PiS w nowej Karcie zapisał "straszaka" na nauczycieli. Ma zapobiec kolejnym strajkom
Od początku września w szkołach obowiązuje nowa Karta nauczyciela. Zawarte w niej przepisy nie są jednoznaczne, przez co, zdaniem belfrów, może stanowić punkt zaczepienia, żeby ich karnie dyscyplinować. W rozmowach z "Gazetą Wyborczą" mówią wprost: "To bat na nauczycieli".
Ale to nie wszystko. Wśród obowiązujących od września zapisów znalazł się przepis, z którego wynika, że za naruszenie prawa lub dobra dziecka dyrektor nie może ukarać nauczyciela. Naruszenia ma zgłaszać bezpośrednio do rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli, czyli organu podległego kuratoriom, a więc wojewodom. Ustawa jednak nie precyzuje czym jest "dobro dziecka", więc każdy może interpretować to tak, jak chce.
Przypomnijmy, że przecież głównym argumentem rządu przeciwko protestom nauczycieli było właśnie działanie na szkodę i wbrew dobru dzieci i młodzieży. Nauczyciele w rozmowach z "Gazetą Wyborczą" mówią, że to "próba wprowadzenia totalnego nadzoru i odebrania szkołom autonomii"
– Przepis jest bardzo szeroki. Prawa dziecka są jasno określone w konwencji, ale dobro dziecka już nie – mówi gazecie Bogusław Olejniczak, dyrektor XI LO w Łodzi.
– Czy jeśli nauczyciel będzie chory i nie będzie mógł przyjść do szkoły, to też narusza dobro dziecka? To skrajny przykład, ale chodzi o to, żeby nauczyciele bali się strajkować, wypowiadać swoje własne zdanie, żeby nie mieli odwagi mówić głośno o chaosie w szkole, bo to wszystko może godzić w dobro dziecka – ocenia Krystyna Szumilas, była minister edukacji.
źródło: "Gazeta Wyborcza"