"Mama wzięła koc z kanapy, wibrator wypadł jej pod nogi". 11 żenujących historii Polaków z seks-zabawkami

Ola Gersz
Śnił ci się kiedyś koszmar, że twoja mama znajduje wibrator w twojej szafie? Albo że na lotnisku rozwala ci się walizka, z której wypadają twoje seks zabawki? Cóż, nie dla wszystkich to tylko zły sen. Kilkanaście osób opowiada najbardziej żenujące historie z gadżetami erotycznymi w roli głównej. Nie chcielibyśmy być w ich skórze.
Czasami nasze zabawki erotyczne wpadają w niepowołane ręce Fot. kadr z serialu "Broad City"
Akcesoria erotyczne przestają już być tematem tabu. Cóż, w końcu świetnie urozmaicają pożycie seksualne, o czym mówiła nawet ostatnio 70-letnia Bożena Dykiel. Wibratory, kulki gejszy, kajdanki, pejcze – z których korzysta coraz więcej kobiet i mężczyzn – przestały być już czymś, co wstydliwie i nie kupujemy ich już chyłkiem w sex shopie, modląc się, żeby nie zobaczył nas nikt znajomy. Aż tak już seks-zabawki nie szokują.

Chociaż oczywiście nie wszystkich. Są takie osoby, przed którymi wolelibyśmy ukryć co robimy w domowym zaciszu. Dzieci, rodzice, teściowe, szef w pracy, pruderyjna sąsiadka. Albo tłum wielkości populacji małego miasta na lotnisku. Ale los uwielbia oczywiście płatać figle, bo... oczywiście że tak.


Mama, tata, teściowa
Już tak jest, że raczej nie lubimy dzielić się szczegółami naszego życia erotycznego z rodzicami albo dziadkami. Bo trochę nie wypada, trochę wstyd, trochę "co oni sobie o nas pomyślą". Bo to niezręczne jak diabli. Ale czasem los decyduje za nas.

Ania: Kilka lat temu tata pomagał mi w przeprowadzce. Sięgałam po jakieś pudła na regale i nagle wszystkie spadły mi na łeb. Kiedy spojrzałam w dół moim oczom ukazały się dwa wibratory, które dostałam od koleżanek na 18-stkę w ramach żartu. Tata patrzył na nie długo, potem podniósł wzrok na mnie i stwierdził, że poczeka w dużym pokoju. Nigdy nie poruszyliśmy tego tematu.

Magda: Mieszkam sama, ale moi rodzice mieszkają w tym samym mieście, więc często wpadają. Moja matka, czego szczerze nienawidzę, uwielbia sprzątać mi mieszkanie. Raz wpadła bez zapowiedzi, u mnie oczywiście syf, więc mama zaczęła robić mi wykład, że jestem fleją i postanowiła posprzątać. Nagle podnosi koc z kanapy, a pod nogi wypada jej wielki, włochaty, czarny dildos. Nie dość, że zamilkła, to już u mnie nie sprząta, alleluja!

Piotr: Pierwsze Boże Narodzenie w naszym nowym mieszkaniu. Siedzimy przy stole: ja, rodzice, teściowie, dziadkowie, wujek, ciotka. Nagle słyszę jakiś hałas, widzę kątem oka, że to kot czymś się bawi. "Pewnie bombkę zabrał z choinki" – myślę. Zobaczyłem, co to jest dopiero, gdy przybiegł na środek dywanu z... puchatymi kajdankami, którymi rozkosznie się bawił, jak zabawką. Wujek zaczął zażenowany śmieszkować, mama się obraziła. Niezapomniane święta.
Fot. Kadr z serialu "Grace i Frankie"
Paulina: Raz odwiedziła mnie mama. Po obiedzie poszłyśmy zmywać, a że mama ma po zmywaniu szorstkie ręce, poprosiła mnie o krem do rąk. Nie myśląc, powiedziałam jej, żeby sobie wzięła z szuflady przy łóżku. Zupełnie zapomniałam, że trzymam tam wibrator i kulki gejszy! Mama wróciła cała czerwona na twarzy i musiałam wysłuchać wykładu, że potrzebuję męża. Litości.

Marta: Kupiłam raz przez internet gadżety na wieczór panieński przyjaciółki: różowe dildo, różowe kajdanki, różowy pejcz. Pewnego wieczoru mama wchodzi do mnie z... różowym dildo w ręku i mówi oburzona: "Przyszło to do mnie dziś pocztą!". Okazało się, że podczas robienia zamówienia niechcący wpisały mi się dane rodzicielki. Jakoś to wytłumaczyłam, ja i koleżanki śmiałyśmy się z tego przez pół panieńskiego.

