Jak fast food, to tylko nad Wisłą. W USA ich "oryginały" są zupełnie inne i… często gorsze

Piotr Rodzik
Kto na gastro w sobotę nad ranem nie lubi zjeść cheeseburgera w McDonald’s, ten niech pierwszy rzuci kamieniem. Do fast foodów raz na jakiś czas słabość ma prawie każdy i podziwiam tych, którzy potrafią sobie ich odmówić w każdej sytuacji. Ale co ciekawe, to, co my nazywamy fast foodami, niekoniecznie przypomina to, co rozumie się pod tą nazwą w ich ojczyźnie.
Amerykańskie restauracje sieci McDonald's w ogóle nie przypominają tych polskich. Fot. Mike Mozart / Flickr.com / CC BY 2.0
Pamiętacie jeszcze zeszłoroczne odkrycie użytkowników Reddita, czyli takiego zagranicznego Wykopu? No to dobra, to wątpliwe, ale w każdym razie pisaliśmy o tym w naTemat. I w skrócie okazało się wtedy, że polskie KFC jest jednym z najlepszych na świecie.

W szczególności zachwycali się nim Amerykanie, którzy uznali, że smak naszych kurczaków jest po prostu lepszy. Pojawiły się nawet teorie spiskowe, że polski franczyzobiorca marki KFC jako jedyny na całym świecie korzysta ze świeżych kurczaków, a nie mrożonych. Padły sugestie, że to przez to oryginał jest taki… wodnisty.


W całej tej sprawie umknął wszystkim jednak jeden drobny szczegół: polskie fast foody może i są lepsze w smaku, ale ta właściwie to kwestia gustu. Na pewno natomiast można stwierdzić, że są… inne.

Ostatnio miałem okazję odwiedzić USA i przecież musiałem zajść do tych wszystkich miejsc, które kojarzycie z polskich autostrad i galerii handlowych. I to naprawdę niesamowite, ale w dobie globalizacji po wejściu do KFC na lotnisku w Los Angeles… nie wiedziałem, co zamówić. I może od tego zacznijmy.

KFC

W USA w KFC nie zjesz frytek. To właściwie mogłoby wystarczyć za cały tekst i jakbym postawił w tym miejscu kropkę, to chyba nikt nie uznałby, że ten tekst nie zmienił jego życia.

Nie ma, po prostu. Możecie sobie kupić ziemniaczane łódeczki, które tak w ogóle są z ziemniaków, a nie z tej ziemniaczanej papki. Amerykanie do kurczaka jako dodatek wolą jednak inne dodatki. I tak możecie sobie zamówić po prostu do kurczaka fasolkę szparagową (!), kukurydzę (!!), czy sałatkę… coleslaw. Którą oni nazywają "Cole Slaw".

Drugi szok to samo menu, które zawierało w sobie dosłownie jedną kanapkę i kilka rodzajów kurczaka. Kilka, czyli nogę, pierś i skrzydło. I to naprawdę tyle. To znaczy – akurat na lotnisku menu było bardziej okrojone (nawet u nas tak się dzieje, przykład McDonald’s na Okęciu w strefie bezcłowej), ale względem polskiego menu ich oferta nawet w "normalnych" restauracjach jest po prostu uboga. Albo prostsza, zależy jak to rozumieć.

W każdym razie w ofercie jest tylko kilka kanapek, kubełki z kurczakiem, do tego kilka dziwnych z polskiego punktu widzenia dodatków, jak osobliwe "ciasto" zapiekane w naczyniu z kurczakiem, ziemniakami i innymi warzywami.
Fot. Mike Mozart / Flickr.com / CC BY 2.0
A teraz porównajcie sobie to z polskim menu. W USA nikt w KFC nie słyszał choćby o zestawach śniadaniowych. Do tego sałatki, wariacje kuchni meksykańskiej (do dzisiaj do końca nie wiem, czym jest to słynne qurrito) czy przerobione na różny sposób mięso z kurczaka. No i wreszcie w Polsce w KFC kupisz sobie burgera z serem halloumi zamiast mięsa.

