Ministerstwo wzięło się za zabytkowe rejestracje. Niedługo będzie trudniej o "żółte blachy"

Adam Nowiński
Wyrobienie zabytkowych tablic rejestracyjnych w swoim starym samochodzie jest nie tylko ciekawym wyróżnikiem pojazdu, ale po prostu się opłaca. Posiadacze zabytkowych aut nie muszą m. in. co roku stawiać się na przeglądach kontrolnych. Okazuje się, że dotychczasowe przepisy były jednak zbyt pobłażliwe i "żółte blachy" mogli mieć już posiadacze Golfów II czy BMW E30. Ma się to jednak zmienić.
Zabytkowość tego samochodu jest niepodważalna, ale są przypadki, gdzie jeden z ostatnich roczników Fiata 126p jeździ z żółtą rejestracją... Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
Obecnie, żeby zarejestrować samochód jako zabytkowy musi ono trzeba spełniać trzy warunki: mieć przynajmniej 25 lat w przypadku zwykłych aut, jego produkcja zakończyła się minimum 15 lat wcześniej i posiada 75 proc. oryginalnych części. Trzeba też mieć na uwadze, że samochód musi rzeczywiście być ważny w historii motoryzacji.

Oczywiście jak w przypadku większości przepisów da się je nagiąć. Jeśli nasza charyzma przekracza skalę i uda nam się przekonać rzeczoznawcę, że naszym samochodem jeździła prawdziwa gwiazda, a to, że ma np. 15 lat to nie argument, wtedy także możemy uzyskać żółte tablice do naszego wozu.


I nie wiedzieć czemu w Polsce żyje naprawdę wiele osób o ponadprzeciętnej charyzmie, ponieważ na drogach mamy mnóstwo pojazdów, które nie spełniają powyższych trzech warunków, a mają status samochodów zabytkowych lub spełniają je, ale nie mają żadnego znaczenia dla historii motoryzacji. I tak zabytkiem będzie Syrena jak również Volkswagen Golf II.

Profit jest oczywisty, więc jest reakcja ministra
Żółte tablice rejestracyjne dodają nie tylko +5 do wyglądu pojazdu, ale są także dobrą inwestycją. Zabytkowe auto można bowiem ubezpieczyć w zakresie OC na określony czas i nie musi ono przechodzić badań technicznych. Nie wspominając już o niższym koszcie OC.

Powstające w tym oszczędnościowym duchu patologie coraz cześciej zgłaszane są przez rzeczoznawców i konserwatorów zabytków, którzy meldują o tym w Ministerstwie Kultury. Dlatego też minister Piotr Gliński postanowił działać. Chce przede wszystkim zaostrzyć i doprecyzować przepisy dot. przyznawania żółtych rejestracji. Zdaniem portalu Autokult.pl chodzi o to, by wymagać od właściciela pojazdu przedstawienia rzeczywistej wartości historycznej.

Małe tablice niezgody
Tymczasem urzędnicy pracują nad małymi tablicami rejestracyjnymi. Jak to w Polsce często bywa, świetny pomysł i ułatwienie dla pewnej grupy obywateli okazał się rajem dla kombinatorów i miłośników (wątpliwej jakości) wyróżniania się. Małe tablice są dostępne od lipca i niestety nie są one wykorzystywane tylko w samochodach, które nie mają możliwości zamontowania pełnowymiarowych "blach".

Wprowadzenie mniejszych tablic było więc pójściem na rękę tym kierowcom. Na rękę, bo warto też zaznaczyć, że ceny małej tablicy były takie same, jak w przypadku jej większej poprzedniczki: 256 zł za tablicę i kartę pojazdu oraz 180,50 zł, jeśli kartę pojazdu już się ma.

Jednak to, co miało być ułatwieniem, stało się pewnego rodzaju... pośmiewiskiem. Bo małych blach wcale nie zamawiają tylko właściciele Mustangów czy Chevroletów. Ba, tych jest nawet mało. Małe tablice zamawiają najczęściej ci, którzy mają... stare samochody z Europy. Dlatego sprawą zajmują się już urzędnicy w wielu wydziałach komunikacji w Polsce, którzy sprawdzają auta, którym wydano małe tablice.