Lena: Mam w łazience lubrykant. Kiedyś odwiedziła mnie teściowa. Siedzę na kanapie, a ona wychodzi i mówi, że świetny mam ten nowy żel do twarzy, bo wzięła trochę na palec i wypróbowała. Pytam: jaki żel? Ona wraca do łazienki z lubrykantem w ręku. Nie wyprowadzałam jej z błędu.

Dzieci się nie wstydzą
W żenujących historiach z gadżetami erotycznymi przodują również dzieci. Bo tu coś znajdą, tu coś zabzyczy... Jak się temu oprzeć?

Wiola: Przyszła do nas teściowa, siedzimy przy kawie, rozmawiamy. Wstaję, idę do toalety, wracam i z przerażeniem w oczach widzę, jak mój 5-letni syn przybiega do babci z moim różowym wibratorem w ręku i pyta "co to jest?". Babcia zbladła, odpowiedziała, że to... mikser do ciasta. Nie mogłam jej potem spojrzeć w oczy.

Błażej: Jak byłem mały, znalazłem prezerwatywy rodziców. Myślałem, że to balony i je nadmuchałem. Idę szczęśliwy do kuchni z balonami z kondomów w ręku, chciałem się pochwalić, a matka w krzyk. Niestety dostałem w tyłek.
Fot. Kadr z serialu "Sex Education"
Asia: Odwiedziła mnie raz siostra z córeczką, my gadałyśmy na balkonie, nasze kilkuletnie córki bawiły się w pokoju. W końcu siostra musiała iść, idziemy do pokoju małej, patrzymy i oczom, kurczę, nie wierzymy! Wśród lalek i klocków leżą moją różowe kulki gejszy. Dziewczyny musiały je gdzieś znaleźć w moim pokoju i uznały, że to świetna zabawka. Uśmiałyśmy się z siostrą do rozpuku. Dobrze, że dziewczyny nie były starsze, bo naprawdę nie byłam wtedy gotowa na rozmowę o ptaszkach i pszczółkach.

Monika: Moja córka raz zaniosła do przedszkola mój wibrator. Wygrzebała go skądś, uznała chyba, że fajnie brzęczy i wzięła ze sobą następnego dnia, żeby się pochwalić. Oczywiście nic nie wiedziałam. Zadzwoniła do mnie oburzona przedszkolanka, taki model przedszkolanki z PRL-u, musiałam przyjechać. Prawie mi dziecko z przedszkola wyrzuciła.

Przed całym światem
Oczywiście czasami bywa jeszcze gorzej. Los jest okrutny, więc czasami nasze seks zabawki ukazują się oczom szefów, lekarzy i... absolutnie wszystkich.

Klaudia: Leciałam na wieczór panieński do Berlina, gdzie mieszka moja przyjaciółka. Wiozłam jej w walizce chyba wszystkie głupawe zabawki erotyczne, jakie można wieźć na wieczór panieński. Oczywiście ja to ja, więc kiedy kładłam walizkę na taśmę do kontroli, upuściłam ją z wielkim hukiem. Walizka, w której trochę popsuł się suwak, się otworzyła, wypadły te wszystkie bezeceństwa. Pan przy kontroli miał niezły ubaw, panowie za mną też. Byłam tak czerwona, że myślałam że zejdę. Szybko to sprzątnęłam, zamknęłam walizkę, dokończyłam kontrolę i uciekłam.

Patrycja: Raz w pracy podeszła do mnie moja szefowa i pyta mnie, czy może pożyczyć kartę magnetyczną do drzwi, bo zapomniała, a musi wyjść na chwilę. Ja na to entuzjastycznie, że jasne, biorę torbę, ale oczywiście, jak typowa kobieta, nie mogłam tej karty znaleźć w tym śmietniku. Wywaliłam więc wszystko na biurko, a tam... mój wibrator. Szefowa to starsza kobieta, więc było mi trochę głupio. Na szczęście nic nie powiedziała i udawała, że nie widzi.
Fot. Kadr z serialu "Seks w wielkim mieście"
Jola: Miałam zapalenie płuc, zamówiłam wizytę prywatną. Przyszedł lekarz, młody, przystojny. Zapytał mnie w pewnym momencie, jakie leki biorę na stałe, sięgnęłam do szafki przy łóżku, otworzyłam szufladę, a tam wibrator. Lekarz się uśmiechnął i stwierdził, żebym... poczekała z tym, aż wyzdrowieję. Myślałam, że zejdę.

Karolina: Urządziłam raz imprezę dla znajomych z pracy. Stoimy, gadamy, śmiejemy się, a nagle wpada do pokoju mój pies, beagle, z dmuchanym, piszczącym penisem w ręku. Dostałam tego penisa od koleżanek i dałam go psu, uwielbiał go. Tylko że zapomniałam go schować przed imprezę...