I jeszcze coś: w Ameryce są różne rodzaje panierki. To, co w Polsce jednoznacznie kojarzy się z KFC, nazywa się "extra crispy". To, co oni mają za oryginał ("original recipe"), wygląda zupełnie inaczej. Jest jeszcze wersja grillowana… bez panierki.

Dlaczego polskie KFC jest inne? W największym skrócie... bo może. – AmRest jako franczyzobiorca marek KFC, Pizza Hut, Starbucks i Burger King przez wiele lat partnerstwa ze światowymi liderami rynku gastronomicznego (...) wypracował doskonałe relacje. (...) Jesteśmy masterfranczyzobiorcą w kilku krajach Europy, z sukcesami prowadzimy ekspansję na nowe rynki i mamy dużą swobodę w rozwijaniu innowacyjnych konceptów czy usług w naszych restauracjach – mówi naTemat Maria Grzybowska z biura prasowego AmRest.

I jak dodaje, menu jest po prostu dostosowywane do miejscowych potrzeb. – Nasze doświadczenie w prowadzeniu restauracji w wielu krajach pokazuje, że gusta gości różnią się w zależności od regionu. Przykładowo przy wprowadzaniu konceptu Pizza Hut Express do Czech, w menu znalazła się pizza Quattro Fromaggi, którą Czesi uwielbiają, a w restauracjach blue frog w Hiszpanii w menu zrezygnowaliśmy z zup, ponieważ Hiszpanie nie są fanami tego dania. Każdy rynek traktujemy indywidualnie i dostosowujemy się do potrzeb gości – podsumowuje.

Spostrzeżenia po jedzeniu tego amerykańskiego KFC? Tak, po jednym razie nie miałem ochoty już większej ochoty tam wracać. Przede wszystkim szokuje ilość mięsa na wątłych kostkach. U nas to tak nie wygląda, serio. Nawet nie chcę myśleć, czym faszerują te kurczaki i w jakich warunkach są one przetrzymywane. I naprawdę nigdy nie widziałem tak grubej piersi kurczaka.

Innymi słowy – nasza wersja jest smaczniejsza i jakby... bardziej apetyczna.

McDonald’s

Wiecie jak to jest z Makiem u nas. Niby omijasz go szerokim łukiem, ale jak ci się pociąg opóźnia w Warszawie na Dworcu Centralnym, to i tak tam zajdziesz. Znajomy jakiś czas temu we Lwowie zamówił Ubera, bo nad ranem uparł się, że pojedzie do McDonald’s coś zjeść. Mam koleżankę vege, która je w tej sieci, bo nie liczy się.

I tak dalej.

Tutaj jednak polskie menu jest bardzo, bardzo podobne do oryginału. Chociaż różnice oczywiście są – to amerykańskie jest jednak prostsze. I nawet jeśli oferta jest w miarę szeroka, to na ściance nad kasą jest tylko kilka podstawowych propozycji. Nieodłącznie z informacją o liczbą kalorii – to taki amerykański standard wszędzie, nie tylko w McDonald's.

Wracając do prostoty menu: nie znajdziecie tutaj choćby popularnych w Polsce wrapów. Amerykanie najwyraźniej ich nie znają, bo w KFC też ich nie ma. Nie znajdziecie też tutaj McRoyala. A raczej znajdziecie, tylko pod inną nazwą. Tutaj od zawsze McRoyal to "Quarter Pounder with Cheese".

I tak jak nas dziwi amerykańska nazwa, tak ich dziwi wersja europejska. A wszystko dlatego, że Amerykanie używają imperialnych jednostek miary, których w Europie nikt nie rozumie. Kto oglądał "Pulp Fiction", ten wie o co chodzi.
Wreszcie w amerykańskich lokalach McDonald's widzisz, czemu w Polsce nazywa się je górnolotnie restauracjami. Amerykańskie "maki" to naprawdę często kompletny syf. Standard niewiele lepszy od zapuszczonej budy z kebabem, kto mieszka w Warszawie kilka lat, ten pewnie pamięta zapuszczone kebaby na rogu Grzybowskiej i Marszałkowskiej. Takie zagłębie kebabowo-sexshopowe.

