Oskarżyli prezydenta o łamanie konstytucji i zaczęli działać. Tak w Czechach pokazują, że nie ma na to zgody

Katarzyna Zuchowicz
Skarga konstytucyjna na prezydenta – zabrzmiało groźnie. A właśnie projekt takiej inicjatywy przegłosował czeski Senat. Od dawna grupa senatorów zarzucała prezydentowi naruszanie konstytucji. Nad skargą pracowali już od początku roku. "To wstęp do ewentualnego pozbawienia prezydenta urzędu" – rozległy się teraz komentarze. Co to może oznaczać dla Milosza Zemana? I czy można doszukiwać się porównań z Polską?
Czeski Senat przegłosował projekt skargi konstytucyjnej przeciwko prezydentowi Miloszowi Zemanowi. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta
Głosowanie w Senacie odbyło się w środę. By skarga na prezydenta została przekazana do Trybunału Konstytucyjnego, potrzeba było 45 głosów. "Za" głosowało 48 senatorów, 27 było przeciwko. Izba wyższa czeskiego parlamentu liczy 81 senatorów.

– To pierwsza poważna próba ograniczenia działań prezydenta, które naruszają konstytucję. Prezydent Zeman wie, że dziś na scenie politycznej w kraju nie ma żadnej przeciwwagi. Premier jest bardzo słaby, zależny od niego. Dlatego prezydent próbuje grać swoją grę, nie ma żadnych ograniczeń. Konstytucja jest przez niego elastycznie interpretowana – mówi naTemat Martin Ehl, szef działu zagranicznego gazety "Hospodářské noviny".


Senat, jak podkreśla dziennikarz, jest dziś jedyną instytucją, która jest w rękach opozycji i może na jego działania zareagować. – Ta skarga konstytucyjna to po prostu próba, by wreszcie coś zrobić. By pokazać, że jest grupa polityków, która – choć nie ma większości w parlamencie – jest w stanie zareagować, by ograniczyć działania prezydenta. I powiedzieć, że są jakieś granice – ocenia.

"Prezydent jest najsilniejszym graczem"
Być może niejednemu Polakowi zaraz przyjdzie do głowy porównanie z Polską i zarzutami o łamanie konstytucji, które za" dobrej zmiany" padają pod adresem Andrzeja Dudy. Tu jednak sytuacja jest nieco inna. Zarzuty są innej kategorii, inna jest też pozycja prezydenta.

– Prezydent w Czechach jest dziś najsilniejszym graczem. Może robić co chce, nie zna granic. Nie może już startować na kolejną kadencję, więc maksymalnie wykorzystuje tę sytuację. W Polsce najsilniejszym graczem jest Jarosław Kaczyński. Ma większość parlamentarną, może przeforsować cokolwiek. Prezydent, choć według konstytucji ma większe uprawnienia niż w Czechach, jest tylko jednym z graczy po stronie Kaczyńskiego – zauważa nasz rozmówca.

Sprzecznie z polityką rządu
Milosz Zeman jest prezydentem Czech od 2013 roku. Znany jest z popełniania gaf, kontrowersyjnych wypowiedzi i bliskich relacji z Rosją, np. wyjazdów do Moskwy na Paradę Zwycięstwa 9 maja.

W skardze przeciwko niemu zawarto osiem konkretnych punktów. Dotyczą m.in. mianowania członków rządu – od miesięcy prezydent nie zaakceptował kandydata na ministra kultury, którego przedstawił premier.

Jest też mowa o działaniach prezydenta w polityce zagranicznej, które uważane są za sprzeczne z polityką rządu. – Za politykę zagraniczną w Czechach odpowiedzialny jest rząd, a nie prezydent. A prezydent w stosunkach z Chinami czy z Rosji działa zupełnie odwrotnie – tłumaczy Martin Ehl.
Martin Ehl

Sam może nie ma wielu biznesowych interesów, ale ludzie z jego otoczenia je mają. I nie chodzi tylko o interesy Chin, ale również Czechów, którzy w Chinach prowadzą biznesy. Np. najbogatszy Czech, który jest w kontakcie z prezydentem, ma duże interesy w Chinach i zależy mu, żeby polityka Czech w Chinach była przyjazna.

Jest też zarzut dotyczący spotkań prezydenta i osób z jego otoczenia z sędziami. Według senatorów narusza to niezawisłość wymiaru sprawiedliwości.

Co na prezydent Zeman? Jego rzecznik stwierdził, że Senat definitywnie zszedł do poziomu współczesnego komitetu centralnego partii komunistycznej. Na Twitterze napisał, że w ten sposób opluto wolność, demokrację i konstytucję. Jak podaje Onet, sam prezydent nazwał wcześniej projekt skargi "konstytucyjnym analfabetyzmem".

Krok do odwołania prezydenta?
Kilku senatorów od miesięcy pracowało nad tym dokumentem. W komentarzach odbiera się go jako pierwszy krok do odwołania prezydenta. Choć w Czechach dobrze wiedzą, że na dzień dzisiejszy jest to mało realne. Skargę musi jeszcze zaakceptować Izba Poselska.

– Tam potrzeba poparcia 120 deputowanych z 200. A na to dziś nie ma szans. Żeby Trybunał Konstytucyjny rozpatrzył skargę, coś musiałoby się wydarzyć przez lato – reaguje Martin Ehl.

W Czechach taka skarga ma już swój precedens – w 2013 roku senatorowie złożyli ją przeciwko Vaclavowi Klausowi, zarzucając mu zdradę stanu. Została jednak odrzucona przez Trybunał.

Bez względu na los obecnej, informacja i tak poszła w świat. "Czescy senatorowie twierdzą, że prezydent naruszył konstytucję"–napisała np. agencja AP, a za nią amerykańskie media. "Nie bardzo ich to interesuje"
W ostatnich miesiącach byliśmy świadkami wielkich demonstracji w Czechach. Od kwietnia wychodzili na ulice protestując przeciwko premierowi. Ostatnia manifestacja pod koniec czerwca była rekordowa, największa od 1989 roku. Ponad 250 tysięcy żądało w Pradze ustąpienia Andreja Babisza.

– Czesi żądają dymisji premiera Babisza w związku z tym, że policja w toku śledztwa uznała, że można mu postawić zarzuty dotyczące wyłudzenia, oszustwa i działania na szkodę Unii Europejskiej, co jest zagrożone karą kilku lat więzienia – mówił w rozmowie z Anną Dryjańską Jakub Medek, dziennikarz TOK FM.

Czy Czechów tak samo obchodzą zarzuty senatorów wobec prezydenta? – Nie bardzo ich to interesuje. Część mieszkańców Czech bawi się tym, co on robi. Dla wielkiej części społeczeństwa prezydent jest komikiem. Nie zauważają, na ile ważne jest to, jak jego działania wpływają to na politykę kraju i jego wizerunek – odpowiada Martin Ehl.

Dziennikarz uważa jednak, że bardzo dobrze się stało, że Senat przegłosował taką inicjatywę: – Nie sądzę, że to zmusi prezydenta do czegokolwiek. Ale w tym momencie jest to symbol próby przeciwstawienia mu się.