Tabloid dotarł do rzekomych zeznań Durczoka. Wyjaśniają, co stało się, zanim wsiadł do auta
Według "Super Expressu" Kamil Durczok, zanim wsiadł do swojego BMW i ruszył w stronę Śląska, imprezował we Władysławowie przez cztery dni. – Niewiele pamiętam. Wiem, że to koniec mojej kariery – miał powiedzieć prokuratorowi pytany o pijacki rajd.
Durczok według relacji gazety miał zeznać, że nad morzem pił alkohol. Głównie piwo i wino, ale także whisky. Wreszcie przed wyjazdem w długą trasę w piątek 26 lipca zgodnie z tym, co podaje "SE", miał jeszcze wypić niecałe dwa piwa. Śledczym miał powiedzieć, że czuł się na siłach prowadzić auto, a na trasie nie działo się nic złego.
– To mój największy błąd, bardzo mi wstyd. Jestem świadomy końca kariery – tak miał mówić śledczym znany dziennikarz. I opowiadał o swoich problemach z ostatnich lat: batalii w sądzie z tygodnikiem "Wprost", o trudnym rozwodzie, wreszcie o problemach z sercem.
Przypomnijmy, że do kolizji na autostradzie A1 – a konkretnie na jej remontowanym odcinku – doszło w piątek 26 lipca. Durczok wjechał w słupki, wystrzeliły dwie przednie poduszki, pękła szyba. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Decyzją sądu Durczok nie trafił do tymczasowego aresztu – skończyło się na poręczeniu majątkowym. Prokuratura zapowiedziała odwołanie.
źródło: se.pl