"Jak on mógł ją tak upokorzyć?!". Szydło vs Morawiecki to dużo bardziej skomplikowana historia
Na nagraniu, które zostało udostępnione w internecie widać to wyraźnie. Premier Morawiecki po kolei wita się ze wszystkimi działaczami PiS, ale pomija europosłankę Beatę Szydło i idzie dalej. Widać też minę byłej premier, która jest nieco skonsternowana. Od kilku lat mówiło się o spięciach na linii Szydło-Morawiecki. Czy w Katowicach właśnie byliśmy świadkiem ich kolejnej odsłony?
Chyba już się do tego przyzwyczailiśmy. Od trzech lat było o tym słychać. Ona, matka pisowskiego narodu, on technokrata, który trochę nie był w tym narodzie traktowany jak swój.
Już 2016 roku, czyli na długo przez zmianą na stanowisku premiera, "Wyborcza" opisywała, jak Beata Szydło i jej najbliżsi współpracownicy są nieufni wobec Morawieckiego, wówczas ministra finansów, i że widzą w nim konkurenta.
Rozmówcy gazety twierdzili m.in., że te obawy podsycała w Szydło szefowa jej gabinetu Elżbieta Witek i szefowa kancelarii Beata Kempa. "Politycy PiS się śmieją, że Witek i Kempa dbają, by Morawiecki nie był za bardzo "eksponowany" – opisywała "Wyborcza".
"Daję sobie rękę uciąć"
A potem scenariusz się sprawdził i nastąpiła zmiana. – Byłbym bardzo zdziwiony, w czysto ludzkim sensie, gdyby Beata Szydło była największą miłośniczką i entuzjastką Mateusza Morawieckiego. Była chyba jedynym premierem w historii, którą wymieniono w momencie, gdy była akceptowana i powszechnie lubiana przez ogromną większość zwolenników partii rządzącej. Nie oszukujmy się, gdy ją odstawiono, zaskoczenie było bardzo duże – mówi naTemat jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy.
Zastrzega jednak, że o żadnym konflikcie między nimi nie ma mowy. Widział nagranie w internecie, jak premier nie podał Szydło ręki. – To nie są osoby, które przyjaźniłyby się na tyle, że umawiałyby się na kawę po pracy. Jednak żadnej wrogości między nimi nie ma. Daję sobie rękę uciąć. Jestem przekonany, że to był przypadek. Albo, co często się zdarza, pan Morawiecki widział się z panią premier trzy minuty wcześniej – przewiduje.
Jednak po konwencji PiS w Katowicach, w internecie huczy. Wszyscy widzieli minę Beaty Szydło, gdy Morawiecki przeszedł obok niej i uścisnął dłoń kolejnej osoby. A potem, jak wszyscy zaczęli bić brawo, a ona dołączyła do reszty dopiero po chwili konsternacji. Jakby przez chwilę nie wiedziała, co się dzieje.
Chyba wszyscy mogli mieć wrażenie, że była zaskoczona. – Pewnie liczyła na taki splendor, że może premier zatrzyma się przy niej, że na chwilę poświęci jej uwagę. A on tego nie zrobił – mówi naTemat politolog Wiesław Gałązka.
"Upokorzył Szydło", "Jaki afront", "Prawdziwy popis kultury", "Mina byłej premier mówi wszystko" – oceniają zachowanie Morawieckiego komentujący. Część doszukuje się w tym mocnej demonstracji i niechęci wobec byłej premier. Gest komentują i po lewej, i po prawej stronie od PiS. "A dlaczego w PiS-ie takie wewnętrzne tarcia? Morawiecki olał Szydło!" – pyta na Twitterze Bartłomiej Kurzeja, współtwórca Telewizji Narodowej.
