Wassermann o komisji Amber Gold: Jeśli oczekiwano, że Tusk wyjdzie w kajdankach, to przykro mi

Paweł Kalisz
Małgorzat Wassermann nie przedstawi raportu wskazującego na to, że Donald Tusk był zamieszany w aferę Amber Gold. Posłanka wyjaśniła, że komisja nie miała na celu skucia byłego premiera kajdankami. – Przykro mi, jeśli oczekiwania były inne – wyjaśnia przewodnicząca sejmowej komisji.
Małgorzata Wassermann tłumaczy, że nigdy komisji nie chodziło o to, żeby wyprowadzić z sali posiedzeń skutego kajdankami Donalda Tuska. Fot. Screen / Radio ZET
– Jeśli oczekiwania opinii publicznej były takie, że Donald Tusk wyjdzie w kajdankach, to przykro mi. Ja nie pracuję na opinię publiczną. Jestem prawnikiem i cenię sobie swoje nazwisko – stwierdziła Małgorzata Wassermann, przewodnicząca sejmowej komisji badającej aferę Amber Gold. Posłanka podkreśliła na antenie Radia ZET, że nikt jej nigdy nie mówił, jak ma prowadzić komisję i kogo wzywać jako świadka.

Zdaniem Wassermann nad Marcinem P. był rozciągnięty parasol ochronny. – Nie mam żadnych wątpliwości. Pracowaliśmy na tym materiale, jaki żeśmy pozyskali. Takie wnioski są, jakie zostały ustalone. Nie były i nie będą naciągane żadne inne. Mogę powiedzieć w ten sposób: nie mam wątpliwości żadnych, że Marcin P. był słupem, nie mam wątpliwości żadnych, że był nad nim parasol ochronny – stwierdziła Wassermann.


Jeśli chodzi o odpowiedzialność Donalda Tuska, to zdaniem przewodniczącej komisji badającej aferę Amber Gold były premier "nie zapewnił koordynacji prac organów administracji rządowej". – To jest zapisane w konkluzji raportu – wyznała Wassermann.

– Proszę nie zapominać o jednej rzeczy: komisja śledcza rozlicza urzędników państwowych za wykonywanie swojej działalności. Przecież ja nie posiadam uprawnień operacyjno-śledczych, abym mogła przeprowadzać takie analizy, które mogłyby to pogłębić – wyjaśniła Wassermann, która wystąpiła w programie "Gość Radia ZET".

źródło: Radio ZET