Miała wszystko, ale czuła, że się dusi. Teraz żyje pełnią życia i pokazuje kobietom, jak przestać się zmuszać

Ola Gersz
Patrycja Załug miała dobrze prosperujący biznes, ładne mieszkanie - życie jak z obrazka. Pozornie. Pewnego dnia dotarło do niej, że nie czuje się szczęśliwa. Nagle poczuła, że nie da rady dłużej zadowalać innych i nie ma siły zmuszać się do czegoś, czego nie chce. I... przestała. Wyprowadziła się, przestała się przepracowywać, zaczęła spotykać się z przyjaciółmi, wyjechała do Indii. Teraz żyje pełnią życia i inspiruje inne kobiety, jak żyć po swojemu i radzić sobie z ogromnym lękiem przed zmianą. To właśnie dla nich rozpoczyna akcję "Przestań się zmuszać".
Po latach niespełnienia Patrycja w jednej chwili podjęła decyzję o zmianie Fot. własność Patrycji Załug
– To było dwa lata temu, dokładnie pamiętam ten moment. Jechałam na festiwal tantry, a w drodze powrotnej przyjechałam na chwilę do Sopotu. Stałam na plaży i myślałam sobie: "Boże, czy ja tak naprawdę poszłam kiedyś w stu procentach za sobą?". Za swoim sercem, za tym, co czuję, za tym, czego chcę? – opowiada Patrycja Załug, trenerka i autorka.

Te kilka chwil na plaży były dla niej momentem przełomowym. Bo zdała sobie sprawę, że mimo iż ma mieszkanie w stolicy, dobrą pracę i wszystko to, co w oczach społeczeństwa jest uważane za sukces, dusi się w swoim życiu. Chociaż na zewnątrz wyglądała na prawdziwą szczęściarę.


– To co miałam, było cudowne, ale nie dawało mi poczucia spełnienia. Nie mogłam powiedzieć: "wow, to jest to!". To wszystko było ok, ale to nie było naprawdę moje – tłumaczy.
Fot. własność Patrycji Załug
Ta chwila na plaży była początkiem... magii.

– To było niesamowite, to był dla mnie moment przebudzenia. Poczułam, że nigdy więcej już nie pójdę ze sobą na kompromis. Że mam 35 lat i to prawdopodobnie połowa mojego życia. I że nasz czas nie jest nieskończony. A naprawdę chcę w końcu żyć tak, jak zawsze o tym marzyłam – mówi Patrycja.

I tak zaczęło się jej nowe życie.

"Jak to w ogóle będzie?"
Jednak zanim ono nastąpiło, był strach i kompromisy.

– Miałam poczucie pustki i niespełnienia, jednak przez bardzo długi czas próbowałam tych uczuć do siebie nie dopuścić. Tłumaczyłam sobie, że przecież wszystko jest ok – mam pracę, swoje miejsce na ziemi, przyjaciół w stolicy, to co znam. Długo siebie stopowałam i nie chciałam pójść za swoimi marzeniami, próbowałam siebie przekonać, że jest mi dobrze w tym co jest. Ale tak naprawdę nie było – mówi Patrycja.

To powstrzymywanie się od czegoś, czego pragniemy, wszyscy znamy aż za dobrze. "Jak to w ogóle będzie?" – powtarzamy maniakalnie to pytanie, gdy tylko zaczniemy myśleć o życiowej zmianie. Patrycja miała dużo obaw. – Bałam się, że gdy wyjadę z Warszawy, nie zarobię, bałam się, co powiedzą moi rodzice, bałam się, czy w ogóle dam radę. To był taki pierwotny lęk, który odczuwamy, gdy mamy zmienić nasz styl życia czy nasze przekonania o tym, jak powinno wyglądać idealne życie – wspomina. I były jeszcze Indie, o których marzyła. – Chciałam pojechać tam od dawna, ale tak się tego bałam, że nieskończenie odwlekałam tę decyzję – opowiada obecna trenerka.

