"Przez WOT poczuliśmy się jak śmiecie". Żołnierz mówi, dlaczego jego koledzy rezygnują z wojska

Aneta Olender
"Moja niechęć, zresztą jak pewnie większości zawodowych do tego tworu, nie bierze się znikąd, a prezentuję to w formie humorystycznej, bo tylko to mi zostało" – żołnierze zawodowi, twórcy profilu na Facebooku o tematyce wojskowej "Bechatka" często i w dosadny sposób piszą o Wojskach Obrony Terytorialnej. W rozmowie z naTemat jeden z administratorów, który woli pozostać anonimowy, wyjaśnia, skąd bierze się ta niechęć.
Wojska Obrony Terytorialnej to formacja, która powstała w 2017 roku. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
WOT jest częstym obiektem żartów na waszym profilu.

Stronę prowadzą trzy osoby i każda jest związana z wojskiem. Oprócz zawodowego plutonowego jest też podchorąży i kapral rezerwy, który podlega pod NSR-y. Cała nasza trójka miała mniejszy bądź większy kontakt z WOT-owcami, czy to na poligonie czy też bezpośrednio jako kadra szkoląca.

Śmiejemy się z WOT-u, gdyż tak naprawdę tylko to nam zostało, w jednostkach na rozprowadzeniach czy apelach nasi przełożeni wprost mówią, że jakakolwiek krytyka WOT-u jest bardzo "niewskazana". Wielu dobrych żołnierzy dostało dyscyplinarki za krytykę bądź pouczenie żołnierza wojsk terytorialnych.


Uznaliśmy więc, że nagłaśnianie tego w internecie, w mocno prostacki i satyryczny sposób, może zwrócić na to uwagę ludzi z wojskiem w ogóle nie związanych. Media kreują WOT jako wojsko idealne, spychając nas operacyjnych na boczny tor. Ze względu na lata, jakie poświęciłem służbie Ojczyźnie i mundurowi, postanowiłem z tym walczyć na tyle ile mogę, stąd wpisy o takiej, a nie innej tematyce.

W takim razie jakie są pana doświadczenia z Wojskami Obrony Terytorialnej?

Moje doświadczenia z WOT-ami są niestety negatywne, tak jak opisywałem w postach na stronie, są to niestety w większości osoby nieposiadające bardzo ważnej żołnierskiej cechy, jaką jest skromność. Żołnierze ci uważają, że wiedzą wszystko i znają się na wszystkim lepiej. Niejednokrotnie kiedy pouczaliśmy ich w jakiś kwestiach odnosili się do nas wręcz z pogardą.

To jest złożony problem. Wpływa na niego wiele czynników, chociażby to, że do WOT-u może się dostać dosłownie każdy, niby mają jakieś badania i rozmowy z psychologiem, ale jest to pewnie traktowane po macoszemu, w stylu przyszedł, kwit odebrał i sru na jednostkę. Można tam spotkać ludzi różnych, od 40-letnich szeregowych, którzy z wojskiem mieli styczność jak wzięli ich na pobór x lat temu, przez zawodowych żołnierzy, żołnierzy po NSR-ach, czy moich ulubieńców, studentów po szkoleniu Legii Akademickiej.

Chyba nie wszystkim brakuje pokory?

Mam nadzieję, że Pani to nie obrazi, ale fakty niestety są takie, że lwia część kobiet, które w ramach tego szkolenia dla studentów dostały stopień kaprala i poszły potem do WOT, czuje się niczym król lub władca świata i wszechświata, na zasadzie "dostałam trochę władzy więc korzystam".

Jest to naprawdę żałosne i przykre, kiedy 21-letnia dziewczyna, która była na wyjeździe harcerskim udającym wojsko, gdzie posiedziała 3 tygodnie, dostała stopień, na który żołnierz zawodowy musi pracować minimum 5 lat.

Poszła do WOT-u, bo do operacyjnej by się nie dostała i pomiata moim żołnierzem, czyli starszym szeregowym z 10-letnią służbą. Jest to naprawdę przykre, kiedy taki żołnierz musi zacisnąć zęby, znieść pogardę i zrobić to, co pani Kapral mu rozkazała.

