Zdumiewające ustalenia "Wyborczej". Oto kto mógł stać za ujawnieniem afery Piebiaka
Opozycja nie ustaje w żądaniach dymisji Zbigniewa Ziobry w reakcje na aferę hejterską w jego ministerstwie. Premier Mateusz Morawiecki w mediach oświadcza, że to, co zrobił Ziobro – odwołanie wiceministra Łukasza Piebiaka i cofnięcie delegacji sędziom-bohaterom afery – to wystarczy. PiS uznaje, że pożar jest ugaszony. Najnowsze doniesienia mówią zaś o tym, kto ów ogień mógł wzniecić.
O tym, że między Ziobrą a Morawieckim iskrzy, wiadomo nie od dziś. Media raz po raz donosiły o tym, jak politycy toczą ze sobą walkę. Niemal równo rok temu "Newsweek" opisywał, jak premier w sojuszu z Joachimem Brudzińskim konstruują plan, aby pozbyć się Zbigniewa Ziobry z rządu.
Morawiecki miał - przy okazji rekonstrukcji rządu - próbować wysadzić Ziobrę z fotela, ale to się nie powiodło. Okazało się bowiem, że Ziobro jest w posiadaniu materiałów z rozwojowego śledztwa ws. udzielania kredytów walutowych przez BZ WBK w czasach, gdy jego prezesem był obecny premier – opisywał wówczas tygodnik. Teraz przyszedł czas na zemstę.
Jasne jest, że afera, w której hejterka Emilia Sz. miała na zlecenie osób z Ministerstwa Sprawiedliwości oczerniać sędziów przeciwnych "dobrej zmianie", uderzyła w Zbigniewa Ziobrę. Wprawdzie mimo doniesień Onetu minister stanowisko zachował, ale jego pozycja bardzo osłabła. A na tym właśnie miało zależeć Morawieckiemu.
– Kaczyński jest teraz rozjemcą w wojnie między Morawieckim a Ziobrą – powiedział "Wyborczej" jeden z polityków PiS. Według ustaleń gazety partia zamówiła własny sondaż, który ma wskazać, jak elektorat odebrał aferę Piebiaka. Od niego może zależeć dalszy los Ziobry. Dowodem na to, że konflikt między premierem a ministrem sprawiedliwości osiągnął apogeum ma być to, że na wtorkowym posiedzeniu rządu Ziobro się nie pojawił.
żródło: wyborcza.pl