Mały Antoś cierpi na wrodzoną wadę serca. "Mamy mało czasu, by powstrzymać jego śmierć"
Antoś skończył kilka dni temu roczek. Chłopiec urodził się z wrodzoną wadą serca. Jego rodzice czekają teraz na zabieg, który ma się odbyć pod koniec sierpnia w Stanach Zjednoczonych. "Może okazać się, że z sercem Antosia jest tak źle, że operacja będzie potrzebna natychmiast" – czytamy na stronie zbiórki.
Antoś urodził się rok temu 8 sierpnia. Zdiagnozowano u niego tetralogię Fallota, atrezję pnia płucnego i niedorozwój tętnic płucnych. Jego rodzice usłyszeli nawet od lekarza, że powinni pożegnać się z synem. Chłopiec jednak dalej walczy.
"W Polsce ratunku już nie ma. Zostały USA i profesor Frank Hanley ze szpitala w Stanford, ten sam, który uratował inne polskie dzieci, niemające gdzie indziej szans. (…) Te dzieci żyją. Antoś może być wśród nich" – napisali w poście rodzice. "Jesteśmy w dramatycznej sytuacji. Nasz synek umiera na naszych oczach" – czytamy.
"Plan był taki, że lekarze w USA zrobią Antosiowi cewnikowanie serca, a potem, za kilka miesięcy, operację… Wiemy jednak, że może zdarzyć się inny scenariusz. Ten najgorszy... Może okazać się, że z sercem Antosia jest tak źle, że operacja będzie potrzebna natychmiast" – wyjaśniają.
"Nie prosimy już o pomoc. My błagamy. Poruszymy niebo i ziemię, by nasz synek miał operację, by przeżył" – apelują rodzice.