rynku budowlanym – m.in. kruszyw – oraz przez brak dostępnej siły roboczej. Z drugiej strony PiS ma możliwości prawne, aby budowy kontynuować po droższej cenie.