Zgubiłeś tablicę rejestracyjną samochodu? Lepiej nie zwlekaj i natychmiast wystąp o nowe "blachy"

Paweł Kalisz
Miałeś wypadek i uszkodziłeś tablicę rejestracyjną? To jeszcze nie jest duży problem. Gorzej, gdy zgubiłeś "blachę" i nie wiesz, kiedy i w jakich okolicznościach. W najlepszym wypadku czeka cię wizyta w urzędzie i koszty. Ale może się skończyć kłopotami.
Co zrobić, gdy zgubimy tablicę rejestracyjną? Pierwsze kroki najlepiej skierować na policję, potem czeka nas wizyta w urzędzie komunikacji. Fot. Anna Jarecka / Agencja Gazeta
Gdy zauważysz brak tablicy rejestracyjnej, najlepiej szybko przypomnij sobie wydarzenia ostatnich dni. Czy mogła ci spaść gdzieś na parkingu pod domem? A może zahaczyłeś zderzakiem o słupek parkingowy pod pracą? Dwa dni temu zając wyskoczył ci pod koła, ale nie poczułeś uderzenia i pojechałeś dalej myśląc, że zdołał się schować między kołami? Sprawdź te miejsca. Może tablica wciąż leży i czeka.

Jeśli nie, najlepiej zgłosić jej zaginięcie na policję. Bez obawy, to się zdarza i kary żadnej za to funkcjonariusz nam nie wymierzy. Odnotuje, że w dniu takim i takim właściciel pojazdu zgłosił, że nie ma tablicy rejestracyjnej i tyle – można iść do domu. To znaczy do właściwego dla miejsca zamieszkania wydziału komunikacji, gdzie przygotują nam wtórnik.


No własnie... Czy rzeczywiście dostaniemy nową tablicę z takim samym numerem? Nad tym warto się zastanowić. Jeśli mieliśmy stłuczkę i tablica została pogięta, albo znaleźliśmy "blachę" pogiętą w rowie to nie ma problemu, mówimy w urzędzie, że numer bardzo nam się podoba, przyzwyczailiśmy się do niego i chcemy wtórnik. Jeśli nie, lepiej wystąpić o nowy numer.

Powód? Tak naprawdę nie wiadomo, gdzie jest nasza tablica rejestracyjna. W skrajnych przypadkach może być i tak, że ktoś założył ją na swój samochód i właśnie tankuje benzynę na stacji, by po chwili odjechać bez płacenia. Albo planuje napad na bank i na potrzeby miejskiego monitoringu zmienia "tożsamość" swojego samochodu. Co prawda właśnie temu służyła nasza wizyta na komendzie, by później nie ciągano nas po sądach za nie nasze grzechy, ale lepiej zabezpieczyć się na taką ewentualność.

W urzędzie będziemy musieli podpisać wniosek o wydanie nowych tablic lub wtórnika. Dodatkowo przy sobie trzeba będzie mieć dowód rejestracyjny, dowód uiszczenia opłaty za tablicę rejestracyjną i znaki legalizacyjne, zaświadczenie wydane przez policję (jeśli tam byliśmy), dowód osobisty i imienne pełnomocnictwo od współwłaściciela pojazdu – o ile taki istnieje, ale nie chciał lub nie mógł przyjść z nami do urzędu.

Co ciekawe, w ostatnim czasie zmienił się trochę krój czcionek na tablicach rejestracyjnych. Jeśli została nam na samochodzie tablica z "grubymi" cyferkami, to będziemy musieli i tak wymienić obie tablice, bo nie mogą się między sobą różnić. Wówczas nie mamy wyboru, trzeba będzie wymienić także tę blachę, która nam się ostała. Na szczęście dopiero podczas odbioru nowych.

Teoretycznie nie powinno jeździć się z tylko jedną tablicą zawieszoną na samochodzie. Można wystąpić o przyznanie numerów tymczasowych i niektórzy tak robią, choć to kosztuje dodatkowo 62 zł w przypadku samochodu osobowego i około 37 zł w przypadku motocykla. Inni robią "wtórnik "z tektury. Praktyka dowodzi, że policjanci czasem przymykają oko na taką samowolkę, ale lepiej mieć przy sobie zaświadczenie z urzędu o tym, że już wystąpiliśmy z wnioskiem o nowe tablice.

Nowe "blachy" zwykle wydawane są w ciągu 14 dni, choć ustawowy termin wynosi miesiąc. Żeby móc je odebrać, trzeba do urzędu przyjść z dowodem rejestracyjnym i kartą pojazdu, do której zostanie wpisana adnotacja o wydaniu nowych tablic. Trzeba też przynieść starą tablicę (jeśli ostała nam się jedna z dwóch), dowód osobisty i ubezpieczenie OC samochodu. To ostatnie urzędnik ma prawo skontrolować zanim wyda nam nowe, błyszczące bielą "blachy".