Co za leki mógł wieźć samolotem Piotrowicz dla żony? Lekarz wymienia listę wątpliwości

Paweł Kalisz
Stanisław Piotrowicz został przyłapany na tym, że skorzystał z "uprzejmości" Marka Kuchcińskiego. Poseł PiS leciał z marszałkiem rządowym samolotem. Wyjaśnił, że działo się to w stanie wyższej konieczności, bo wiózł lekarstwo dla żony. Lekarze jednak mają wątpliwości, czy rzeczywiście była taka potrzeba. Twierdzą, że pociąg lub samochód byłyby równie dobrym środkiem transportu.
Piotrowicz przelot tłumaczy koniecznością przewiezienia lekarstwa dla żony. Specjalistów to nie przekonuje. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Stanisław Piotrowicz zapewnił, że skorzystał z zaproszenia marszałka Marka Kuchcińskiego z bardzo ważnego powodu. Chodziło o jak najszybsze przetransportowanie z Warszawy do Rzeszowa lekarstwa dla chorej żony Piotrowicza. Tego dnia miała ona mieć przy sobie lek, który otrzymała w stołecznym Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, a który można przewozić tylko w stanie zamrożenia.

– Traktuję ten lot jako wypadek losowy, żeby nie powiedzieć, że był to stan wyższej konieczności – tłumaczył polityk, wskazując, że lekarstwo musiało jak najszybciej trafić do zamrażarki, a jazda samochodem czy pociągiem nie dawała takiej szansy.


Dziennikarze gazeta.pl postanowili zbadać prawdziwość tłumaczeń posła Piotrowicza. Dotarli do eksperta w dziedzinie immunologii i terapii zakażeń, który jasno wyraził swoje wątpliwości.

– Wyobrażam sobie, że w grę wchodzą jakieś preparaty stosowane w chorobach krwi. Obecnie nie wydaje się pacjentowi preparatów krwiopochodnych w stanie zamrożonym. Osocze czy krioprecypitat są przechowywane w stanie zamrożenia, ale stosowane wyłącznie w obszarze medycznym, bo może to zrobić jedynie uprawniona służba krwi – stwierdził ekspert.

Jak wyjaśnił, pacjenci dostają jedynie gotowe do użytku leki, a nie półprodukty wymagające późniejszego przygotowania do użycia. – Takie leki można przewieźć pociągiem albo samochodem. Wszystkie preparaty termo-wrażliwie transportowane są w specjalistycznych opakowaniach termoizolacyjnych i czas transportu nie jest liczony w minutach.

Osobną kwestią jest ilość leku, które żona Piotrowicza miała dostać przy wypisie ze szpitala. Europosłanka Elżbieta Łukacijewska zauważa, że 500 ampułek to bardzo dużo i wyraziła na Twitterze wątpliwość, by ktokolwiek dostał w Polsce aż tyle. I do tego - według niej - za darmo.

źródło: gazeta.pl