Dymisja Kuchcińskiego nie zamyka afery. Co z Karczewskim i dezinformującymi urzędnikami?
Pod presją mediów i opozycji Marek Kuchciński zapowiedział dymisję z funkcji marszałka Sejmu. Jego rezygnacja to jednak ledwie element w większej układance, na którą składa się m.in. dezinformacja prowadzona przez sejmowych urzędników. Otwartymi pozostają także pytania o kontrowersyjne loty marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego.
Czwartkowe wypowiedzi Marka Kuchcińskiego i stojącego tuż za nim Jarosława Kaczyńskiego jednoznacznie wskazują, że politycy PiS ani trochę nie czują się winni. Nawet "lepiej" – liderzy PiS próbują odwrócić sytuację, nazywając dymisję Kuchcińskiego "słuchaniem Polaków i służeniem Polsce". Dlatego trzeba przypomnieć, że afera #KuchcińskiTravel nie skończy się w momencie piątkowej dymisji marszałka Sejmu.
Wykluczające się wersje Kancelarii Sejmu
Sprawa rodzinnych lotów Kuchcińskiego, które – jak wyliczyły media – kosztowały podatników cztery miliony złotych, w dalszym ciągu jest niejasna. Choćby dlatego, że dane dotyczące podniebnych podróży marszałka Sejmu podane przez Kancelarię Sejmu nie pokrywają się z tym, co Ministerstwo Obrony Narodowej podało w wykazie przekazanym politykom opozycji.
Dymisja Marka Kuchcińskiego nie rozwiązuje też w żaden sposób wątku dotyczącego dezinformacji, która w ostatnich tygodniach zapanowała w komunikatach przygotowywanych przez podlegających marszałkowi urzędników. Jak powszechnie wiadomo, przedstawiane przez nich wersje wydarzeń zmieniały się co kilka dni. Ostatecznie okazało się, że jedne informacje przekazane opinii publicznej były całkowicie sprzeczne z innymi.
A kiedy dymisja marszałka Karczewskiego?
Afera nie jest rozwiązana także z tego powodu, że z biegiem czasu okazało się, iż występuje w niej jeszcze jeden marszałek. – Ponieważ opinia publiczna negatywnie ocenia moje postępowanie, uznałem że nie będę mógł dłużej pełnić tej funkcji – oznajmił Marek Kuchciński. "Opinia publiczna negatywnie ocenia" jednak także postępowanie Stanisława Karczewskiego.
A gdy jedna z dziennikarek zaczęła dopytywać, kto się wnukami opiekował na Węgrzech, Kancelaria Senatu powtórnie "zaktualizowała" oficjalny komunikat i wyszło na jaw, że latały także marszałkowskie córki. Dlaczego więc prezes PiS nie zająknął się o dymisji drugiego marszałka?