"Solidarni z Białymstokiem" przeszli ulicami Warszawy. Tłum maszerował w obronie praw ludzi LGBT

Paweł Kalisz
Wydarzenia z Białegostoku uruchomiły lawinę. O homofobicznych atakach na osoby ze środowisk LGBT raportowały nawet zagraniczne media. tydzień po ataku kiboli na "Marsz Równości" w obronie wolności i równości ulicami Warszawy przeszedł marsz "Solidarni z Białymstokiem".
W Warszawie setki osób przyszło wyrazić sprzeciw wobec tego, co stało się tydzień wcześniej na "Marszu Równości" w Białymstoku. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
"Warszawa przeciw przemocy. Solidarni z Białymstokiem" – pod takim hasłem spotkały się na placu Defilad w Warszawie setki osób. Wszyscy mieli jeden wspólny cel – pokazać, że nie ma zgody na takie wydarzenia, jakie miały miejsce tydzień temu w Białymstoku.

Przypomnijmy, że podczas "Marszu Równości" uczestników przemarszu zaatakowali kibole i narodowcy. Poleciały butelki i kamienie, Powszechnie też wyzywano sympatyków LGBT. "W obliczu zajść z 20 lipca 2019 brakuje nam słów, dzięki którym moglibyśmy wyrazić, jak głębokie towarzyszy nam poczucie krzywdy, niesprawiedliwości i zwyczajnej, ludzkiej złości na to, co się stało" – napisali na Facebooku organizatorzy "Marszu Solidarności z Białymstokiem".


W tłumie warszawiaków widać było polityków opozycji, w tym Michała Szczerbę z PO, Adriana Zandberga z Razem, rzeczniczkę SLD Annę-Marię Żukowską i wiceprezydenta Warszawy Pawła Rabieja. – Dziękuję za wsparcie, które płynie z całego świata, ale przede wszystkim tym, którzy byli z nami w sobotę w Białymstoku. Nasze miasto nie jest domem dla kiboli i homofobów, ani polityków i hierarchów, którzy podżegają do przemocy – krzyczała z mównicy aktywistka Anastazja Stasiewicz z "Tęczowego Białegostoku".

Po zamieszkach w Białymstoku z ofiarami przemocy i nagonki na mniejszości solidaryzują się ludzie w całej Polsce. We wtorek sprzeciw wobec działań środowisk ideologicznie bliskich partii rządzącej najmocniej wybrzmiał pod gdańskim Dworem Artusa.

Gdańszczan, którzy protestowali przeciwko agresji i przemocy, nie odstraszył nawet deszcz. Ich znakiem rozpoznawczym stały się parasolki, tak jak podczas Czarnych Protestów. Tym razem postawiono jednak na te kolorowe, można powiedzieć tęczowe.

źródło: "Gazeta Wyborcza"