WOT mobilizuje się do walki ze ściekami. Nad ortografią muszą jeszcze poćwiczyć

Paweł Kalisz
Rzecznik Prasowy Wojsk Obrony Terytorialnej Marcin Pietrzak ogłosił na Twitterze alert dla żołnierzy tej formacji. Nie obyło się bez wpadki, którą natychmiast wychwycił były szef MON Tomasz Siemoniak. Wytknięcie błędu ortograficznego prawa strona z kolei poczytała za atak na wojsko.
Żołnierze WOT mają się przygotować do działań w związku z awarią oczyszczalni ścieków w Warszawie. Fot. Robert Górecki / Agencja Gazeta
W Warszawie uległa awarii oczyszczalnia ścieków Czajka, co prawica natychmiast podchwyciła i wykorzystuje do ataków na warszawski samorząd. Doszło nawet do tego, że minister Błaszczak zapowiedział udzielenie pomocy warszawiakom przez oddziały wojska, a prezydentowi stolicy Rafałowi Trzaskowskiemu przykazał, by ten nie przeszkadzał. W sieci ogłoszono alert dla oddziałów Wojsk Obrony Terytorialnej.

I nie byłoby w tym nic dziwnego ani śmiesznego, gdyby nie błąd ortograficzny w treści komunikatu. Marek Pietrzak napisał słowo "wzdłuż" przez "ó". "'Terytorialsi' zwołują się 'wzdłóż' koryta. PiS chce do reszty ośmieszyć 'obronę terytorialną'" – napisał na Twitterze Tomasz Siemoniak, wicepremier i szef MON w rządzie PO-PSL. "Tak się dzieje, kiedy brakuje argumentów merytorycznych. Ja byłem autorem tego posta, zdarzyło się, trudno, mogę tylko przeprosić. Post został szybko poprawiony. Ale przecież to nie w tym rzecz..." – odpowiedział Pietrzak. Zwolennicy prawicy szybko rzucili się na Siemoniaka przekonując, że wytykając błąd tak naprawdę atakuje Wojsko Polskie.


Tymczasem trudno nie odnieść wrażenia, że Siemoniak ma rację. Trudno wyobrazić sobie zadania, jakie mogliby nad Wisłą wypełniać żołnierze WOT. Udział wojska w aferze ściekowej ma jedynie podłoże politycznej walki przedwyborczej. Jeszcze za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego w Warszawie ścieki płynęły nieprzerwanym strumieniem i nikomu z polityków PIS to wówczas nie przeszkadzało. Dziś ministrowie z PiS mówią o "katastrofie ekologicznej".