"Nic nie wiem o żadnym konflikcie"
Jednak w PiS nie traktują tego zdarzenia poważnie. Gdziekolwiek nie dzwonię, słyszę, że konfliktu nie ma. W serwisie fotograficznym Agencji Gazeta jest mnóstwo wspólnych zdjęć Morawieckiego i Szydło z tego roku. Razem na pikniku patriotycznym PiS rozdają flagi, siedzą obok siebie w Sejmie, widać jak rozmawiają, Morawiecki gratuluje Szydło wyboru na europosłankę. Obrazy sprzeczne z tym, co zobaczyliśmy w Katowicach.
Podczas ostatniego posiedzenia Kancelarii Premiera w starym składzie.•Fot. Sławomir Kamiński / Agencj
Poseł PiS Jacek Świat: – Nic nie wiem o żadnym konflikcie. Wszyscy pracują zgodnie, harmonijnie, każdy robi swoje. Premier Morawiecki jest człowiekim nadzwyczaj dobrze wychowanym. Nie sądzę, żeby taka sytuacja mogła mieć miejsce. Sądzę, że taki filmik mógł być odpowiednio przycięty.
Politolog Wiesław Gałązka uważa, że premier powinien podać rękę swojej poprzedniczce, ale spokojnie obejrzał nagranie i dostrzegł, że Morawiecki pominął również min. kultury, wicepremiera Piotra Glińskiego. – Myślę, że niezależnie od niechęci, jaką darzą się Morawiecki z Szydło, to nie mieliśmy tu do czynienia z żadną wielką demonstracją. Nie wiem, czy to było bardzo świadome. Obok stał wicepremier, może premier przywitał się z nimi wcześniej? Nie sądzę, żeby to było czymś istotnym w tym momencie – komentuje.
Wiesław Gałązka nie neguje jednak, że wcześniej niechęci między nimi nie było: – Jeśli premier zrobił to celowo, to myślę, że raczej byłoby to przejawem osobistej niechęci niż szczególnego jej demonstrowania. Wcześniej, gdy Morawiecki był ministrem, ona nie bardzo akceptowała jego pomysły. W jakiś sposób od początku stanowił dla niej zagrożenie Myślę, że Kaczyński miał rację uznając, że jej czas minął. Ale nikt nie lubi być tak odsunięty, jak była odsunięta Szydło. To było upokarzające.
O niechęci obojga zrobiło się głośniej, gdy projekt ministra Morawieckiego "Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju" nie spotkał się z aprobatą Szydło. Wychwycono ją również wtedy, gdy Morawiecki utworzył własny zespół "doradców społecznych" i osobiście miał przewodzić jego pracom. Choć Szydło, po odejściu z funkcji, stanęła na czele Komitetu Społecznego, który miał takie same zadania.
Takie spekulacje towarzyszyły też wyprowadzce Szydło z rządowej willi. "Fakt" donosił, że miała przeprowadzić się do mniejszej, ale pod warunkiem, że przeniosą tam meble, do których "się przyzwyczaiła".
"A, bo za Beaty było tak..."
Pytam, jak oboje są postrzegani w PiS. Tak zwyczajnie, po ludzku. – Beata jest bardzo empatyczna. Premier też. Gdy miał imieniny, dostał tort i sam chciał go pokroić, rozdać dzieciom, ale SOP się nie zgodził. Ale jest bardziej technokratyczny. Ma wizerunek biurokratyczno-urzędniczy. Nawet klucz, według którego dobiera współpracowników, tych urzędniczych, jest bardzo korporacyjny – słyszę.
I choć Szydło jest już w Brukseli, ciągle ważna jest tu. – W PiS jest trochę osób niezadowolonych z życia. Takich, co to czasem słychać, że ktoś chciał być ministrem, a nie jest. I w rozmowach z nimi często pojawia się takie odwołanie: – A, bo za Beaty było tak...I jest duże różnicowane na poziomie Mateusz:Beata. To jest widoczne w partii – opowiada mój rozmówca.
Sądząc po wyniku w wyborach do PE, jej siła wśród zwolenników PiS też ciągle jest ogromna. I pewnie niejeden z nich, patrząc na to nagranie – nawet jeśli miał to być przypadek – mógł poczuć upokorzenie Beaty Szydło w Katowicach.