Historia o "ataku na Kempę" ostatecznie legła w gruzach. Świadek opowiedział jak było naprawdę

Adam Nowiński
Incydent w Brukseli z europosłanką PiS Beatą Kempą nie był wcale... incydentem z europosłanką Beatą Kempą – taką informację podała brukselska prokuratura, którą przytacza RMF FM. Agresywni mężczyźni poróżnili się z kierowcą Parlamentu Europejskiego, a cała sytuacja nie miała nic wspólnego z Polką. Świadkowie podają dodatkowo, że była to zwykła kłótnia o stłuczkę z pijanymi mężczyznami.
Prokuratura i świadkowie opowiedzieli jak naprawdę było z atakiem na kierowcę Kempy. Fot. Maciej Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Media narodowe chciałyby pewnie innego scenariusza, ale brukselska prokuratura pokazała, że nie taka Bruksela dla PiS straszna i nie wszystko kręci się wokół partii Jarosława Kaczyńskiego. Jak podaje RMF FM, które powołuje się na informacje od rzeczniczki belgijskiej prokuratury Magali Jeumont, incydent, do którego doszło w czwartek przed hotelem w dzielnicy Ixelles, nie miał żadnego związku z europosłanką Beatą Kempą.

Mało tego, nie był wymierzony w bezpośredniego kierowcę europosłanki, ale w pracownika Parlamentu Europejskiego, który pracuje jako szofer. Z informacji świadka zdarzenia wynika, że była to zwykła szarpanina z pijanymi mężczyznami. Poszło o stłuczkę. Agresorzy oskarżyli kierowcę o zarysowanie ich samochodu podczas parkowania. Ciągnęli go za koszulę i wyzywali.


Policji też nie wezwała Kempa, a zdaniem świadka recepcjonistka hotelu. Europosłanka w ogóle nie uczestniczyła w zdarzeniu. Jadła wtedy śniadanie. Gdy zauważyła sytuację stała przy recepcji. Trochę to odbiega od relacji, którą europosłanka złożyła w TVP Info. Jej zdaniem np. kierowca miał być dotkliwie pobity.

źródło: RMF 24