Nomofobia może zrujnować codzienne życie. Oto kilka wskazówek, jak się przed nią ustrzec

Łukasz Grzegorczyk
Wyobrażacie sobie dzień bez telefonu? Wielu z was odpowie, że nie, i nawet nie ma w tym nic dziwnego. To znak naszych czasów. Problem zaczyna się, kiedy brak smartfona w zasięgu ręki zaczyna wywoływać ataki paniki. To nie żart, ale szeroko opisane zjawisko, z którym lepiej walczyć jak najwcześniej.
Nomofobia to paniczny lęk przed brakiem telefonu pod ręką. Są sposoby, żeby go uniknąć. Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Nomofobia to nic innego, jak lęk przed rozłąką z telefonem czy innym gadżetem. I nie jest kolejnym sensacyjnym odkryciem amerykańskich naukowców, tylko realnym problemem, który może dotknąć każdego z nas. Mówi się o niej już od kilkunastu lat, ale ostatnio na nomofobię szerzej zwrócił uwagę dziennikarz sportowy Mateusz Święcicki. W swoim wpisie dobrze zobrazował to, co dzieje się, kiedy dosłownie oddajemy się w ręce nowych technologii i gadżetów.

Sam z racji swojego zawodu i trochę przyzwyczajeń, korzystam z telefonu co chwilę. Czasem łapię się na tym, że w sumie mógłbym odpuścić sprawdzenie, co dzieje się na Twitterze, ale ten pożeracz czasu po prostu wszedł w krew. Zobaczcie krótki filmik, który pokazuje, jak ucieka nam czas, kiedy często bezmyślnie gapimy się w ekran.

– Mówi się, że jeśli ktoś zagląda do smartfona około 60 razy dziennie, to powinien się zastanowić, czy nie jest uzależniony. Chodzi o częstotliwość. Z badań wynika,że głównie dotyczy to młodych ludzi i kobiet – wyjaśnia w rozmowie z naTemat dr med. Bohdan Woronowicz, psychiatra, specjalista terapii uzależnień z Centrum Konsultacyjnego Akmed.


Problem zaczyna się w momencie, kiedy bez smartfona nie wyobrażacie sobie życia. I jeśli stracicie do niego dostęp, dostajecie szału. Wiem, że zabrzmi to dla niektórych z was dziwnie, ale to akurat dobry znak. Może jeszcze nie jesteście uzależnieni.

Ale co w przypadku, kiedy brak telefonu czy innego urządzenia staje się obsesją? To właśnie nomofobia, której objawy mogą zrujnować życie i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Oto kilka wskazówek, które pomogą wam ustrzec się przed tym zjawiskiem. Albo sprawią, że powiecie sobie: tak, mam z tym problem.

Zastanów się, na ile korzystanie z gadżetów jest potrzebne


– Jeśli wykorzystujemy telefon do tego, by być w kontakcie ze znajomymi albo nie przegapić czegoś na Facebooku, trzeba pomyśleć, na ile jest to dla nas ważne. Pokutuje przekonanie, że chodzi o urządzenia, a nie o treści, które nam dostarczają – mówi w rozmowie z nami dr Woronowicz i dodaje, że nie chodzi o strach przed brakiem przedmiotu, ale przed tym, co nas może ominąć, co przegapimy.

Uzależniamy się nie od przedmiotu, jakim jest smartfon, tablet, laptop czy komputer, ale od dostępnych w nich aplikacji. Czyli w skrócie, nie opuszcza nas myśl, że coś się dzieje bez nas. Nowy post, komentarz, wiadomość od znajomego czy szefa, który może ściga nas po godzinach. Sytuacje są różne, ale zapewne nie wszystkie wymagają tego, by pozostawać online bez przerwy.

Obserwuj siebie i wyznacz granice


Często zapominamy o tym, że technologiczne cuda mają służyć człowiekowi. Wszystko jednak stanęło na głowie, i dochodzi do sytuacji, że gadżety pochłaniają cały nasz czas. Wydaje się, że konieczne jest postawienie wyraźnych granic, kiedy, gdzie i po co sięgamy po urządzenie. To musi być świadoma decyzja każdego z nas.

– Tak jest ze wszystkim, co można robić w nadmiarze. Telefon jest dla nas, ale to my powinniśmy decydować, kiedy z niego korzystamy. I powinniśmy być pod ręką wtedy, kiedy rzeczywiście mamy na to ochotę i czas. Są niewolnicy, którzy bez telefonu nie potrafią żyć. Wiele osób odczuwa dreszczyk niepokoju, kiedy zapomni telefonu wychodząc z domu – zauważa dr Woronowicz.

Zwracaj uwagę dzieciom. Są szczególnie narażone


Mówimy o dorosłych, którzy w pracy czy w domu gapią się w ekran. Nie zapominajmy jednak, że dzieci już od najmłodszych lat są z każdej strony atakowane treściami z sieci. I korzystają ze smartfonów nawet na lekcjach. Pod ławką, z ukrycia, by nikt nie zauważył. Bo przecież Facebook czy Instagram sam się nie sprawdzi.

– Badania wykazały, że uwiązanie do telefonu może zacząć się już w wieku około 10 lat. Dzieci przyznawały się do tego, że w związku z tym miały problemy w szkole, ale co gorsze okazywało się, że miały zły przykład w szkole, gdzie nauczyciele korzystali z telefonu podczas prowadzenia lekcji. Dorośli często przyzwalają na nierozsądne korzystanie z urządzeń, dając jednocześnie zły przykład. I to jest jeszcze groźniejsze, bo w późniejszym życiu może skutkować np. nomofobią, czyli strachem przed brakiem możliwości korzystania z telefonu – wskazuje dr Woronowicz.