Dlaczego Patrycja postanowiła wreszcie zacząć żyć po swojemu właśnie w ten jeden dzień na plaży? – Rzucenie tego wszystkiego okazało się bardzo łatwe, bo w tamtym momencie dopuściłam do siebie to, że ja wcale tak naprawdę nie jestem szczęśliwa. To było ogromne ryzyko, ale właśnie w tym momencie postanowiłam je podjąć, bo nie miałam już siły na walczenie ze sobą i z życiem. Postanowiłam wtedy, że pomimo lęku będę robiła to, za czym tęsknię – tłumaczy Patrycja.

Decyzja o przebudzeniu została podjęta, nie było odwrotu.

"Poczułam, że chcę zaryzykować i zobaczyć, jak to będzie, gdy odpuszczę"
Podczas tego pamiętnego dnia na sopockiej plaży Patrycja postanowiła, że przyszły rok, 2018, będzie eksperymentem. Rokiem jej próby i przebudzenia. Mianowicie, podjęła decyzję, że przeżyje ten rok w 100 procentach w zgodzie ze sobą.

Co znalazło się w jej noworocznych postanowieniach?

– Chciałam częściej spotykać się z ludźmi. Wcześniej bardzo dużo pracowałam i czułam się naprawdę wyczerpana – nie dawałam sobie prawa do odpoczynku czy spotkań z bliskimi. Pragnęłam też więcej podróżować, conajmniej tydzień w miesiącu spędzać w drodze, bo zawsze o tym marzyłam. Postanowiłam też, że większość mojej działalności przeniosę do internetu, żeby nie być zależną od miejsca, bo bardzo chciałam ruszyć w świat i mieć wolność wyboru swojego miejsca na ziemi – opowiada Patrycja.

Rok 2018 okazał się... fantastyczny. – Odkryłam, że gdy czujemy, że nie żyjemy tak, jak tego chcemy i dopuszczamy to uczucie do siebie, to rodzi się w nas ogromna motywacja, żeby to zmienić – podkreśla.
Fot. własność Patrycji Załug
W ten jeden rok Patrycja przeniosła się do Sopotu, sprzedała Szkołę Liderek, jeden ze swoich projektów, który trzymał ją na miejscu, przestała ją prowadzić, wyjeżdżała co miesiąc na kilka dni i prawie w ogóle nie spędzała czasu sama, bo ciągle spotykała się z bliskimi i przyjaciółmi, którzy przyjeżdżali do niej do Trójmiasta.

– To był zupełnie inny styl życia, niż ten, wypełniony głównie pracą, który miałam wcześniej – To było coś niesamowitego. Gdy poszłam za swoimi uczuciami i odpuściłam, okazało się, że wcale nie muszę aż tyle pracować, bo jestem dużo bardziej kreatywna – opowiada.

Patrycja wpadła m.in. na pomysł rocznego programu online "Rok Przebudzenia", w którym dzieliłam się z kobietami tym, co sama przeżyła i pomagała im dokonać zmian za jakimi one tęskniły – aż 200 kobiet wzięło w nim udział.

– Niekiedy to były prawdziwe rewolucje, jak np. u Soni, która zaczęła pracować mniej za więcej i przestała tak dużo od siebie wymagać. To przyniosło mi takie pieniądze, że tak naprawdę przez cały rok mogłam zdecydowanie mniej pracować i zająć się tylko tym programem – opowiada Patrycja Załug.

Pieniądze i nieuwiązanie do pracy dały jej całkowitą niezależność i swobodę, dzięki którym mogła podróżować. W końcu pojechała też do Indii. Bilet kupiła w styczniu, do samolotu wsiadła w marcu. I... tam też wydarzyła się magia. – Jechałam z poczuciem, że spotkam tam miłość, bo ta sfera mojego życia bardzo szwankowała. I tak się stało! Poznałam tam cudownego mężczyznę, o jakim marzyłam, niedawno się zaręczyliśmy. I wtedy zdałam sobie sprawę, że gdy odważymy się pójść za tym, co czujemy, i gdy jesteśmy wierni tej prawdzie, która jest w nas w środku, to wydarzą się takie rzeczy, których nigdy byśmy sami nie wymyślili – podkreśla Patrycja.

