PiS siał wiatr i zebrał burzę. Polityczne kulisy ataku na uczestników Marszu Równości w Białymstoku

Paweł Kalisz
W najnowszym "Newsweeku" czytamy, iż uczestnicy białostockiego Marszu Równości zgodnie podkreślają, że gdyby nie ochrona policji, przemarsz zakończyłby się pogromem ze strony kontrmanifestantów. A za wszystko odpowiadają politycy PiS, którzy z jednej strony podburzają tłum, a z drugiej zapewniają bezkarność tym, którzy atakują uczestników Marszu. Padają konkretne nazwiska.
PiS jest na rękę to, co się stało w Białymstoku, to odwraca uwagę elektoratu od problemów gospodarczych. Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Gazeta
– Rola PiS-owskiego marszałka województwa jest bardzo parszywa. Zagonił tylu ludzi do tego, żeby nas bili, wyzywali i na nas pluli. A potem im za to podziękował, powiedział, że wzięli udział w pięknym wydarzeniu – powiedziała Katarzyna Rosińska z Tęczowego Białegostoku w rozmowie z tygodnikiem "Newsweek".

– To był rozwścieczony tłum, płonący żądzą wyładowania agresji, to była nieokiełznana nienawiść – dodał naczelny lokalnej "Gazety Wyborczej" Grzegorz Dąbrowski. Jak relacjonuje, jeszcze zanim marsz się zaczął, na przejściu dla pieszych zobaczył, jak starszy mężczyzna mówi komuś przez telefon: "Mam na tych skurwysynów zgniłe jajka". Dziennikarz wspomina tłum, który stał pod pomnikiem Bohaterów Ziemi Białostockiej i skandował "Pedały wypierdalać!".


– W Marszu Równości szło tysiąc osób, otoczonych przez blisko cztery tysiące kontrdemonstrantów – mówi "Newsweekowi" wiceprezydent Białegostoku Przemysław Tuchliński. – Widzieliśmy, jak łapią tych, którzy próbowali się przedostać na plac NZS. Jak ich szarpią, biją, zabierają im rzeczy, a policja próbuje reagować. Na nagraniach widać, jak działacze PiS dyrygują tłumem przy katedrze – wspomina wiceprezydent.

Wszyscy podkreślają, że sytuacja zaczęła się zaogniać w niedzielę 7 lipca, gdy w białostockich kościołach rzymskokatolickich odczytano odezwę metropolity Tadeusza Wojdy. "Jest to inicjatywa obca naszej podlaskiej ziemi. Powtarzamy za kardynałem Stefanem Wyszyńskim: 'Non possumus' – nie możemy się na to zgodzić!" – napisał w liście do parafian arcybiskup.

Do tego doszły głosy polityków PiS: tych z Białegostoku, ale i z Warszawy. Działacze opozycji sugerują, że lokalni PiS-owscy chuligani są przekonani, że mają przyzwolenie z centrali, bo prześladowanie ludzi LGBT jest PiS na rękę. Łatwiej będzie PiS wygrać wybory walcząc z "gender" i homoseksualizmem, niż tłumacząc się z wież Kaczyńskiego, działki Morawieckiego, czy lotów Kuchcińskiego.

Więcej czytaj w najnowszym tygodniku "Newsweek"