Najgorsze w tym jest to, że gdyby taka sytuacja miała miejsce w wojsku operacyjnym, ja jako plutonowy podszedłbym do tej dziewczyny i najzwyczajniej w świecie, mówiąc po wojskowemu, ją zj***ł, niestety jednak nie mam prawa pouczać żołnierzy WOT, więc muszę siedzieć cicho. Do tego dochodzą wszelkiej maści styczności z nimi na szkoleniach, gdzie czasami nóż się otwiera w kieszeni jak widzimy co oni odprawiają.

Uważa pan, że nie szanuje się żołnierzy zawodowych? Traktuje gorzej niż WOT?

Jeszcze przed powstaniem WOT-u dostanie od WOG-u wyposażenia było problemem. Od WOG-u czyli Wojskowego Oddziału Gospodarczego, instytucji, która rozdziela wyposażenie między żołnierzy.

Żołnierze powinni dostawać co rok po dwa komplety mundurów. Powinni dostać takie podstawowe wyposażenie jak kamizelki, maski przeciwgazowe, pokrowce na te maski. Cały osprzęt, który żołnierzowi po prostu się należy. Z tym jednak od zawsze był problem.

Żołnierze potrafili nie dostawać nowych mundurów przez kilka lat, dlatego kupowali to za własne pieniądze przez internet. Mamy mundurówkę, którą nam ludzie cały czas wypominają, i za to kupujemy sobie sprzęt, choć jest to nielegalne, bo żołnierz nie może tego robić. Mundurówka jest na utrzymanie munduru galowego, żeby guziki nie odpadały, żeby mundur był zadbany.

Kupujemy kamizelki i hełmy, gogle, czyli rzeczy, w które powinno nas wyposażyć państwo, ale niestety różnie to bywa. Zresztą sądziliśmy, że tego w magazynach nie ma. Biegaliśmy w stalowych hełmach, które pamiętają jeszcze lata 60. czy 70. O kamizelkach nawet nie wspominam, bo mieliśmy zwykłe lubawy, które nie zapewniają żadnej ochrony balistycznej.

Kiedy zaczęto formować pierwsze oddziały WOT-u, to naturalnie oni korzystali z naszych magazynów. Nagle okazało się, że ten sprzęt cały czas był na magazynach. Wystarczył tylko odpowiedni nakaz z góry, żeby go wydać.
Żołnierze zawodowi uważają, że są traktowani dużo gorzej niż WOT.Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Do was też trafił?

Żołnierze z WOT zaczęli biegać w sprzęcie, którego my nawet na oczy nie wiedzieliśmy. Od spodni po noktowizory, poprzez hełmy... Dostawali wszystko. Opróżnili całkiem nasze magazyny, chociaż my byśmy tego sprzętu i tak nie dostali.

Przez moment myśleliśmy, że skoro wzięli, to stan w magazynach musi się wyrównać, więc domówią kolejną partię i ta partia trafi do nas. Niestety kolejne partie dalej szły na WOT. Zdarzały się tak kuriozalne sytuacje, że jak dostaliśmy w końcu hełmy kevlarowe, to po trzech tygodniach użytkowania przyszedł do nas kwatermistrz i powiedział: "Panowie te hełmy nie spełniają jakichś norm, musicie je zdać. Za miesiąc przyślą nowe".

Wielu moich kolegów miało od wewnętrznej strony podpisane te hełmy, wyryte imiona itd. Po to żeby one się nie zgubiły w trakcie użytkowania lub żeby nie doszło do jakiejś podmianki. Dosłownie tydzień później mieli szkolenie podstawowe WOT-u i bardzo zaciekawiły ich hełmy, bo było widać, że one nie są nowe.

Podeszli i okazało się, że po wewnętrznej stronie były te ksywki i imiona. Hełmy zabrano nam, żeby dać żołnierzom WOT-u. Nie neguję pewnych kwestii, nie jestem osobą decyzyjną i to ode mnie nie zależy, ale to jest takie całkowite olewanie żołnierzy zawodowych.

Od ilu lat służy pan w wojsku?

Mam 14 lat służby. Służę z ludźmi, którzy tak jak ja są po misjach. Widzieliśmy naprawdę różne rzeczy, gdzie sprzęt zawodził nas na każdym kroku, sprzęt, przez który byli ranni i ginęli nasi koledzy ale niektórzy z moich kolegów służą rok czy dwa. I co ma myśleć taki 20-latek, który przychodzi do wojska i jest pełen ideałów, a ma biegać w stalowym hełmie, używanym mundurze i sprzęcie, który nie odpowiada realiom XXI wieku i państwu, które jest w NATO?

