Reakcja na rozstanie Frycz pokazała coś ważnego. Wielu lubi być związkowymi męczennikami
Olga Frycz nie owijała wbawełnę i poinformowała fanów, że ona i jej narzeczony, ojciec jej córki, nie są już razem. Oczywiście internauci podzielili się na dwie grupy: tę, która poparła Olgę i stwierdziła, że relację trzeba zakończyć, jeśli nie da się ją naprawić i tę, według której powinno się zacisnąć zęby i ratować związek za wszelką cenę. Tylko że... czyjś związek to nie nasza sprawa.
– Obydwoje z Grzesiem pracowaliśmy nad naszym związkiem, staraliśmy się z całych sił. Nie udało się i musimy się z tym pogodzić – wyjawiła Frycz. I dodała, że trwający 3,5 roku związek "nie rozpadł się z powodu osób trzecich".
Nie wyszło, jednak aktorka podkreśliła, że ona i Sobieszek rozstają się "w zrozumieniu i zgodzie" oraz mają dla siebie szacunek. To wszystko dla dobra córki. – Przede wszystkim jesteśmy rodzicami i dobro dziecka jest dla nas sprawą priorytetową, a wspólne wyjazdy, spacery, pikniki, place zabaw i czas, który wciąż razem spędzamy z Heleną, jest dla nas najcenniejszy – napisała aktorka.
Reakcje? Internauci dodają otuchy, chwalą Frycz i jej partnera za dojrzałość i... krytykują. Jak to w internecie. Ale pod jej postem jak na dłoni widać odwieczną walką między dwiema grupami. Grupami, które wcale nie istnieją tylko w internecie.
"Lepiej się rozstać, niż się męczyć"
Pierwsza grupa twierdzi, że kiedy w związku źle się dzieje, należy go zakończyć. Oczywiście chodzi już o sytuacje nie do przeskoczenia, a nie chwilowe kryzysy. Słowem: jeśli partnerzy próbują to naprawić, ale starania te nie przyniosą żadnych rezultatów, a obie osoby czują się w tej relacji coraz gorzej – nie ma co zwlekać.
To właśnie zrobiła Olga Frycz i wtórowało jej wielu internautów. "Kilka miesięcy temu również podjęłam taką decyzję po 9 latach bycia razem... To nie są łatwe decyzje. Najważniejsze to rozstać się z szacunkiem. Tkwić w czymś, co nie ma przyszłości jest bezsensowne" – napisała jedna z osób obserwujących aktorkę.
Fot. Screen z Instagrama / tojafrycz
Wiele osób podkreślało również, że rozstanie rodziców jest dla dziecka lepsze, niż życie z mamą i tatą, którzy nie umieją razem żyć. "Dasz radę! Lepiej rozstać się jak dziecko jest małe, niż wychowywać go w złudzeniu pełnej rodziny i męczyć się też samemu – być nieszczęśliwym i mieć poczucie straconego czasu i smutku. Tym wtedy nasiąka dziecko i w dorosłym życiu buduje podobne relacje. W związku z tym czasem najtrudniejsza decyzja jest tą jedyną właściwą!" – pojawił się komentarz.
Fot. Screen z Instagrama/ tojafrycz
Druga grupa myśli zgoła inaczej. Według niej o związek trzeba walczyć i trwać w nim "póki śmierć nas nie rozłączy". Obojętnie, co się dzieje. Rozstanie jest więc przejawem lenistwa, klęski i wygodnictwa, co wpisuje się też w nauczanie Kościoła katolickiego. We∂ług niego małżeństwo ma być bowiem na całe życie.
"Smutne jest to, jak ludzie łatwo rezygnują że związku, nie walczą. My z mężem jesteśmy 16 lat po ślubie i też nie jest łatwo. Każdego dnia staramy się pokonywać trudności. A tu po trzech latach pa pa? Idziecie na łatwiznę. Związek to odpowiedzialność, ale także poświęcenie. Trzeba o niego walczyć" – napisała internautka pod postem Olgi Frycz.
Fot. Screen z Instagrama / tojafrycz
W odpowiedzi na komentarz z grupy drugiej pojawiła się też wymowna odpowiedź: "(...) Dla jednych nie jest łatwo wyrzucić śmieci, dla innych zdobyć szczyt w górach i nie ma w tym nic złego, ale problemy międzyludzkie są zbyt złożone, żeby od tak dawać rady. Nie wiadomo o co poszło, nie wiadomo co robili dla związku, a co nie, a już jest tekst, że ludzie się poddają i idą na łatwiznę. To jest przesada".
Kto ma rację?
Kult męczeństwa
Wszyscy i nikt. Wszyscy, bo dla każdego związku lepsze jest coś innego. Nikt, bo... bo dla każdego związku lepsze jest coś innego. Słowem: to para decyduje o tym, czy chce się rozstać czy zostać ze sobą mimo wszystko. I nie jest to naszą sprawą.
Jednak, pomijając fakt, że każda relacja ma inną historię i to partnerzy wiedzą najlepiej, co będzie dla nich najlepsze, to druga grupa obiera trochę męczeńską drogę.
Bo załóżmy, że partnerzy próbowali naprawić swoją relację, robili wszystko, żeby to wszystko posklejać – próbować zawsze trzeba – ale po prostu się nie udaje. Bo niekompatybilne charaktery, wzajemne pretensje, odmienne style życia, miłość odeszła, wszelakie problemy, kłopoty, złe wspomnienia, i tak dalej, i tak dalej, Powodów jest tyle, ile ludzi.
