Cwaniak z YouTube robi "fejm" na filmikach z kolizji. Pokazaliśmy je policji i są zdziwieni pewnym szczegółem

Adam Nowiński
Myślałem, że nic mnie już na drodze nie zaskoczy. Aż zobaczyłem film, jak facet specjalnie jedzie na kolizję z autem ciężarnej kobiety. Pierwsze pytanie, które mi się nasunęło, to "co ten koleś ma w głowie?", a tuż po nim "co on z tego ma?". Przecież nie chodzi mu chyba o satysfakcję czy sprawiedliwość. Zapewne to miłośnik adrenaliny, który chce szybko zdobyć internetowy fejm. No cóż, udało mu się. Po naszym zgłoszeniu sprawie przyjrzy się policja.
Warsaw Drive pokazuje jak poniekąd doprowadza do kolizji z innymi kierowcami w Warszawie. Zrzut ekranu z YouTube.com / Warsaw Drive
Na YouTube wybrał sobie chwytliwą nazwę kanału - Warsaw Drive. Oczywista sprawa, w końcu jeździ i uprzykrza życie kierowcom stolicy. Co o nim wiadomo? W zasadzie niewiele poza tym, że nie za bardzo potrafi składnie porozumiewać się po polsku, bo opisy jego filmików to twórczość z połączenia Burneiki i kolesia z reklamy Vytautas.

W serwisie też działa aktywnie dopiero od niedawna, bo jego najstarszy film (nagrał ich siedem) jest z końca maja tego roku. Sam o sobie pisze: "jestem kierowca, na tym kanalie będą pojawiać się moje przygodę drogowe. Subskrybuj i nie przegap nowy filmik". I to w zasadzie tyle - nie mówi nic na nagraniach, czasami tylko się śmieje. Śmieje się z kolizji ze starszym mężczyzną, ciężarną kobietą...


Chyba to tak bardzo rozjuszyło użytkowników serwisu Wykop.pl, bo postanowili wziąć się za youtubowego amatora ostrych wrażeń drogowych. Nie mogli przeboleć, że wybrał sobie za ofiary bezbronne osoby.

"Jedzie idealnie w martwym punkcie przez długi okres i czeka aż ktoś zrobi błąd. Ciekawe ile ma podejść zanim znajdzie kogoś, kto nie sprawdza dwa razy", "Zwykła Cebula za kółkiem, w końcu pora by się ktoś wziął za to ścierwo", "Chowa się w martwej strefie i czeka na błąd innego kierowcy - kanalia" - pisali w komentarzach użytkownicy Wykopu.

O włos od tragedii
Czy rzeczywiście tak jest? Przeanalizujmy jeden z jego filmików. Na tapetę weźmy na przykład "Wypadek/Kolizja z kobietą na Golfie / Warszawa". Warsaw Drive nie mógł się zdecydować, czy jego obrażenia były poważne lub też nie, bo podał oba terminy policyjne, ale mniejsza z tym.

WD, bo tak go będę nazywał w skrócie, napisał, że: "kobieta chciała ominąć samochód Poczty Polskiej i zawaliła światła. Powiedziała, że nie zauważyła w lusterku mego auta. Ja widziałem Golfa, ale manewru już nie było widać, bo siedzę niżej, niż wisi kamera". Czy naprawdę nie było widać tego, co robi kobieta w Volkswagenie?
YouTube.com / Warsaw Drive
W kadrze widać jak po prawej stronie jedzie niebieski Golf. Oba samochody nie jadą z zawrotną prędkością. Ciekawe jest to, że samochód WD trzyma się cały czas w martwym polu Volkswagena, chociaż jedzie lewym pasem, teoretycznie tym szybszym.

Nagle Golf zmienia pas, żeby wyminąć karetkę. Włącza kierunkowskaz i zjeżdża na lewy pas. Nasz WD jednak nie hamuje, tylko daje ponieść się ciągowi zdarzeń. A te mogły skończyć się tragicznie. Golf uderza w auto WD, a jego kierowca, najprawdopodobniej ciężarna kobieta, traci panowanie nad samochodem. Pojazd wykonuje piruet i z impetem wpada na sygnalizator świetlny.

Druga sytuacja
"Wypadek z dziadkiem" to kolejny film, na którym widać ewidentnie, że WD jedzie w martwym polu samochodu, który był przed nim. W tym przypadku to Peugeot kierowany przez, jak przyznał autor, starszego mężczyznę. W pewnym momencie musiał on zjechać na lewo, bo jego pas blokowały zaparkowane samochody. Ale jadący za nim WD nie myślał hamować. Po prostu pojechał na zderzenie.
YouTube.com / Warsaw Drive
Policja, która przyjechała na miejsce kolizji, obejrzała nagranie i stwierdziła, że zawinił kierowca Peugeota i to on dostał mandat. Czy postąpiłaby tak samo, gdyby widziała całokształt "twórczości" WD i jego ofiarne udostępnianie swoich kolizji do kompilacji wypadkowych? O analizę materiałów poprosiliśmy stołeczną komendę policji.

– Kierowca, który rejestruje zdarzenia drogowe ze swoim udziałem, uczestniczył w dwóch zdarzeniach rozliczanych przez załogi Wydziału Ruchu drogowego KSP. W obydwu przypadkach policjanci będący na miejscu jako sprawcę zdarzenia wskazali innych kierujących i zakończyli interwencję postępowaniem mandatowym. Pozostałe zdarzenia opublikowane w internecie nie były obsługiwane przez policję – mówi nam st. asp. Rafał Retmaniak z Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Stołecznej Policji.

Będzie dochodzenie?
Sprawa wzbudziła jednak zainteresowanie policji, którą zdziwiła ilość kolizji w tak krótkim czasie.

– Biorąc pod uwagę ilość zdarzeń drogowych, jaka miała miejsce w krótkim okresie czasu oraz, według naszej oceny, możliwość zareagowania ze strony poszkodowanego na zaistniałą sytuację na drodze, istnieje podejrzenie celowego doprowadzenia do tych zdarzeń, a w konsekwencji do wymuszania odszkodowań od sprawców zdarzeń drogowych z ubezpieczenia OC. Dlatego Wydział Ruchu Drogowego KSP przekazał sprawę Wydziałowi Dochodzeniowo-Śledczemu do rozpatrzenia, a w przypadku potwierdzenia naszych podejrzeń, do podjęcia niezbędnych czynności w sprawie – informuje st. asp. Retmaniak.

Internet wydał już wyrok na Warsaw Drive. Czy jest słuszny? Nie nam to oceniać, bo to, czy kierowcy będzie groził proces lub jakiekolwiek konsekwencje, zależy od ustaleń policji i od działania tych, z którymi zderzył się jego samochód. Jednego jednak możemy być pewni – jego kariera w sieci i na YouTube nie potrwa długo.