Braki w wojsku z roku na rok są coraz większe. Już wcześniej za kadencji poprzedniej władzy żołnierze odchodzili masowo, ale tam w grę wchodziły inne kwestie. Wojsko nie chciało przedłużać kontraktu żołnierzom po 12 latach służby. Byli wywalani na bruk. Też były problemy ze sprzętem, też był olewawczy stosunek przełożonych wobec żołnierzy, ale teraz przez te WOT-y to całkiem się poczuliśmy jak śmiecie.

Nie twierdzę, że w wojsku zawodowym wszyscy są idealni i wszyscy są oddani sprawie, bo zdarzają się różne osoby. Są i tacy, którzy przychodzą i cieszą się, że po 15 latach idą na emeryturę.

Jednak zdecydowana większość żołnierzy to są ludzie, którzy poszli do wojska z powodu przekonań, chcę służyć krajowi, kocham mój kraj. Tutaj jest wielu takich, ale właśnie oni czują się teraz całkowicie odstawieni na boczny tor. Nagle pojawia się formacja, która jest całkowicie politycznym tworem.

WOT ma priorytet we wszystkim. My jeździmy na poligony STAR-ami 266, to ciężarówki, które na wyposażeniu ma każda jednostka. Pamiętają lata 70. i są zużyte. Tak naprawdę jeśli na stanie jest 50, to jeździ 25, bo pozostałe służą jako części zamienne, żeby reanimować trupy. WOT-owcy na start dostali nowe Jelcze.

Ale to są jakieś rozwiązania, które wprowadza resort, więc nie jest to wina tych ludzi. Skąd więc opinia o braku pokory wśród żołnierzy WOT?

Prawda jest taka, że żeby żołnierz mógł być zawodowym najpierw musi iść na 4-miesięczną służbę przygotowawczą. Już tutaj mamy zgrzyt. Trzeba w mundurze wylać siódme poty, trzeba znosić kaprys przełożonych, bo było się na najniższym szczeblu i nic nie miało się do powiedzenia.

Trzeba to przejść, a do WOT-u może przyjść dosłownie każdy. Byłem w kawalerii powietrznej i tam nie liczył się stopień, liczył się staż żołnierza. Mógł być kapral, który miał 15 lat służby i on miał więcej do powiedzenia niż plutonowy, który miał 10 lat służby. Wiadomo, że respektowało się ten stopień, bo jest do niego szacunek, ale są takie sprawy, że ten plutonowy wiedział, że nie wie tyle ile kapral.

W WOT-cie czasami jest taka sytuacja, że my nie z powodu złośliwości, tylko nazwijmy to z żołnierskiego dobrego serca, widząc, że robią coś źle, chcieliśmy ich pouczyć. Wiedzieliśmy, że to są ludzie, którzy przyszli z cywila, widzą ten sprzęt pierwszy raz, nie potrafią go obsługiwać i nagle taka pani kapral po szkoleniu z Legii Akademickiej opierdzieliła mojego kolegę. Szeregowego, który ma x lat służby.

I teraz jest taki moment, że ten żołnierz do mnie przychodzi i mówi, że przez tę sytuację zastanawia się nad dalszą służbą. Dla niego to jest niepojęte, że ona ma nim pomiatać. Bo przecież to nie jest tak, że do niego przychodzi chorąży, który ma 25 lat służby, to jest coś innego. To jest przykre. Nie jest chyba też tak, że wszyscy w WOT są źli?

Nie wszyscy są źli. Spotkałem ludzi ogarniętych, fajnych, którzy mogliby służyć w wojsku zawodowym. Poza tym jakaś część WOT-owców około 15, czy 20 proc. ogółu, to są byli żołnierze zawodowi. Specjalnie poszli do WOT-u, bo wiedzieliśmy już wtedy, że takiego sprzętu, jaki tam dostają, to my na oczy nie widzieliśmy.

Ale WOT jest potrzebny?

Nie ja jestem od tego, żeby mówić, czy jest potrzebny czy nie, ale w wielu krajach organizacje tego typu jak WOT działają. W Ameryce, w Niemczech... Tylko że to działa trochę na innych zasadach. Zazwyczaj to działa tak, że to są oddziały drugoliniowe, oddziały typowego zabezpieczenia.