"Mama mówiła, że tego nie przeżyje"
To oczywiście nie oznacza, że Patrycji było łatwo, a takie zmiany życiowe są prościutkie. Bo na przeszkodzie szczęściu stoją często... bliscy.

– Kiedy powiedziałam mojej mamie, że chcę pojechać do Indii, dosłownie błagała mnie, żebym nie jechała. Powiedziała mi nawet, że tego nie przeżyje. Musiałam się zmierzyć z wyborem: albo wybiorę komfort i brak lęku mojej mamy, albo wybiorę siebie, swoje życie i to, co czułam głęboko w środku, że jest dla mnie dobre – opowiada Patrycja.

Nie była w tej sytuacji odosobniona, co pokazały jej późniejsze sesje z kobietami, które również chcą zacząć żyć swoim życiem – To konflikt, przed którymi stoją tysiące, jeśli nie miliony kobiet w Polsce. Czy wybrać komfort swoich rodziców, swojego partnera, swoich dzieci czy wybrać siebie? Ciągle czujemy się winne, myślimy, że jeśli nasza mama się o mnie boi, to ja jestem temu winna – mówi trenerka.

Załug uświadomiła sobie jednak, że to nieprawda i że to strach wyłącznie jej mamy. I że tak naprawdę już do końca życia może żyć tak, aby dbać o komfort ludzi wokół niej i nigdy nie urzeczywistnić swoich pragnień. A tego nie chciała. – W mojej książce "Najpierw zadbaj o siebie" piszę, że nasi bliscy zawsze będą się o nas bali. Nie unikniemy tego. Pokazuję krok po kroku jak przestać się zmuszać do tego czego nie chcemy i radzić sobie z poczuciem winy i obawami. Czasami spełnienie naszego marzenia wiąże się z dyskomfortem naszej rodziny, ale nie można tego żałować, bo mamy do stracenia coś o wiele, wiele cenniejszego. Nikt nie wynagrodzi nam nieprzeżytego życia, a na jego końcu będzie się liczyło tylko jedno pytanie: "czy żyliśmy naprawdę?" – tłumaczy Patrycja.

I napisała post na Facebooku, który odbił się głośnym echem wśród kobiet. "Mamo, Ty miałaś swoje życie, ja mam swoje" – zwróciła się w nim do matki.

– Ja wierzę, że prawdziwa miłość nie każe wybierać – miłość daje wolność. Co to jest za miłość, która mówi "rób to, co ja chcę, żeby było mi wygodnie". Chciałabym, żebyśmy prowadziły takie życie, w którym nie musimy wybierać między sobą a naszymi bliskimi i w którym nasza rodzina zdaje sobie sprawę, że aby być szczęśliwe, potrzebujemy być wolne i realizować siebie – mówi Patrycja.

Do Indii pojechała, mama przeżyła.

"Kurczę, kocham się z mężem, ale moje ciało wcale tego nie chce"
W tym roku mija 10 rocznica, kiedy Patrycja oddała się pomaganiu innym kobietom, które – tak jak kiedyś ona – czują się stłamszone, niespełnione, sfrustrowane, puste w środku. Ona sama rozwija się, zmienia swoje życie, a jej klientki razem z nią. Mówi, że razem się budzą do prawdziwego życia. Założyła stronę internetową i profil na Facebooku "Patrycja Załug dla kobiet", napisała kilka książek, prowadzi indywidualne sesje z klientkami.

Nie boi się wyzwań. 4 sierpnia o godzinie 20 na Facebooku rusza jej akcja "Przestań się zmuszać" dedykowana kobietom, które chcą pójść za głosem serca, ale się tego boją.

