PiS desperacko broni interesów Ziobry po aferze. Konferencja rzeczników była kuriozalna

Rafał Badowski
Prawo i Sprawiedliwość broni Zbigniewa Ziobry. To skutek afery z udziałem wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który – jak podawał Onet – stał za zorganizowaną kampanią nienawiści wobec sędziów. Skandal to alarm w sprawie wszechwładzy wynikającej z połączenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego. Tymczasem PiS udaje, że nic się nie dzieje.
Anita Czerwińska i Radosław Fogiel przekonywali, że nie można rozdzielić funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Fot. Twitter / Prawo i Sprawiedliwość
Pozbawienie Ziobry wszechwładzy "niezgodne z konstytucją"
Na konferencji PiS wystąpili rzeczniczka Anita Czerwińska i wicerzecznik Radosław Fogiel. – Prawo i Sprawiedliwość opowiada się przeciwko rozdzieleniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego – mówił Radosław Fogiel. – Rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego byłoby działaniem niezgodnym z konstytucją – argumentował rzecznik PiS.
Z kolei Czerwińska przekonywała, że rozdziału funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego nie chciał także Lech Kaczyński. – Grzegorz Schetyna kłamliwie przypisał śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu to, że wspierał projekt rozdziału prokuratury od Ministerstwa Sprawiedliwości – powiedziała Czerwińska.


Prawo i Sprawiedliwość powoływało się na rządy poprzedniej koalicji rządzącej, gdy funkcje te były rozdzielone i rzekomo nie funkcjonowało to sprawnie. Tymczasem w krajach rozwiniętych rozdzielenie tych funkcji to po prostu rodzaj bezpiecznika dla demokracji.

Afera w Ministerstwie Sprawiedliwości
O tym, że tych bezpieczników nie ma, świadczy afera Piebiaka. Wiceminister sprawiedliwości miał nadzorować farmy trolli, które miały za zadanie kompromitować sędziów nieprzychylnych wobec PiS-owskich zmian w sądownictwie – informował w swoim tekście Onet.

Sam minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro do tej pory nie zabrał głosu w sprawie, co także przy tej skali afery jest wymowne. Szczególnie, że Łukasz Piebiak był jego prawą ręką.

Afera ma znacznie szerszy wymiar, bo pokazuje mechanizmy obecnej władzy w przejmowaniu sądownictwa w Polsce. Jak pisaliśmy w naTemat.pl, dymisja Piebiaka to za mało i odwołanie ze stanowiska powinno dotyczyć także ministra sprawiedliwości. Skandal komentują już także największe światowe media.