Kaczyński stworzył państwo, w którym władza nie rozróżnia spraw państwowych od prywatnych
Ta władza nie rozumie, czym są sprawy publiczne, a czym sprawy prywatne. Spora część komentatorów spodziewała się odwołania marszałka Kuchcińskiego wzorem europejskich demokracji parlamentarnych, w których dymisję składali już ministrowie za prywatny zakup rządową kartą kredytową, ale było to typowe wołanie na puszczy – pisze w nowym felietonie dla naTemat.pl Jacek Liberski.
Instagram. Oficjalny profil marszałka Kuchcińskiego. Pan marszałek skrupulatnie dokumentuje swoje życie. Jest 16 sierpnia 2018 roku. Na przemyskim rynku ogródek jednej z restauracji. Podpis pod zdjęciem głosi: “Sierpień 2018 r. na przemyskim rynku 'starzy' przyjaciele, bywalcy Strychu Kulturalnego (sprzed 30 lat) od lewej: Janusz Czarski, Jerzy Piórecki, Marek Kuchciśski, Jurek Bonarek, Marek Mikrut, Andrzej Mazur. Rozmawiamy o sprawach podobnych, jak dawniej, czyli jak dbać o to, co cenne i o sprawach ponadczasowych”. Najbardziej rzuca się w oczy owe: “dbamy o to, co cenne”.
Inny obrazek z Instagramu. Podpis brzmi: “wsi spokojna, wsi wesoła”. Zdjęcie pokazuje Arboretum w Bolestraszycach pod Przemyślem. Jest 20 sierpnia 2018 roku. Inne sielskie obrazki to bieszczadzkie krajobrazy, które pokazują się na profilu marszałka pomiędzy 17 a 19 października.
Z wygłoszonego oświadczenia w poniedziałkowe południe wynika, że pan marszałek wybrał sobie taki model funkcjonowania. Niczym Jan Paweł II głosi słowo (partii) głównie na Podkarpaciu, czyli w mateczniku PiS i w swoim okręgu wyborczym. Dziwnym trafem blisko 100 lotów śmigłowcem, CASĄ i Gulfstreamem pokrywa się często z prywatnymi spotkaniami czy spacerami po bieszczadzkich ostępach lub aktywnością narciarską. Jak stwierdził - czynnie konsultuje procedowane w Sejmie ustawy.
Marszałek Wielki Koronny
Sprawa pana marszałka nie jest tylko jego sprawą, ale całej partii. Pan marszałek jest bowiem symbolem tejże władzy i nie jest czymś nadzwyczajnym w tym środowisku. Marszałek Kuchciński umyślił sobie, że będzie Marszałkiem Wielkim Koronnym. Ten sposób poruszania się po Sejmie w towarzystwie Straży Marszałkowskiej, oddawanie honorów szablą, bizantyjskie zwyczaje i życie w luksusie to charakterystyczne elementy, na które podatne są osoby mające poczucie niskiej wartości. Władza deprawuje, ale władza całkowita deprawuje w dwójnasób.
Zachowanie marszałka Kuchcińskiego, a nade wszystko jego oświadczenie, świadczą o tym dobitnie. Pan marszałek nie widzi niczego złego w tym, co się stało. Pan marszałek uważa, że, jak krzyczała w Sejmie premier Szydło, to wszystko im się należy! To jest ów model władzy żywcem przejęty z lat 1945-89, gdy komunistyczni kacykowie dorywali się do władzy głównie po to, aby dowartościować własne ego. Tu jest wypisz – wymaluj podobnie.
PiS i jego zwolennicy uwielbiają porównywać się do ośmiu lat rządów PO/PSL, jakby zupełnie zapomnieli, że PiS doszedł do władzy na hasłach umiaru, pokory i naprawy państwa. Jeśli Platforma miała swoje ośmiorniczki, to PiS ma swoje Krakeny, tak obrazowo można porównać rządy tych obu formacji. Ale zobaczmy: marszałek Schetyna nie mieszkał w rządowej willi, jak to ma w zwyczaju marszałek Karczewski - mieszkał w apartamencie marszałkowskim w hotelu poselskim. Marszałek Borusewicz z kolei korzystał z samolotów rejsowych, wykonał nimi około 130 lotów podczas całej kadencji, a ich koszt wyniósł 80 tysięcy złotych. Premier Tusk w ciągu 5 lat wykonał tych lotów 270, a ich koszt wyniósł ok. 5 milionów.
Marszałek tylko przez 16 miesięcy wykonał ich ponad 100, co kosztowało podatnika (także tego z Podkarpacia) 4 miliony złotych. Nie trzeba być matematykiem, aby liczby te porównać. I jeszcze jedno – Tuskowi udowodniono jeden lot z rodziną, Kuchciński sam się przyznał do 23, plus do jednego lotu wyłącznie samej małżonki marszałka. Jaka faktycznie jest skala marszałkowskiego Bizancjum, tego nie dowiemy się prawdopodobnie nigdy, gdyż dokumenty z lat 2016-2017 zostały profilaktycznie zniszczone.
Nie da się także nie wspomnieć, że porównanie obowiązków premiera rządu do obowiązków marszałka Sejmu ma się mniej więcej tak, jak porównanie obowiązków prezesa dużej firmy z obowiązkami magazyniera w magazynie tejże, nie deprecjonując oczywiście pracy magazynierów.
