Blisko 75 proc. Polaków mówi NIE temu pomysłowi. Rząd zapewnia jednak, że nie wprowadzi bykowego

Dawid Wojtowicz
Blisko 3/4 Polaków mówi NIE tzw. bykowemu. Tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez Ogólnopolski Panel Badawczy Ariadna na zlecenie portalu WP. Ankieta stanowi odpowiedź na pomysł Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, o którym zrobiło się głośno pod koniec czerwca. Czym jest bykowe?
Bykowe to podatek nakładany na osobę nieposiadające dzieci. W Polsce obowiązywał on w czasach PRL do 1973 roku. Czy może jeszcze raz wejść do naszego systemu podatkowego? 123rf.com
Za określeniem "bykowe" kryje się dziś podatek pobierany od osób bezdzietnych. W XVI wieku tak nazywano opłatę, jaką otrzymywali właściciele byków za pokrycie krów. W tym i następnym wieku niekiedy posługiwano się tą nazwą, by także określić podatek "karny" nakładany na osobę za spłodzenie nieślubnego dziecka.

Jak widać, definicja tego pojęcia wyewoluowała w coś zupełnie przeciwnego względem pierwotnego znaczenia. W Polsce współczesne rozumienie bykowego ma swoje źródło w podatku pobieranym od osób bezdzietnych, nieżonatych i niezamężnych w czasach PRL. Najpierw płaciły go osoby powyżej 21. roku życia, a później od 25. roku życia.
Bykowe, czyli podatek od osób bezdzietnych, płaciły w PRL osoby od 21 roku życia, a następnie 25 roku życiaWikimedia Commons
W okresie minionego ustroju bykowe polegało na podwyższeniu kwoty podatku dochodowego o 20 proc. osobom nieposiadającym dzieci. 10 proc. płacili zaś ci, którzy byli w związku małżeńskim od dwóch lat, ale bez dzieci. Podatek zniesiono w 1973 roku. Dziś dyskusja o nim wróciła jak bumerang za sprawą niejawnego dokumentu MSWiA.


Pod koniec czerwca dotarła do niego "Rzeczpospolita". Co ciekawe, pomysł wprowadzenia bykowego dla bezdzietnych Polaków został zarysowany w ramach przygotowań resortu do nowej polityki imigracyjnej. Ministerstwo szybko jednak pospieszyło z wyjaśnieniem, że opisany przez dziennikarzy projekt to tylko wstępna koncepcja.

W połowie lipca, tym razem w reakcji na publikację w "Gazecie Wyborczej", resort jeszcze raz zapewnił, że bykowe nie znajduje się w planach rządu. W opublikowanym komunikacie prasowym znalazło się oświadczenie szefowej MSWiA Elżbiety Witek, że "nie są i nie będą prowadzone żadne prace nad opodatkowaniem osób bezdzietnych".
"Nie są i nie będą prowadzone żadne prace nad opodatkowaniem osób bezdzietnych" – takie oświadczenie można było przeczytać w niedawnym komunikacie MSWiA.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Prawdą natomiast jest, że w kręgach rządowych można znaleźć osoby prywatnie popierające ideę bykowego. W 2018 roku wiceminister infrastruktury i rozwoju Artur Soboń podzielił się swoją opinią, że osoby bezdzietne powinny być obciążone takim podatkiem. Jego zdaniem taki impuls do zakładania rodzin poprawiłby sytuację demograficzną kraju.

O tym, co o bykowym sądzą Polacy, nie zostawia złudzeń badanie na panelu Ariadna przeprowadzone na próbie 1040 osób, które ukończyły 18. rok życia. Wynika z niego, że aż 72 proc. ankietowanych sprzeciwia się wprowadzeniu bykowego. Za takim podatkiem opowiada się tylko 16 proc. badanych. 12 proc. nie ma zdania na ten temat.

Warto podkreślić, że w tej kwestii zgodni są i wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, i Platformy Obywatelskiej. Przeciwne nowemu podatkowi jest aż 72 proc. osób głosujących na partię rządzącą oraz 75 proc. osób głosujących na główną partię opozycyjną. Podział na zwolenników i przeciwników tego rozwiązania nie przebiega więc wedle różnic politycznych.

Gdyby wprowadzono bykowe, według szacunków portalu money.pl na jego celowniku znalazłoby się ok. 4 mln Polaków (blisko 25 proc. osób pracujących). Na pytanie "od kiedy taki podatek może wejść?" nie da się odpowiedzieć. Przed wyborami – na pewno nie. A po wyborach? Oficjalnie nie ma go w programie żadnej znaczącej partii politycznej w Polsce.