Ten Szerpa zdobył Mount Everest kosmiczną ilość razy. Teraz opowiada, jak zmieniła się ta góra
Apa Sherpa nie chciał być himalaistą. Na początku marzył o tym, by zostać lekarzem, ale do chodzenia po górach zmusiło go życie. Nepalczykowi nazywanemu "Super Szerpem" udało się dokonać wyczynu, którym na zawsze zapisał się w historii. I jak nikt inny poznał najwyższą górę świata.
Po tym, jak pierwszy raz wspiął się na Mount Everest, rok później zrobił to po raz kolejny. I jeszcze kolejny. W sumie wchodził na najwyższą górę świata… 21 razy.
Jak to się zaczęło?
Historię Sherpy szerzej opisano na łamach "The New Republic". Dla amerykańskiego dwutygodnika himalaista opowiedział szczegóły ze swojego dzieciństwa.
– Kiedy miałem 12 lat, mój ojciec zmarł. Był jedynym żywicielem rodziny, a ja jedynym dzieckiem, które mogło wyjść i zarobić. Chodziłem do czwartej klasy. Nie miałem innego wyboru, jak zostać tragarzem wysokogórskim – wspominał.
To nie było wystarczające źródło dochodu, ale jak sam przyznał, "1 dolar w Nepalu, to jak 100 gdzieś indziej". Po powrocie do wioski Sherpa mógł wybrać kształcenie się w kiepskiej szkole, ale nie rozstał się ze szczytami. Marzenia o zawodzie lekarza porzucił dla zostania przewodnikiem wysokogórskim. – To było bardzo ryzykowne i niebezpieczne, ale można było dostać więcej pieniędzy – przyznał.
Sherpa najpierw zdobywał szczyty do 6000 m. n.p.m. Jego noga po raz pierwszy stanęła na Mount Everest 10 maja 1990 r. To dokładnie 8848 m n.p.m. – Byłem podekscytowany przygodą. Ale dla mnie to była moja praca – nie ukrywał.
Fot. shutterstock.com
Od tamtej pory himalaista zdobył najwyższą górę świata 21 razy. Z jednym wyjątkiem dokonywał tego rok po roku. A w 1992 r. wspiął się na Mount Everest dwa razy – w maju i październiku. Nie każda taka wyprawa kończyła się jednak szczęśliwie. W 2006 r. podczas wchodzenia doszło do tragedii. Odłamki lodu spadły na dwóch jego towarzyszy.
– Jeden ze wspinaczy był mężem mojej siostrzenicy. Pomimo wielu działań ratunkowych nigdy nie byliśmy w stanie odzyskać ich ciał. Musiałem wrócić do domu bez nich – mówił. – Ludzie z Zachodu zawsze pytają o przygodę. Ale to było bardzo trudne. Ciężko to wyrazić słowami. Nikomu tego nie życzę – podkreślił.
Można powiedzieć, że Apa Sherpa poznał najwyższą górę świata jak własną kieszeń. Mógł też co kilkanaście miesięcy obserwować, jak się ona zmienia. Himalaista stał się świadkiem skutków ocieplenia klimatu i przeludnionego szczytu.
– Jest mniej śniegu i więcej kamieni. W basecampie kiedyś były piramidy lodowe wielkości domu, ale teraz tego nie widać. W 2008 r. zauważyłem, że topnieją wszystkie lodowce na całej górze – wyjaśniał.
Opowiedział też o wielkim sprzątaniu góry. Z jego danych wynika, że w sumie udało się do tej pory usunąć około 18 ton śmieci. To odpady pozostawiane przez wspinaczy z całego świata.
– Jest zbyt wielu ludzi, którzy chcą wspiąć się na Everest. To dlatego, że mamy teraz tylko jeden sezon wspinaczkowy. Kiedyś byliśmy w stanie spróbować wspinać się dwa razy w roku, jesienią i wiosną. Aktualnie, na jesieni, jest zbyt wiele lawin, więc ludzie próbują tylko wiosną i czekają na dobrą pogodę – tłumaczył.
"Trzeba słuchać żony"
Doświadczony himalaista nie ma wątpliwości, że Everest powinien być dostępny dla turystów, ale rząd w Nepalu musi wprowadzić ograniczenia, dotyczące zezwoleń dla wspinaczy, aby góra nie była tak zatłoczona. Wtedy częściowo rozwiązałby się też problem z nadmiarem śmieci na szlaku.
Apa Sherpa po raz ostatni wspiął się na najwyższy szczyt świata 11 maja 2011 r. – Moja żona kazała mi obiecać, że przestanę. To była trudna decyzja, ale w końcu jej posłuchałem. Za każdym razem, gdy z kimś rozmawiam, mówię: "Musisz słuchać tego, co mówi twoja żona" – wyjaśnił żartobliwie na koniec.