Polityk PiS siedem razy nie miał przy sobie prawa jazdy. Prokurator uważa, że zasługuje na szansę

Zuzanna Tomaszewicz
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", Arkadiusz S. z Opola został siedmiokrotnie złapany przez funkcjonariuszy policji na drodze po tym, jak kilkanaście lat temu odebrano mu prawo jazdy. Na sali rozpraw polityka partii rządzącej bronił nie tylko jego pełnomocnik, ale także prokurator.
Policjanci zatrzymali Arkadiusza S. 7 razy bez prawa jazdy. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
W piątek w Sądzie Rejonowym w Nysie miało miejsce spotkanie w sprawie Arkadiusza S. Podczas posiedzenia prokurator Marek Śledziona bronił oskarżonego powołując się na jego dobrą opinię i na fakt, że od 2015 r. polityk nie był notowany. Sugerował też, że mężczyzna powinien otrzymać drugą szansę.

– Bardzo konkretni świadkowie z bliskiego otoczenia pytani, czy przy innych okolicznościach Arkadiusz S. Poruszał się samochodem, nie tylko nie potwierdzili, ale wręcz wskazywali, że korzystał z innego transportu lub dojeżdżał autobusem – mówił.

Jak czytamy w dzienniku, według ustaleń śledczych Arkadiusz S. niemalże cały czas jeździł do pracy samochodem i zdołał 36 razy naruszyć przepisy drogowe. Przypomnijmy, że polityk stracił prawo jazdy 12 lat temu.


– Roczny zakaz prowadzenia pojazdów jest długim okresem, co prawda najniższym, ale mocno odczuwalnym. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że oskarżony musi dojeżdżać do pracy z innej miejscowości – wyjaśniał podczas rozprawy Śledziona.

Zdaniem sądu "na obecnym etapie postępowania warunkowe umorzenie byłoby nieuzasadnione". Jako następny termin rozprawy wyznaczono listopad.

źródło: "Gazeta Wyborcza"