To zdjęcie obiegło świat. I zwróciło uwagę na jeden z najbardziej niebezpieczniejszych krajów na świecie
Zdjęcie, które wywołało burzę, zrobiła Julia Le Duc, reporterka "La Jornada" z Matamoros na granicy Meksyku i USA. To właśnie tam doszło do tragedii. – W niedzielę dowiedzieliśmy się o pilnym telefonie, ktoś wzywał pomocy. Pojechaliśmy nad rzekę Rio Grande. Kobieta krzyczała, że prąd zabrał jej córkę – opowiadała "The Guardian".
To była Tania Vanessa Ávalos. Świat dowiedział się później, że w kwietniu wyjechała z rodziną z Salwadoru, w Meksyku byli już od dwóch miesięcy, w Tapachula poprosili a azyl i dzięki niemu mogli zostać i pracować w Meksyku przez rok. Ale oni chcieli do USA. Wsiedli w autobus i w niedzielę rano pojawili się na granicznym moście. Tu, w amerykańskim punkcie migracyjnym w Matamaros, chcieli prosić o azyl.
Ale był weekend, punkt był zamknięty. A przed nimi długa kolejka ludzi. "Wtedy Martinez popatrzył na rzekę i powiedział: Tu przejdziemy" – opowiedziała Julia Le Duc.
Najpierw przeniósł córkę i zostawił ją na drugim brzegu. Ale gdy wrócił po żonę, dziewczynka ruszyła za nim. Zawrócił, wtedy prąd porwał ich oboje. "Ktoś wezwał pomoc. W weekend ludzie zawsze tu biegają albo jeżdżą na rowerach. Poszukiwania trwały do godziny 23., ale nawet z łodzie i lampy nie pomogły, nie można było ich znaleźć" – relacjonowała reporterka.
Ciała ojca i córki znaleziono w poniedziałek, o godzinie 10.15, około kilometra od mostu. Wtedy Julia Le Duc zrobiła zdjęcia. I cały świat zobaczył, że Martinez narzucił na córkę swój t-shirt, tak jakby chciał, by woda ich nie rozdzieliła.
Matka Óscara Alberto Martíneza Ramíreza powiedziała "Guardianowi", że była przeciwna wyprawie syna i jego rodzina: "Mówiłam mu, żeby działał krok po kroku. Ale on był niecierpliwy".
Wiele mówi się o sytuacji na granicy Meksyku i USA, o dramacie ludzi, którzy koczują tu dzień i noc, by dostać się do Ameryki i polityce Donalda Trumpa, która zamyka przed nimi drzwi. Ale co pcha ich do ucieczki?
Zdjęcie Martineza i jego małej córeczki zwróciły uwagę na Salwador – kraj, z którego rodzina uciekła. Przesiąknięty biedą, korupcją i potworną skalą przestępczości. Kojarzony z najbardziej restrykcyjnym prawem aborcyjnym na świecie, gdzie kobiety za poronienie zamykane są na wiele lat za kratami.
Ich dramat opisywały największe zachodnie media, każda historia jest wstrząsająca, bo zakaz aborcji jest tu całkowity i bezwzględny.
Najwięcej morderstw na świecie
Kraj znajduje się w czołówce rankingów państw, w których jest najwięcej morderstw i zabójstw na świecie. Zawsze wysoko. Jeden z takich rankingów – pod hasłem "25 państw z najwyższym wskaźnikiem morderstw na świecie" – uplasował go nawet na pierwszym miejscu.
Również stolica San Salwador plasuje się wysoko w podobnych rankingach miast. Na 100 tys. ludzi zdarza się tu niemal 60 morderstw. Choć w 2016 roku ten wskaźnik przekroczył 80.
Tysiące ludzi ucieka z tego powodu do USA. Wielu zawracanych jest na granicy. Wielu też opowiada w reportażach w zachodnich mediach, że boi się wrócić, bo ich zabiją. "Uważają Salwador za najbardziej niebezpieczny kraj, ale odmawiają nam azylu" – mówią pod adresem wrogiej polityki Donalda Trumpa.
Wojna gangów
Za większością przestępstw stoją dwa zwalczające się gangi: Mara Salvatrucha (MS-13) i Barrio 18. Ocenia się, że kilkanaście tysięcy ich członków jest w więzieniach, ale w aktywną walkę zaangażowanych jest ich około 60 tys.
Gangi narodziły się w Los Angeles w latach 90. wśród imigrantów, którzy uciekli do USA przed wojną domową w Salwadorze. A potem rozszerzyły swoje wpływy. Czym się zajmują? Zacytujmy za "Przeglądem":
"Barrio 18. Grupa założona w Los Angeles przez latynoskich imigrantów zajmuje się handlem narkotykami i bronią, a nawet prostytucją dziecięcą i fałszowaniem wydawanych w ramach pomocy społecznej kartek na żywność. Bandyci ubierają się w bluzy koszykarskiej drużyny Los Angeles Lakers lub bejsbolowej Los Angeles Dodgers z numerem 18 lub 99 (9+9=18)". Czytaj więcej
Od czerwca Salwador ma nowego prezydenta. 37-letni Nayib Bukele wygrał wybory, obiecując walkę z przestępczością i koniec walki gangów. Ale czy to się uda?"Głównym rywalem 18th street jest Mara Salvatrucha, której członkowie często mają wytatuowane twarze. Słowo mara oznacza po hiszpańsku gang, natomiast Salvatrucha to nazwa grupy partyzantów działających podczas wojny domowej. Mara Salvatrucha powstała w USA na podobnej zasadzie jak mafia sycylijska – miała chronić swoich członków i ich rodziny przed napaściami ze strony innych organizacji przestępczych". Czytaj więcej
"Szukali lepszego życia"
Jak się ocenia, w Salwadorze na skraju ubóstwa żyje około 30 proc. mieszkańców i z tego powodu też ludzie uciekają do USA.
Jednak, jak twierdzi "Guardian", Martinez uciekał z innej przyczyny. Oboje z żoną pracowali – on w pizzerii, ona w restauracji fast food. Po prostu szukali lepszego życia.