Jak tłumaczy Patrycja, ma ona zachęcić Polki do prowadzenia autentycznego życia, do odwagi i zaufania swoim pragnieniom. A nawet do takiego eksperymentu, żeby przez rok próbować iść za głosem serca i odważyć się sprawdzić czy te lęki faktycznie mają pokrycie w rzeczywistości.
Fot. własność Patrycji Załug
– Po tym niedzielnym spotkaniu na żywo na Facebooku będzie zaplanowany cykl spotkań: codziennie o 20 przez tydzień. W każdym będę pomagała kobietom uświadomić sobie jaką cenę płacą za zmuszanie się do tego czego nie chcą i pomagać im krok po kroku wychodzić z negatywnych, ograniczających schematów, nawyków i myśli – mówi Patrycja.

Jak podkreśla, zacząć trzeba od zwrócenia uwagi na te momenty w swoim życiu, w których się zmuszamy. – Jak: "o kurczę, ja teraz rozmawiam z tą koleżanką, chociaż wcale nie mam ochoty" albo "o kurcze, kocham się z mężem, ale robię to tylko dla poczucia, że między nami jest dobrze, moje ciało wcale tego nie chce". Jak zaczniemy obserwować te małe i większe momenty zmuszania się, to zaczynamy się uświadamiać i przebudzać – tłumaczy Załug.

Zwieńczeniem akcji będzie bezpłatny webinar, czyli spotkanie w sieci 4 września o godzinie 20, na które już można zapisać się tutaj. – Podczas niego będę dawała konkretne wskazówki, co można dobrego dla siebie zrobić. Jak budować uważność, świadomość, pewność siebie, zaufanie do własnej osoby, jak radzić sobie z lękiem – zachęca Patrycja.

"Pati, jak dobrze, że mnie nie posłuchałaś"
Po co taka masowa akcja? Bo... w kupie raźniej.

– Kiedy widzimy, że inne kobiety zaczynają działać, daje nam to odwagę i poczucie, że my przecież też możemy. Przestajemy czuć się winne i wierzyć, że nasze pragnienia i potrzeby to fanaberia. Często wszystko zaczyna się też od rozmowy. Kiedy zaczynamy rozmawiać o własnym życiu z innymi osobami, to nagle zaczynamy sobie uświadamiać, ile jest takich momentów, w których się do czegoś zmuszamy – podkreśla Patrycja Załug.

Jej zdaniem, kiedy zaczniemy wprowadzać zmiany we własnym życiu, zapoczątkujemy zmianę w całym swoim otoczeniu. Tak jak było w przypadku Patrycji i jej przyjaciółki. – Kiedy 10 lat temu odchodziłam z korporacji, mówiła mi zmartwiona: "Pati, ale Ty pomyśl, może jeszcze się trochę przemęcz". Pamiętam, że powiedziałam jej wtedy, że ja już naprawdę nie mogę i że wiem, że praca w korpo nie jest dla mnie. A teraz moja przyjaciółka patrzy na mnie i sama pracuje nad tym, żeby żyć zupełnie inaczej, niż żyje – odejść z pracy i założyć swój własny biznes. Teraz mówi do mnie: "Boże, Pati, jak dobrze, że mnie wtedy nie posłuchałaś" – śmieje się.

Patrycja czuje jednak, że nachodzi większa społeczna zmiana.

– Mam wrażenie, że zmienia się cały paradygmat. Ten stary brzmiał: "nie mogę słuchać swoich uczuć, powinnam słuchać kogoś, kto jest mądrzejszy ode mnie, jakiegoś autorytetu". Tego byłyśmy już przecież nauczone w dzieciństwie. Słuchamy więc rodziców, później szefa i partnera. Teraz to się zmienia. Osobiście czuję, że jestem oddana budowaniu nowego świata: takiego, w którym bezpiecznie jest być sobą. Chciałabym, żeby każda kobieta poczuła że może żyć po swojemu i że to nie jest nic złego – mówi Załug.

Bo – jak podkreśla trenerka i autorka – kiedy to poczujemy, możemy podjąć lepsze dla siebie decyzje, które poprowadzą nas do innego życia. Takiego, w którym jesteśmy naprawdę szczęśliwe.