Kibice wściekli na Jerzego Brzęczka. Kolejny słaby mecz kadry narodowej

Kamil Rakosza
Kibice reprezentacji Polski są coraz bardziej wściekli na trenera Jerzego Brzęczka, któremu zarzuca się brak pomysłu na taktykę biało-czerwonych. Mecz na PGE Narodowym niejako to potwierdza – panował chaos, sytuacje bramkowe brały się z przypadku, pojawiły się niefortunne zmiany. Szczęśliwie udało się nie powtórzyć porażki z Lublany.
Mecz w Warszawie ciężko nazwać "piłkarskim świętem". Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
W Warszawie zaczęło się od silnych, piłkarskich emocji. Akcja przenosiła się spod jednej bramki do drugiej. Zdarzały się ostre wejścia, skutkiem których była pierwsza indywidualna kara – żółta kartka dla Arnautovicia za mocne wejście w nogi Kownackiego w ósmej minucie spotkania na PGE Narodowym. Dwie minuty później tylko słupek uratował Polaków po doskonałej główce tego austriackiego zawodnika. Na tym etapie gry piłkarzom spod Wiednia zbyt łatwo udawało się konstruować niebezpieczne akcje w polu karnym biało-czerwonych. Austriacy wyglądali na lepiej przygotowanych do meczu w Warszawie niż kadra Jerzego Brzęczka. Chwilowy zryw biało-czerwonych z początku spotkania skończył się bardzo szybko. Było nerwowo, piłka przenosiła się pod pole karne Austriaków raczej z przypadku, a nie po przemyślanych akcjach. Zdarzały się przebłyski, jak akcja Roberta Lewandowskiego z 23. minuty, kiedy polski snajper przełożył dwóch obrońców w czerwonych koszulkach. Jego strzał sprzed szesnastki odbił się jednak od austriackiego zawodnika i ostatecznie piłka po rykoszecie wyleciała za linię końcową.


Ataki Polaków
W 29. minucie Polacy byli blisko zdobycia gola. Austriacy nie zdążyli wrócić pod swoją bramkę po akcji. Piłka trafiła pod nogi Kamila Grosickiego, który doskonale wrzucił ją na głowę Roberta Lewandowskiego. Snajper Bayernu nie dał jednak rady umieścić jej w siatce. Futbolówka przeleciała nad poprzeczką. Chwilę później biało-czerwoni mieli okazję z rzutu rożnego, lecz kapitalna interwencja Stankovicia uratowała Austriaków przed stratą bramki po główce Kamila Glika. Końcówka pierwszej części spotkania to jednak gra Polaków na własnej połowie i chaotyczne rozbijanie ataków konstruowanych przez drużynę Franco Fody.

Niezły start
W 52. minucie Kownacki doskonale pociągnął grę prawą stroną boiska i wrzucił piłkę na głowę Roberta Lewandowskiego. Polski snajper nie zdołał jednak dosięgnąć futbolówki. Kilka minut później Kamil Grosicki wychodził do akcji sam na sam po prostopadłym podaniu Zielińskiego. Piłkę złapał jednak w ręce wychodzący z bramki Stanković. W 58. minucie w miejsce Kownackiego wszedł Kuba Błaszczykowski. Krótką chwilę trwały ataki Polaków na bramkę Stankovicia. Groźną sytuację skonstruował Robert Lewandowski, lecz piłka minęła słupek po rykoszecie. Austriacy szybko przenieśli jednak grę pod pole karne biało-czerwonych. W 66. minucie w sytuacji sam na sam Łukasz Fabiański obronił strzał Arnautovicia.

Kamil Grosicki opuścił boisko na rzecz Sebastiana Szymańskiego. Dla zawodnika warszawskiej Legii był to debiut w dorosłej kadrze. W 74. minucie kontuzję złapał Kuba Błaszczykowski, który musiał zostać zmieniony przez Mateusza Klicha. Zawodnik Wisły Kraków nie zagrał na PGE Narodowym nawet pełnych 20 minut.

Nic się nie wydarzyło
W 83. minucie spotkania Lewandowski wyprowadził Stankovicia daleko przed własną bramkę i zabrakło tylko dobrego dośrodkowania, by posłać piłkę do osamotnionej bramki Austriaków. Ostatecznie udało się wywalczyć tylko rzut rożny. W 85. minucie Austriacy stanęli przed szansą z rzutu wolnego po faulu Mateusza Klicha na Sabitzerze. Jego strzał trafił jednak w wychodzącego Szymańskiego. Do standardowego czasu gry doliczono dwie minuty, lecz żadna z drużyn nie strzeliła w tym czasie gola.

Remisem z Austrią Polacy przerwali serię 10 zwycięstw na PGE Narodowym. Z trzynastoma punktami biało-czerwoni pozostają liderem grupy G w eliminacjach do Mistrzostw Europy w 2020 r.