Pojechała z rodzicami na wakacje, jej ciało znaleziono w dżungli. Śmierć 15-latki w Malezji wywołała falę teorii

Katarzyna Zuchowicz
Nora Quorin miała 15 lat. Gdy na początku sierpnia zaginęła w Malezji, poszukiwania młodej turystki śledzili ludzie na całym świecie. Ale gdy po 10 dniach w dżungli znaleziono jej ciało, zainteresowanie nastolatką wcale nie ustało. Wręcz przeciwnie. Wokół tajemniczej śmierci dziewczynki, która pojechała na wakacje marzeń z rodzicami, zaczęły narastać teorie spiskowe. Czy Malezja w ogóle jest bezpiecznym krajem dla turystów?
15-letnia Nora Quoirin zginęła w Malezji. Jej ciało znaleziono w wąwozie. Fot. Screen/https://youtu.be/xKyC604UnmY
Los tej dziewczynki bardzo podziałał na wyobraźnię. Młoda turystka, lat 15. Pół Irlandka - pół Francuzka, mieszkająca w Londynie. Na wakacjach z rodzicami i młodszym rodzeństwem, być może były to wakacje ich marzeń. Przyjechali do kurortu 3 sierpnia i mieli tu spędzić dwa tygodnie. Nora dzieliła pokój z bratem i siostrą. I nagle, pierwszej nocy, zniknęła. Niczym Madeleine McCann 11 lat temu w Portugalii.

Takie porównania pojawiają się w sieci. "Coś jest nie tak w tej tragicznej historii. Tak jak z Madeleine McCann. Zniknęła w nocy. Tyle że tu jest ciało" – snują podejrzenia niektórzy internauci. Rodzina rano zorientowała się, że Nory nie ma. W pokoju było otwarte okno. Media podkreślają, że można je było otworzyć tylko od wewnątrz.


Międzynarodowy rozgłos
Sprawa od kilku dni rozgrzewa emocje wśród zagranicznych internautów. Opisują ją media. Kondolencje rodzinie złożyły malezyjskie władze. – To bardzo smutne, gdyż rodzina przyjechała tu na wakacje – powiedziała wicepremier Malezji.

Kondolencje złożył też prezydent Irlandii Michael D Higgins, a także premier tego kraju Leo Varadkar. "W imieniu irlandzkiego narodu chciałbym wyrazić moją wdzięczność za zaangażowanie malezyjskich władz i wszystkich wolontariuszy w poszukiwanie Nory" – dziękował prezydent.

W sprawę zaangażowała się również Francja, gdyż ojciec Nory jest Francuzem. Choć malezyjskie władze wykluczyły porwanie dziewczynki, paryski prokurator właśnie pod tym kątem chce rozpocząć odrębne dochodzenie.

Mogła umrzeć z głodu
Nora zaginęła w Dusun Rainforest Resort, 63 km na południe od Kuala Lumpur. Właściciel hotelu powiedział, że nigdy wcześniej, w ciągu 30 lat istnienia tego ośrodka, nic takiego nie miało miejsca i zawsze priorytetem było bezpieczeństwo turystów. Obsługa resortu też była zaangażowana w poszukiwania dziewczynki. Nory szukało też ponad 300 policjantów, również z Wielkiej Brytanii i Francji. Po 10 dniach ciało zostało znalezione w dżungli, na dnie stromego wąwozu, około 3 kilometrów od hotelu.

15-latka, jak podano, mogła umrzeć z głodu. Miała pęknięte jelita, co mogło nastąpić na skutek długotrwałego głodu i stresu. Śmierć miał wywołać wewnętrzny krwotok. Na jej ciele nie znaleziono żadnych podejrzanych śladów, które mogłyby wskazywać na udział osób trzecich. Nie była wykorzystana seksualnie. Po sekcji zwłok lokalne władze wykluczyły przestępstwo. Podano też, że Nora zmarła dwa, trzy dni przed tym, jak ją znaleziono. A jednak widać, że wielu ludziom trudno uwierzyć, że to był przypadek. Wielu ocenia, że coś w tej historii nie gra. "Jak można umrzeć z powodu głodu i stresu w pięć dni?", "Czy głód może w tydzień wywołać wewnętrze krwawienie?" – dociekają internauci.