Wojsko idzie walczyć, a oni zabezpieczają magazyny, skrzyżowania, mosty, lotniska. To jest normalne. Jak wojsko idzie, to ktoś musi pilnować tego, co wojsko zostawia. A im więcej żołnierzy zawodowych walczy tym lepiej.

Oczywiście wiadomo, że w tych krajach mają większy budżet na wojsko, więc mogą sobie pozwolić na równomierne wyposażenie żołnierzy pierwszoliniowych i drugoliniowych, dlatego ma między nimi dużej przepaści.

U nas ten budżet też rośnie, ale nie stać nas, żebyśmy my doposażyli wszystkich. Do nas powinien iść nowy sprzęt, a ten od nas na WOT i z czasem można to wymieniać. WOT jest faworyzowany. Według nas jest to taka sytuacja, że jest to nowy twór, który trzeba wypromować.

Odchodzą ludzie wartościowi. Ludzie po misjach, ludzie z certyfikatami. Odchodzą nie tylko dlatego, że mają dość. Czasami dostają to, co nazywamy wilczym biletem. W danej jednostce jest potrzebny medyk, to takiemu medykowi z jednostki liniowej daje się delikatnie do zrozumienia, że nie wiemy, czy pana kontrakt przedłużymy, ale może pan do WOT-u iść. Z roku na rok robi się coraz większy cyrk. My robimy swoje, chociaż jest to nam utrudniane.

Jeśli jednak zajrzy się na profil "Bechatka", to nie wszystkim podoba się to, co piszecie o WOT-cie.

Od samego początku założenie było takie, że robimy wszystko humorystycznie. Profil założyliśmy w 2014 roku i na początku wrzucaliśmy posty w których śmialiśmy się z wojska. Wtedy jednak, kiedy rzuciło się żart o typowym zmecholu, czyli o żołnierzu wojsk zmechanizowanych, to on się zaśmiał i też powiedział jakiś żart. Tak samo w przypadku żandarmerii, lotników itd.

Kiedyś nie miało to formy takiego wyśmiewania, jak te moje ostatnie posty, gdzie wręcz wylewałem frustracje związane z WOT-em. Kiedy to był nowy twór w formie humorystycznej coś wrzuciliśmy i wtedy wylała się na nas cała masa hejtu. To był taki pierwszy strzał. Oni nie potrafią przyjąć krytyki.

Są też komentarze, w których ludzie mówią, że wasze wpisy to przejaw niespełnionych ambicji.

Ludzie często pisali, że te posty tworzy pewnie niespełniony człowiek, który nie dostał się do wojska, dlatego właśnie napisałem, że jednak tej służby trochę mam. Nagle zmieniła się narracja. Wtedy zaczęli pisać, że jestem ruskim agentem, niemieckim agentem, piątą kolumną.

W jednostce nie możemy o nich źle mówić, bo znajdzie się jakiś kapral, który jest bardzo oddany, nie tyle służbie, co opcji politycznej, i złoży donos, że st. szereg. Kowalski wypowiadał się negatywnie na temat Wojsk Obrony Terytorialnej. Są takie skargi.

Chcę jeszcze wrócić do WOG-ów. Ludzie, którzy tam są, często mówią: "Panowie my byśmy wam dali, ale nie możemy. Mamy kartony i jest na nich napisane, że przeznaczone dla WOT i nie można tego wydać".

Nie zabiorą nam umiejętności i doświadczenia, ale zabiorą nam sprzęt. Kiedy widzimy na poligonie jak my wyglądamy, a jak oni, to jest nam wstyd. Co mam powiedzieć jako dowódca szeregowemu żołnierzowi, który jest w wojsku dwa lata? Dlaczego on tak nie wygląda? Dlaczego on nie dostał od państwa noktowizora, który jest niezbędny?

O broni nie mówię, bo broń, którą teraz mamy, czyli beryle, nie jest złą bronią. Spełnia standardy. WOT ma jednak wszystko. Przez pierwszy rok myśleliśmy, że będzie tak tylko na początku, żeby zachęcić innych.

Nie ma się też co dziwić, że jest ich tak dużo w mediach. Starają się jak najmocniej promować nową formację. Czasami przesadzają, ale widocznie jest to skuteczne skoro ludzie tam wstępują i o WOT-ach się mówi. Na dzień dzisiejszy WOT-y są bardziej medialne niż cała armia kiedykolwiek była, dlatego też mówi się na nich "pressówki".