Dzieje się tak nie bez przyczyny. Bo o ile w Polsce trudno powiedzieć, że w McDonald's jest tanio (w sensie: żeby się najeść, wydasz właściwie tyle, co w normalnej knajpie za obiad), tak w USA naprawdę jest taniej. Taniej niż gdybyś chciał sobie nawet przygotować kanapkę w domu.

To wszystko o ile w ogóle znajdziesz lokal. Amerykańskie McDonaldy – przynajmniej w miastach – rzadko się wyróżniają. Łatwo je po prostu pominąć. Widzicie go tu na zdjęciu?
Fot. naTemat
Klimat jest więc podobny do tych kebabów. Niekoniecznie precyzyjnie umyta posadzka, średnie łazienki, nie jestem też przekonany do czystości na kuchni. Z której słyną nasze lokale.

A co ze smakiem? Z grubsza jest taki sam jak u nas, może wszystko jest trochę bardziej słone.

I kiedy piszę, że smak jest taki jak u nas, to mam na myśli najgorszą część tego smaku. Czyli nigdy nie wiesz, czy kanapka, którą zamówiłeś, będzie ciepła, czy co najwyżej letnia, a bułka już wysychająca. To jest takie samo i w USA, i w Polsce.

Aha – no i moja żona, która w dzieciństwie spędziła dłuższy czas w USA, nie mogła uwierzyć, że w McDonald's nie można już sobie do woli dolewać majonezu z takiej tubki. Coś jak wielka dolewka.

Burger King

Król podobno może być tylko jeden, a Burger King odważnie twierdzi w USA, że ich Whopper to najpopularniejszy burger w tym kraju.

Menu? Znowu całkiem podobne do naszego. Znajdziecie tu popularne w Polsce kanapki takie jak Whopper czy Whopper Jr. Wreszcie menu jest tak rozbudowane jak w Polsce. A może nawet bardziej, bo tak jak amerykańskie KFC nie ma menu śniadaniowego (a w Polsce jest), tak w amerykańskim Burger Kingu rano zjesz tosta. Czego nie zrobisz w Polsce.

W Ameryce kupicie też kilka kanapek, których w Polsce nie ma. To choćby Bacon King czy Bacon & Cheese Whopper.

W lokalu można też poczuć się jak po "królewsku". Przynajmniej w porównaniu z McDonald’s panuje tu jednak trochę większy porządek.

Za to w smaku nie różni się to niczym. Nic a nic.

To, czego u nas nie ma

Paradoksalnie jednak nie mamy się z czego cieszyć. Bo nawet jeśli wspomniane sieci wypadają w Polsce lepiej, nie ma u nas tego, co jest naprawdę ciekawe w USA. Bo generalnie w USA zjesz fast fooda w cenie najniższej możliwej (McDonald's), trochę wyższej czy nawet jak na fast fooda dość drogo.

Choćby w takiej sieci jak Shake Shack. Na tle takiego McDonald's to nowa firma, bo pierwszy lokal powstał w 2004 roku, a wcześniej to po prostu była przenośna buda w Nowym Jorku. Jedzenie jest znacznie droższe niż w typowych fast foodach (tych wymienionych wyżej), ale wciąż tańsze niż w typowej restauracji. I naprawdę dobre (nie mylić ze zdrowym)... choć te ich karbowane frytki to jakaś kpina.
Fot. naTemat
W Polsce tej sieci nie ma i jeszcze pewnie długo nie będzie, bo choć w Nowym Jorku jest na każdym kroku, to nawet w USA są stany, gdzie jest dosłownie jeden lokal na krzyż. Z drugiej strony w Wielkiej Brytanii jest ich całkiem sporo. No ale u nas nie ma.

A tak w ogóle każdy, kto raz był w USA, powie wam, że dobre fastfoodowe burgery to się kupuje nie w Burger Kingu czy w McDonald's, tylko w Wendy's.