Sensacyjne doniesienia o śmierci Kosteckiego. Giertych ujawnił, jak mógł zginąć były bokser
Ślady na szyi Dawida Kosteckiego mogą pochodzić od paralizatora domowej roboty – stwierdził Roman Giertych. To nowe informacje w sprawie tajemniczej śmierci byłego pięściarza w warszawskim areszcie. Mecenas opublikował zdjęcie urządzenia, które mogło być wykorzystane do obezwładnienia osadzonego.
Więcej informacji dotyczących okoliczności śmierci byłego boksera, Giertych przekazał podczas czwartkowej konferencji prasowej.
– Na szyi Kosteckiego znaleziono dwa punkty. Lekarz mówił o tym w protokole, ujawnił dwa punkty przypominające wkłucia. Prokurator, który prowadził postępowanie, nakazał zweryfikować to w ramach sekcji zwłok. Analiza, którą przeprowadziliśmy, wskazuje, że mamy do czynienia ze śladem, który pochodzi od paralizatora domowej roboty – mówił.
Giertych podkreślił, że mowa o urządzeniu, które przetwarza prąd na poziomie 400 tysięcy volt. Mecenas wspomniał też, że domaga się powołania zespołu i zbadania alternatywnej wersji śmierci pod kątem medycznym i mechanicznym.
Najważniejszy świadek w aferze podkarpackiej?
Wątpliwości wokół śmierci Kosteckiego narastają od dłuższego czasu. Prawnicy rodziny zmarłego zażądali od prokuratury ponownego przeprowadzenia sekcji zwłok. 38-letni były bokser zmarł na początku sierpnia w celi w Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce. Podjęta reanimacja nie przyniosła efektu. Na szyi Kosteckiego znaleziono dwa nakłucia jak od igły strzykawki. Śledczy podtrzymują wersję, że osadzony popełnił samobójstwo.
Dawid Kostecki miał w więzieniu potężnych wrogów. Na Białołęce był także osadzony Tomasz G., którego Kostecki obciążył i miał być świadkiem w jego procesie. Był tam również Maciej M., kojarzony z tzw. grupą mokotowską. Wiadomo, że Kostecki bał się tego drugiego. Maciej M. tydzień po śmierci Kosteckiego próbował popełnić samobójstwo – w więzieniu w Rzeszowie. Także miał zeznawać w sprawie Tomasza G.
źródło: WP Sportowe Fakty