Fotoreporter zaatakowany na zgromadzeniu LGBT. Żeby ruszył proces, musi wskazać dane sprawcy i zapłacić

Łukasz Grzegorczyk
Jakub Szafrański miesiąc temu został zaatakowany i pobity, kiedy fotografował wydarzenie upamiętniające samobójczą śmierć transpłciowej Milo Mazurkiewicz. Fotoreporter ma teraz tydzień na to, by wskazać adres sprawcy, dostarczyć dowody i zapłacić za proces. W przeciwnym razie sprawa po prostu przepadnie.
Fotoreporter Jakub Szafrański został zaatakowany podczas zgromadzenia społeczności LGBT w Warszawie. Fot. Facebook.com / Jakub Szafrański
Milo Mazurkiewicz współpracowała z Grupą Stonewall wspierającą osoby LGBT. Transpłciowa działaczka popełniła samobójstwo na Moście Łazienkowskim, miesiąc temu odbyło się wydarzenie upamiętniające jej śmierć.

Zgromadzenie z udziałem społeczności LGBT nie przebiegało jednak w spokojnej atmosferze. Zaatakowany został m.in. Jakub Szafrański, fotoreporter, który pojawił się na miejscu. Z jego relacji na Facebooku wynika, że grupa została napadnięta przez kilku mężczyzn.

"Najpierw zaatakowali oni flagę zawieszoną na moście, a następnie uczestników i przechodniów, którzy próbowali reagować na agresję" – napisał. Szafrański robił tam zdjęcia, również padł ofiarą ataku. "Napastnik został unieszkodliwiony i przekazany policji, która przyjechała pół godziny po zgłoszeniu, bo nie mogli nas zlokalizować" – wyjaśnił.


"Mimo że byłem do tego zniechęcany przez funkcjonariuszy, zdecydowałem się pojechać (autobusem) na komisariat i złożyć zawiadomienie. Po tym, gdy kolejni policjanci na Wilczej, patrząc mi w oczy zadawali pytanie, czy coś mi się stało w wyniku ataku, zdecydowałem zrobić sobie zdjęcie, żeby przypadkiem mi samemu nie zaczęło się wydawać, że wyglądam tak na co dzień" – czytamy dalej w relacji Szafrańskiego.

Fotoreporter 3 lipca poinformował, że dostał zawiadomienie z sądu. "Moje oskarżenie ma charakter 'prywatny'. Mam wpłacić 300 złotych, wskazać dane personalne oskarżonego, datę i miejsce wydarzenia, oraz dowody, na których opieram oskarżenie" – ujawnił.

Na tym jednak nie koniec. "Musisz jeszcze dowiedzieć się jak się ten typ nazywa i dostarczyć dowody potrzebne do jego skazania oraz opłacić sobie proces. Mam na to 7 dni albo sprawy nie będzie" – dodał.

Szafrański nie ma wątpliwości, że całe to zdarzenie było zarówno "agresją homofobiczną, przestępstwem z nienawiści, jak i atakiem na dziennikarza podczas pracy". Fotoreporter podkreślił, że cały moment ataku jest udokumentowany na nagraniu, które można znaleźć na Facebooku.