"Uwielbiam tę bezwładność i ciszę". Nurkowanie ma więcej wspólnego z podróżą w kosmos niż się wydaje
Artykuł jest częścią serii "Ekstremalne wywiady powered by Lenovo ThinkPad X1 Extreme". Pojemność butli nurkowej wystarcza na godzinę nurkowania. Naładowana bateria w ThinkPad X1 Extreme pozwala na nawet 15 godzin intensywnej pracy albo na całą trasę lotu na Malediwy lub do Indonezji. Nazwa laptopa nawiązuje też do wymagających zadań, z którymi radzi sobie bez problemów: obsługa kilku monitorów, działanie z VR/MR, praca na zaawansowanych multimediach.
O nurkowaniu mówi się, że to sport ekstremalny. Czy rzeczywiście jest takie niebezpieczne?
Nie do końca, bo z nurkowaniem jest jak z jazdą na rowerze. Można nim jeździć na chodniku, ale można też zjeżdżać z górskich szczytów. W przypadku nurkowania mamy różne głębokości i środowiska, w których ta aktywność może być bardzo rekreacyjna. W krystalicznie czystej wodzie, do 18 metrów, nie jest traktowana jak sport, ale sposób na spędzenie wolnego czasu.
Oczywiście można też podkręcić śrubę i faktycznie nurkowanie staje się bardzo ekstremalne. Przykładem są nasze bałtyckie wody, które są zimne, przejrzystość jest kiepska, a głębokość też robi swoje.
A ty jak nurkujesz?
Nurkowaniem zajmuję się od 12. roku życia. 7 lat później zostałem instruktorem i prowadzę Centrum Nurkowe Tryton w Gdańsku. Z racji wykonywanego zawodu, związanego ze szkoleniem ludzi, nurkuję rekreacyjnie wyjeżdżając na piękne Malediwy lub Indonezję. Hobbystycznie natomiast razem ze znajomymi nurkuję w jaskiniach lub eksploruję trudne podwodne wraki. Nurkowanie to moje życie i sprawia mi ono przyjemność w każdym środowisku
Kiedy róża kwitnie, ma piękny czerwony kolor. Kiedy kwitnie jezioro, jest zielone i widoczność jest beznadziejna. Tak więc, niekiedy jest kłopot z nurkowaniem w polskich wodach śródlądowych. Widoczność spada czasem do metra, a czasem nawet jeszcze mniej.
Poza okresem lipiec-sierpień, nie jest tak źle i możemy dostrzec w nich rzeczy oddalone o 5 metrów. Mówimy tutaj o jeziorach kaszubskich. Mazurskie cechują się innym, bardziej piaszczystym dnem, a przez to widoczność jest całkiem dobra.
Są takie miejsca jak Piechcin, niedaleko Bydgoszczy, czy kamieniołom Zakrzówek w Krakowie, gdzie widoczność sięga nawet 20 metrów. Jeśli zaś chodzi o głębokość, to jest ona w Polsce urozmaicona.
Co mógłbyś powiedzieć o nurkowaniu w Bałtyku?
W Bałtyku pływa się "na wrakach", które dzieli się na płytkie i głębokie. Te pierwsze są w zatoce Gdańskiej, nurkujemy tam na głębokość do około 30 metrów. Z kolei w morzu otwartym można zejść do nawet 80 metrów. To bardzo dużo.
Ogólnie wody bałtyckie są bardzo wymagające. Potrzeba bardzo dobrego sprzętu i przygotowania, by odnaleźć się w środowisku, w którym może być słaba widoczność, mocny prąd morski lub pozostawione przez rybaków sieci.
I śmieci. Czy faktycznie jest tak zanieczyszczony?
Tak podają media, ale tak faktycznie jest. Jednak dla mnie niebezpieczne nie jest wyrzucone opakowanie po jogurcie, ale "sieci widma" już tak. To sieci, które oklejają się o wraki. Np. jakiś rybak zerwał sieć, a ta płynąc zahaczyła się o wrak. To spore niebezpieczeństwo dla płetwonurków, bo są bardzo nieprzewidywalne. Jeszcze większym zagrożeniem są żyłki zerwane przez rybaków, które przyczepiły się do wraków w sposób chaotyczny. Nie chcę jednak demonizować tematu, bo wcale nie jest tego tak dużo.
Na jakie wraki można się natkać w toniach Bałtyku?
Co prawda nie pływali tu Hiszpanie na swoich statkach wypełnionych bogactwami, ale możemy znaleźć ciekawe artefakty jak np. historyczne naczynia i osprzęt kuchenny. To też nie jest tak, że płynę poruszę kamień, który okazuje się skrzynią ze skarbami. Z reguły wraki, na które można się natknąć, są zamulone i mocno ukryte.
Niedawno odbyło się nurkowanie na zakazany wrak Steubena. Jego zatopienie przez okręt podwodny było jedną z największych katastrof morskich w historii (zginęło na nim ok. 4500 osób – red.). Oprócz niego, na dnie leżą też słynne wraki Goyi i Gustloffa.
Ostatnio udało mi się też znaleźć półmetrową, mosiężną lampę karbidową... przy molo w Sopocie. Pochodzi prawdopodobnie z XIX wieku.
Fascynuje mnie kilka elementów. Pierwszy to bezwładność. Kiedy siedzisz lub stoisz, to czujesz ciężar swojego ciała. Pod wodą, kiedy masz na sobie akwalung, jesteś jak astronauta w przestrzeni kosmicznej. Dobra widoczność potęguje wrażenie lewitowania. Coś niesamowitego.
Myślę, że to naprawdę interesująca perspektywa. Co w takim razie trzeba zrobić, by móc nurkować?W nurkowaniu uwielbiam też ciszę. Siedząc w biurze jest ciągły hałas, cały czas ktoś czegoś ode mnie chce, dzwoni. Pod wodą słyszysz tylko wdech i wydech. To idealny sposób na relaks. Lubię też eksplorować i odwiedzać dziewicze miejsca, w których jeszcze nie był żaden człowiek.
Przede wszystkim trzeba iść do szkoły nurkowej. Oni wszystkiego nauczą. Samemu lepiej się do tego nie zabierać, bo w grę wchodzi twoje życie. Lepiej pozostawić do profesjonalistom. W centrach nurkowych oprócz instruktorów jest też sprzęt do wypożyczenia. Organizują też wyjazdy.
Kurs podstawowy składa się z części teoretycznej oraz praktycznej: basenowej i w wodach otwartych. Upoważnia to do pływania do głębokości 18 metrów. Później jest tak jak przy każdej dyscyplinie czy zawodzie – rozwijamy się, robimy kolejne kursy i specjalizacje np. pod kątem jaskiniowym lub wrakowym. Kurs podstawowy można zrobić na upartego w niecały tydzień. Gdybyśmy się sprężyli w 4-5 dni intensywnego szkolenia i można zacząć nurkować.
Czy każdy może zostać płetwonurkiem?
Trzeba mieć w miarę zdrowe serce i być zdrowym pod kątem laryngologicznym, by móc w odpowiedni sposób wyrównywać ciśnienie – pod wodą bardzo często się zmienia. To też nie jest tak, że każda dolegliwość uniemożliwia nurkowanie. Sam mam skrzywioną komorę nosową i nie mam z nią problemów pod wodą. Trzeba być po prostu ogólnie sprawnym. Nurkować w wodach otwartych można od 10. roku życia, a górnej granicy nie ma.
Artykuł powstał we współpracy z Lenovo.