Morawiecki pochwalił się, jak PiS wsparło budowę lokalnej drogi. Okazało się, że ona nie istnieje

Adam Nowiński
Trwa wyborcza licytacja na obietnice. Politycy wszystkich partii jeżdżą po poszczególnych miejscowościach i obiecują gruszki na wierzbie. Ale nikt nie przebije Mateusza Morawieckiego. Premier odwiedził w poniedziałek Świdnicę i mówił tam o przyznanych pieniądzach na ulicę, która... nie istnieje. Błąd wytknęła mu prezydent miasta, Beata Moskal-Słaniewska.
Premier Mateusz Morawiecki mówił w Świdnicy o ulicy, której nie ma. Fot. Facebook / Mateusz Morawiecki
Premier Mateusz Morawiecki odbył bardzo "produktywną" wizytę w Świdnicy. Mówił tam m. in. na temat walki PiS z komunizmem w latach 80. XX i krytykował Koalicję Obywatelską, która ma byłych urzędników PZPR w swoich szeregach. Zapomniał jednak, że w PiS też jest ich wielu.

Ale na tym nie skończył. W swoim przemówieniu wspomniał o pieniądzach z budżetu centralnego, które PiS przeznaczył na ulicę Kossaka. – Stawiamy teraz na rozwój. Zobaczcie na przykład Świdnicy. Ulica Kossaka – 7 mln zł z budżetu centralnego. W całym powiecie świdnickim 25 mln zł. Na piękny nasz zabytek kultury – przepiękną, słynną katedrę świdnicką, prawie 20 mln zł na remont, żeby jeszcze większym blaskiem świeciła na całą Polskę – mówił.


Sęk w tym, że w Świdnicy nie ma ulicy Kossaka. Jest za to ulica Kraszowicka, ale ta została sfinansowana ze "schetynówek". Sprostowanie słów Morawieckiego zamieściła na Facebooku prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska.

"W związku z wieloma sygnałami i pytaniami, jakie docierały do mnie po wizycie w Świdnicy pana Morawieckiego, wyjaśniam, że w Świdnicy nie ma ulicy Kossaka. Być może pan Morawiecki miał na myśli ulicę Kraszowicką. Ale tu też wyjaśnienie – środki na dofinansowanie remontów dróg lokalnych pochodzą z powołanego przed laty funduszu, który nie bez powodu nazwany został "schetynówki". Czyli drogi lokalne" – napisała prezydent Świdnicy.
"Środki można pozyskiwać w procedurze konkursowej, czyli przedkłada się projekt, który musi uzyskać dużą ilość punktów od komisji ekspertów. Nie ma tu możliwości, by ktoś coś 'załatwiał'. O 'załatwianiu' słyszałam w epoce dawno minionej. Tu ważna jest wartość projektu" – dodała Moskal-Słaniewska.