Ta władza nie rozumie, czym są sprawy publiczne, a czym sprawy prywatne. Spora część komentatorów spodziewała się odwołania marszałka Kuchcińskiego (w najbardziej prawdopodobnej formie złożenia urzędu przez rzeczonego) wzorem europejskich demokracji parlamentarnych, w których dymisję składali już ministrowie za prywatny zakup rządową kartą kredytową, ale było to typowe wołanie na puszczy.
Jarosław Kaczyński ani nie odwoła Kuchcińskiego, ani nie przyjmie jego dymisji (nawet jeśli to w przypływie przyzwoitości przez chwilę przemknęło marszałkowi przez myśl), bo to Kaczyński stworzył to państwo. To on, niczym “dobry wujek” satrapa, przydziela poddanym apanaże i stanowiska. To on stworzył cały system uwłaszczenia się na państwowym majątku w celu finansowania partii, czego najlepszym dowodem jest rotacja na stanowiskach w spółkach skarbu państwa (wiele już napisano artykułów na ten temat).
I co najważniejsze, to właśnie marginalizuje Polskę Kaczyńskiego w strukturach europejskich i światowych - Europa (i świat) nie akceptuje już bizantyjskich wzorców w obecnych czasach, które wymagają rzeczywistej pokory i umiaru w sprawowaniu władzy. Innymi słowy - Kaczyński prowadzi Polskę na absolutny aut polityki wykraczającej poza polskie opłotki.
Gdzie jest klucz do normalnego państwa?
Z Marszałkiem Wielkim Koronnym jest jeszcze inny problem. To pan marszałek przejdzie do historii jako marszałek Sejmu, który zrobił z parlamentu maszynę do głosowania ustaw o wątpliwej jakości prawnej, zamykając przy tym usta opozycji. Ograniczanie czasu wystąpień do absurdalnych 30 sekund, wyłączanie mikrofonu czy karanie co bardziej rzutkich posłów karami finansowymi to tylko bardzo krótkie zestawienie wątpliwych osiągnięć pana marszałka.
To Kuchciński zrobił też z Sejmu istny Fort VII, ograniczając dostęp do parlamentu nie tylko dziennikarzom, ale przede wszystkim obywatelom, czyli tym, dzięki którym parlament jest w normalnym państwie parlamentem. To także marszałek Kuchciński odpowiada za utajnienie list osób popierających kandydatów do sprzecznej z Konstytucją neo-KRS.
Nad marszałkiem Kuchcińskim ciążą też poważne podejrzenia natury obyczajowej. Póki co to sprawa będąca w sferze dość prawdopodobnych domysłów, ale pamiętać należy, że loty marszałka nie wyszłyby na jaw, gdyby nie ktoś, komu zależało na tym (i nadal zależy), aby wokół Kuchcińskiego powstał ferment. Jeśli Kaczyński zdecydował się zatrzymać swego druha na stanowisku wbrew wzburzonej opinii publicznej, to znaczyć to może, że zarówno koszt polityczny dla PiS nie wydaje się zbyt duży, jak też i niepodzielna władza Kaczyńskiego w tym środowisku nadal pozostaje niewzruszona.
Wiele także wskazuje na to, że “sprawa Kuchcińskiego” jest Kaczyńskiemu niezbędna po to, aby kamuflować bardzo groźne dla demokracji działania władzy, czyli zmiany prawa w: ordynacji wyborczej, w ustawie o inwestycjach uciążliwych, co Jacek Żakowski nazwał programem “Smród+”, ale przede wszystkim w uchwaleniu zmian w procedurze karnej, zmierzające do przejęcia władzy przez prokuraturę nad niezawisłym sądem, co jest naruszeniem fundamentów demokratycznego państwa. To ta ustawa jest aktualnie procedowana w Senacie. Czy ktokolwiek o tym mówi? Nie słyszę.
A przecież jeśli PiS to przeforsuje (a wiadomo, że tak), rola sędziego w procesie karnym stanie się symboliczna. A idzie o podstawowe prawa człowieka i obywatela, choćby w kwestii tymczasowych zatrzymań.
Czy na jesieni uda się powstrzymać to całe szaleństwo, będzie zależeć od rozwoju kilku wydarzeń. Po pierwsze – jak mocno sprawa lotów Kuchcińskiego utrwali się w społeczeństwie i jak taktycznie będzie umiała to rozegrać opozycja.
Po drugie – jak bardzo jeszcze działa i działać będzie do października w świadomości wyborców program 500+, czyli kiedy wyborcy zaczną uznawać przelewy na konto jako z jednej strony coś oczywistego, z drugiej zaś jako coś, co z miesiąca na miesiąc traci na wartości.
Po trzecie – jak intensywnie działać będzie opozycja, promując siebie i swój program oraz jak bardzo będzie grała do jednej bramki, mimo zbudowania trzech, może w rezultacie dwóch bloków. To najważniejsze kwestie, które mogą doprowadzić do odsunięcia PiS od władzy.
Niezależnie od wszystkiego pamiętać jednak trzeba i każdy racjonalnie myślący wyborca obozu demokratycznego musi mieć tego świadomość, że Prawo i Sprawiedliwość nie odda władzy w naturalny i łagodny sposób w typowym procesie wyborczym. Dlatego niezbędna jest maksymalna mobilizacja wyborców, która powinna przynieść wyraźne, choćby nawet kilkuprocentowe zwycięstwo nad obozem Zjednoczonej Prawicy. Inaczej czekają Polskę trudne jesienne chwile.