Czy ktoś ją porwał
Nora cierpiała na zaburzenia neurologiczne, miała m.in. problem z mową, z chodzeniem, wymagała codziennej opieki. Stąd teoria, że być może pierwszej nocy obudziła się, nie wiedziała, gdzie jest i sama wyszła przez okno. A potem się zgubiła. Ale jak mogła sama wyjść, skoro miała problemy z chodzeniem? Rodzice od początku twierdzili, że to niemożliwe, ich zdaniem Nora mogła zostać porwana. Przekonywali, że dziewczynka nigdy nie wyszłaby sama, więc nie wierzą, by mogła się zgubić. – Nigdzie sama nie chodzi – twierdzili. Tłumaczyli, że wcześniej odwiedzali inne kraje Azji i Europy i nigdy Nora sama się nie oddalała.

Wiemy już, że malezyjskie władze wykluczają porwanie. Jednak Norę znaleziono bez ubrania i to potęguje kolejne podejrzenia. "Jeśli okaże się, że to była zbrodnia, mam nadzieję, że sprawcy spłoną w piekle" – płyną komentarze w Internecie. Niektórzy internauci, niczym przy historii Maddie McCann kierują podejrzenia w stronę rodziców, sugerują ich zaniedbania. "Dziwne było to, że jej matka od pierwszego dnia uważała, że Nora została uprowadzona" – spekulują.

Polacy uważają, że jest bezpiecznie
Bez względu na to, co kryje się za tajemniczą śmiercią 15-latki, z jej powodu Malezja od niemal dwóch tygodni dzień w dzień gości na łamach zagranicznych mediów i w internecie. Sprawa zyskała ogromny międzynarodowy rozgłos, jakiego "turystyczny raj" zapewne się nie spodziewał.

"Mam nadzieję, że to przypadkowa śmierć. Gdyby nie, ludzie na świecie kwestionowaliby bezpieczeństwo Malezji, wina spadłaby na nas, na ludzi, na naszą gościnność" – skomentował jeden z malezyjskich internautów. Wielu mieszkańców pisze w mediach społecznościowych, że są wstrząśnięci tą historią.

Do Malezji podróżuje sporo Polaków. Czy kraj jest bezpieczny? Być może niektórzy zapytają. Na swojej stronie MSZ odradza podróże, "które nie są konieczne na wschodnie wybrzeże stanu Sabah (Borneo), w tym na leżące tam wysepki". "Na pozostałym terytorium Malezji, zalecamy zachowanie szczególnej ostrożności. Malezja jest państwem zagrożonym terroryzmem" – czytamy.

Ale Polacy, którzy tam podróżują, uważają, że jest bezpiecznie.

– Wiadomo, w każdym kraju coś się może zdarzyć. Są rejony, do których nie zalecałabym podróży samodzielnie. Tam działają ruchy konserwatywne, które chciałyby np. wprowadzić przepisy, żeby kobiety, nawet turystki, miały zasłoniete włosy, jak w Iranie. Ale póki co, nic takiego się nie dzieje. W Malezji też są fajne plaże, a nie jest tak zatłoczona przez turystów. Znam wysepki, gdzie nie ma samochodów, dla mnie są rajem na ziemi. Spotyka się Polaków, którzy podróżują z rodzinami – mówi naTemat Urszula Obuchowicz, założycielka biura Sunsara, które organizuje dalekie wyprawy, m.in. do Azji. W Malezji była kilkukrotnie, spędziła tam w sumie około roku. – Byłam tam w różnych okresach czasu. Podróżowałam autostopem. Zawsze czułam się tam bezpiecznie. Nigdy nie miałam sytuacji, bym czuła się źle lub niebezpiecznie. W moim odczuciu to kraj bardzo rozwinięty, czasami ma się wrażenie, że bardziej niż Polska. Ale mówię o Kuala Lumpur i dużych miastach, nie o prowincji – zauważa.