"Mieli wylądować, wrócić i przeżyć". 50 lat temu człowiek stanął na Księżycu

Kamil Rakosza
O godz. 3:40 polskiego czasu Neil Armstrong wyszedł na pierwszy w historii spacer po powierzchni Księżyca. Jego "mały krok" śledziły oczy setek milionów ludzi na całym świecie. O jednym z największych osiągnięć ludzkości rozmawialiśmy z profesorem Pawłem Moskalikiem z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk.
50 lat temu człowiek stanął na Księżycu. Fot. By NASA Neil A. Armstrong - Great Images in NASA Description, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=6449728
Kiedy Neil Armstrong postawił stopę na Księżycu, Pan był jeszcze małym chłopcem. Jak zapamiętał Pan to wydarzenie?

Miałem wtedy osiem lat i było to dla mnie bardzo ekscytujące doświadczenie. Spacer po powierzchni Księżyca był transmitowany w polskiej telewizji bardzo późno w nocy. On zaczynał się koło godz. 3:40 czasu polskiego i, po raz pierwszy w życiu, rodzice pozwolili mi oglądać telewizję o takiej porze. No, ale działo się jednak coś nadzwyczajnego.
Jakość obrazu pozostawiała wiele do życzenia. Po ekranie przesuwały się jakby duchy, obraz był bardzo rozmyty i czarno-biały. Mimo to byłem niesamowicie podekscytowany całym wydarzeniem.


Jak ocenia Pan wkład misji Apollo 11 w rozwój nauki i nie tylko? Lądowanie na Księżycu ma w końcu specjalne miejsce w kulturze.

Załoga Apollo 11 miała za zadanie wylądować, wrócić i przeżyć. To było najtrudniejsze lądowanie ze wszystkich, ponieważ wcześniej nikt na Księżycu nie lądował. Prawdziwe zadania naukowe zaczęły się od następnych lotów.

Program Apollo został zainicjowany z powodów politycznych. Przyniósł jednak bardzo ciekawe rozwiązania inżynieryjne. Wiele osiągnięć Apollo jest użytecznych do dzisiaj. Choćby mikroprocesory, wymyślone na potrzeby tego programu, które dziś mamy w komputerach, tabletach i smartfonach. To stworzyło zupełnie nową gałąź przemysłu.

Z czysto naukowego punktu widzenia, pięć kolejnych misji Apollo zbadało różne miejsca na powierzchni Księżyca, dzięki czemu dowiedzieliśmy się bardzo dużo o geologii i historii naszego satelity, a także o historii Ziemi. A są one mocno ze sobą powiązane. Być może nie są to informacje użyteczne na co dzień. Warto jednak wiedzieć, jak powstało najbliższe otoczenie Ziemi.
Fot. By NASA - http://www.hq.nasa.gov/alsj/a11/AS11-40-5903HR.jpghttp://www.archive.org/details/AS11-40-5903 (TIFF image), Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3847764
Na jakie problemy natrafili członkowie załogi lotu Apollo 11?

Głównym problemem było przestrzelenie miejsca lądowania. Wybrali takie, na którym było płasko, równo, żadnych kraterów. Lądowanie miało zatem pójść łatwo. Tymczasem, z powodu anomalii pola grawitacyjnego, Neil Armstrong poleciał siedem kilometrów dalej. I okazało się, że tamten teren nie nadaje się aż tak dobrze do lądowania, a w szczególności jest tam dużo kamieni.

Armstrong musiał szukać miejsca do lądowania, co oczywiście zżera paliwo. Efekt był taki, że późniejszy pierwszy człowiek na Księżycu lądował w przeświadczeniu, że jest na resztkach paliwa. Jego wskaźnik pokazywał, że starczy mu go na siedem sekund lotu. Sytuacja była nerwowa. Armstrong zachował się jednak jak prawdziwy zawodowiec i posadził lądownik bezbłędnie. Przy tętnie 180.
Późniejsze badania wykazały, że paliwa było więcej. Urządzenie pomiarowe wskazujące jego poziom było niedokładne. Okazało się, że starczyło go na jakieś 40 sekund lotu. W kolejnych lądownikach księżycowych LM przyrząd został udoskonalony.

Te wszystkie teorie spiskowe, które powstały na przestrzeni lat, były mocno widoczne już wtedy?

Moim zdaniem jest to zagadnienie z pogranicza socjologii i psychologii. To te nauki powinny objaśnić dlaczego ludzie chcą wierzyć w takie dziwne historie. Wiemy na pewno, że Amerykanie byli na Księżycu. Rosjanie patrzyli im na ręce, ponieważ byli drugą stroną tego wyścigu – gdyby ich adwersarze chcieli oszukiwać, nie uszłoby to uwadze Rosjan. Zrobiłaby się z tego wielka afera.
Po misji Apollo 17 NASA zaprzestała kolejnych załogowych lotów na Księżyc. W podboju Srebrnego Globu coraz wyraźniej wybija się jednak kierunek azjatycki – Chiny i Indie.

To jednak zupełnie inny rodzaj eksploracji. Chińczycy posyłają próbniki a nie ludzi. Jak na razie są na etapie odgrażania się, że za kilka lat wyślą tam człowieka. Do posyłania próbników Amerykanie wrócili jeszcze przed Chińczykami.

Misja Apollo 17 miała miejsce w roku 1972, ostatni radziecki próbnik księżycowy poleciał w roku 1976. Później w zakresie lotów na Księżyc nie działo się nic aż do roku 1994. Wtedy wystartowała misja Clementine, a w kolejnych latach jeszcze kilka innych misji amerykańskich. Do nowej fali badań Księżyca dołączyły potem Japonia, Chiny i Indie. Znamienne jest to, że w tym gronie brakuje Rosjan, którzy kiedyś byli głównym konkurentem USA.

Wzrost zainteresowania naszym naturalnym satelitą jest spowodowany również tym, że pojawiły się nowe możliwości badawcze. Dysponujemy znacznie lepszym sprzętem, pozwalającym robić dokładne mapy geologiczne czy mapy topograficzne z dokładnością rzędu 1 m.

Mamy dziś dokładne mapy całej powierzchni Księżyca, których nie było w czasie programu Apollo. Wtedy mapowano wyłącznie miejsca w okolicy równika, czyli tam, gdzie potencjalnie mógł wylądować człowiek. Podobnie z mapami pola grawitacyjnego. Kilka lat temu została wysłana amerykańska misja GRAIL, która miała na celu zbadanie właśnie pola grawitacyjnego.

Odkryliśmy również rzecz najważniejszą. Otóż wydaje się, że na Księżycu jest woda w postaci lodu. Jeszcze w tym miesiącu ma zostać wysłany indyjski próbnik Chandrayaan-2, mający wylądować w okolicach podbiegunowych Księżyca i sprawdzić obecność wody na miejscu. Jeśli wcześniejsze pomiary wykonane z orbity się potwierdzą to będzie to odkrycie o ogromnym znaczeniu.