Fot. Screen z Instagrama / tojafrycz
Nie udaje się, więc mamy to ciągnąć? Być nieszczęśliwi, sfrustrowani, wściekli, smutni? Czy takie życie ma sens? Nie szkoda nam czasu? Jeśli para ma dziecko, nie łudźmy się – ono tę złą atmosferę między rodzicami i w domu dobrze wyczuje.
To trwanie w relacji, mimo że mamy siebie dosyć jest bardzo polskie i bardzo... staropokoleniowe. Wszyscy to znamy: ojciec i matka, dziadek i babcia, wujek i ciotka, którzy ze sobą praktycznie nie rozmawiają i nic ich nie łączy oprócz wspólnego domu i dzieci. Ale zostają razem, bo tak trzeba. Nawet jeśli mąż pił, a żona biła po głowie.
Czy faktycznie trzeba? Może wcale nie trzeba? Oczywiście jeśli ktoś chce walczyć nadal i wierzy, że będzie lepiej, ma do tego prawo. Ale jeśli ktoś twierdzi, że chce być szczęśliwy i chce zacząć życie na nowo – też ma do tego prawo. Tak samo prawo do rozstania ma Olga Frycz, która z Sobieszkiem "starała się z całych sił" i nie wyszło.
Sygnały alarmowe
Są zresztą konkretne znaki, że związek raczej nie wyjdzie i że lepiej zakończyć relację, zanim wejdziemy w spiralę pretensji, niespełnienia i frustracji. Kiedy więc warto pomyśleć o rozstaniu? Oto niektóre znaki tego, że związek ostro szwankuje, a nawet powoli dogorywa.
– kiedy czujesz się wykorzystywany fizycznie czy psychicznie – to oczywiście rzecz największej wagi. Jeśli partner dopuszcza się wobec Ciebie przemocy jakiekolwiek typu (fizycznej, psychicznej, werbalnej, seksualnej), obraża Cię, manipuluje Tobą, powinieneś to zakończyć. To samo tyczy się przemocy wobec Waszych dzieci.
– kiedy masz wrażenie, że jesteś gorszą wersją siebie – dobry związek wyciąga z nas najlepsze cechy i czyni z nas lepszych ludzi. Jeśli jest odwrotnie – jeśli z osoby pełnej życia, optymistycznej i ufnej, stałeś się zgorzkniały, zły, niepewny siebie, nieufny – ta relacja Ci nie służy.
– kiedy trzymasz się wyłącznie dobrych wspomnień – kiedy łapiesz się na tym, że w relacji trzymają Cię tylko szczęśliwe wspomnienia lub nadzieja pod tytułem "kiedyś będzie lepiej" ("kiedy urodzi się dziecko, wszystko się poprawi") i nie czujesz nic poza tym, warto porozmawiać z partnerem o swojej relacji.
– kiedy czujesz się nieszczęśliwy, wyczerpany i pozbawiony życia – jesteś zmęczony, pusty w środku, załamany, czujesz, że te relacja wyciska z Ciebie wszystkie soki. Straciłeś radość życia, może masz depresję. Niedobrym znakiem jest też to, że jesteś wyczerpany ciągłym chodzeniem na paluszkach wokół partnera, bo nie chcesz go zdenerwować i wolisz uniknąć kłótni czy pretensji.
– kiedy masz wrażenie, że Twój partner w ogóle nie stara się naprawić relacji – bywa tak, że druga osoba zdaje się zupełnie olewać Waszą relację. Nie ma w niej chęci czy ochoty do naprawienia jej i tylko Ty wykazujesz inicjatywę. Warto o tym porozmawiać, być może coś to pomoże?
– kiedy od dłuższego czasu zupełnie nie umiecie się dogadać – kłótnie, pretensje, ciche dni, a przede wszystkim brak widoku na dogadanie się i znalezienie wspólnego gruntu. A staraliście się, może nawet z pomocą terapeuty, Komunikacja to podstawa, bez niej niemożliwe jest cokolwiek zbudować.
– kiedy Twoja rodzina i przyjaciele twierdzą, że powinniście się rozstać – oczywiście, to nie jest ich sprawa. Jednak z zewnątrz widać niektóre rzeczy znacznie lepiej i wyraźniej, więc jeśli praktycznie każda bliska Wam osoba, mówi, że to niedobra relacja, raczej jest coś na rzeczy.
– kiedy zupełnie sobie nie ufacie – bez zaufania nie ma związku. Jeśli nie ufacie sobie i nic tego nie zmienia, trudno będzie żyć razem "do końca życia".
– kiedy co najmniej dwa razy rozstaliście się i do siebie wróciliście – powrót do siebie po rozstaniu nie jest niczym dziwnym i alarmującym, jednak ciągle rozstania i powroty nie zwiastują niczego dobrego. Ten dysfunkcjonalny i toksyczny cykl kiedyś trzeba będzie przerwać.
– kiedy wciąż fantazjujesz o innych osobach – fantazjowanie o kimś innym samo w sobie nie jest objawem katastrofy. To zupełnie normalne i zdrowe. Jeśli jednak myślisz o romansowaniu z innymi ludźmi non stop, co wpływa na Wasze życie seksualne i powoduje ciągłe frustracje, może to świadczyć o tym, że nie czujesz już do partnera żadnego pociągu seksualnego, a jedynie przywiązanie.
– kiedy wiesz, że to nie ma przyszłości, ale boisz się rozstania – może boisz się smutku, cierpienia lub samotności? Swojej albo partnera. A może boisz się zemsty albo trudności po rozstaniu? Ważne jest jedno: zostanie ze sobą niczego nie naprawi. Kiedyś trzeba będzie zerwać ten plaster.