"Wołali za mną 'zabójca psów'". Przez fatalną pomyłkę pan Adam drżał o bezpieczeństwo swojej rodziny

Kamil Rakosza
Adam Kuśnierz opowiedział nam historię fatalnej pomyłki, której padł ofiarą. Pewien zły człowiek rozjechał psa, a wszystko spadło na Bogu ducha winnego pana Adama. Wszystko przez zbieżność nazw firm przedsiębiorców.
Firma Spaw-Dam Adama Kuśnierza została pomylona z firmą Dam-Spaw, przez co na spawalnika spadła lawina hejtu. Fot. Facebook / Adam Kuśnierz
Zaczęło się od tego, że na stacji benzynowej w Nowej Soli, zwyrodnialec przejechał busem po suczce Molly. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt udostępniło nagranie ze stacji paliw na Facebooku i zaczęło się poszukiwanie winnego. "Winowajca" zresztą bardzo szybko się znalazł, a pod jego adresem zaczęły sypać się ku*wy, ch*je i inne obelgi. Po czym okazało się, że to wcale nie ten człowiek. Przez fatalną pomyłkę spadła na Pana lawina hejtu. Bał się Pan o swoją rodzinę?


Przez cały dzień w internecie krążyły najróżniejsze obelgi pod moim adresem. Nazywano mnie mordercą, zbrodniarzem, zabójcą psów. Dostałem też telefon, w którym ktoś najpierw spytał o wykonanie metalowej barierki, a potem zaczął rzucał mięsem. Jasne, że się bałem.

Ktoś z internautów przypisał moją firmę do filmiku pokazującego kierowcę busa, który rozjechał psa na stacji benzynowej. Nazwa mojej działalności jest bardzo podobna do firmy, w której pracuje winowajca. Ja działam pod Spaw-Dam Adam Kuśnierz, natomiast na karoserii samochodu sprawcy widnieje nazwa Dam-Spaw Damian Kochniarz. Wystarczyło wejść na moją stronę internetową, by zweryfikować fakty.

Uważam, że kierujący pojazdem powinien ponieść karę za to, co zrobił. Czy poza tymi obelgami w internecie czy przez telefon, ktoś zaczepiał Pana na ulicy?

Kiedy przyjechałem zostawić swoje dziecko w żłobku w Oleśnicy, dwójka dwudziestoparolatków zaczęła rzucać za moimi plecami hasło "zabójca psów". Dlatego boję się o bezpieczeństwo.

Zgłosił to Pan?

Tak, zostało to zgłoszone na policję. Nie wiem, co mogłoby się zdarzyć za dzień czy dwa. Czy ktoś np. nie porysowałby firmowego samochodu. Dodatkowo na jego powierzchni reklamuje się także biuro rachunkowe mojej narzeczonej, więc ktoś, w akcie nienawiści, mógłby zaszkodzić także jej. Skąd mam wiedzieć, komu co może odwalić?

Mam wrażenie, że trzeba tę sytuację w jakiś sposób nagłośnić. Żeby ludzie mieli świadomość, że trzeba się dziesięć razy zastanowić nad tym, czy ich zachowanie nie godzi w bezbronne, niewinne osoby. No właśnie najgorsze w Pana historii jest to, że ludzie rozpoczęli lincz, nie sprawdzając nawet, kim Pan jest.

No właśnie o to chodzi. To jest kilkaset osób, które bezmyślnie udostępniły moje dane w internecie, narażając mnie i moją rodzinę na czyjąś agresję. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby wcześniej to sprawdzić. A przecież zbieżność firm czy nazwisk to całkiem powszechne zjawisko w Polsce. Czuję się bardzo skrzywdzony psychicznie. Tak nie może być.

Tyle się mówi o walce z mową nienawiści w internecie, a ja mam wrażenie, że nikt nad tym nie panuje. Facebook nie reagował, kiedy wyzywano mnie od najgorszych sku*wysynów. Żaden z moderatorów nie zadał sobie trudu, żeby zatrzymać ten nienawistny młyn. Żaden z moderatorów nie sprawdził, że celem ataku jest zupełnie niewinny człowiek. I to właśnie do nich mam największe pretensje.

Chciałbym też pociągnąć do odpowiedzialności osobę, która odpowiada za powiązanie mnie z prawdziwym sadystą, który rozjechał psiaka na stacji. Usłyszał Pan choć jedno "przepraszam"?

Ludzie piszą do mnie teraz z przeprosinami, ale mam wrażenie, że wszyscy oni uważają, że nic wielkiego się nie stało. To takie, "sorry, ale po co ta afera?". No tak, ale ich nikt nie szkalował przez pół dnia, wyzywając od najgorszych. Ich nikt nie zaczepiał przy żłobku, nazywając "zabójcą psów".