Służby musiały wiedzieć o kontaktach Banasia. Nie ma możliwości, by było inaczej
Prezes NIK Marian Banaś musiał przejść szczegółową weryfikację przez służby specjalne. Dlaczego? Bo od około czterech lat ma dostęp do informacji tajnych i ściśle tajnych. Nie ma więc możliwości, by nie był gruntownie prześwietlony – twierdzą rozmówcy "Rzeczpospolitej".
– Są w niej pytania o wszystko – poczynając od tego, czy osoba: pije alkohol, bierze narkotyki, miała romans, czym zajmują się członkowie jej rodziny, aż po pytania o to, czy utrzymuje kontakty z osobami ze środowisk przestępczych. Trzeba wskazać cały majątek, nawet zbywany w ostatnim czasie – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" urzędnik, który przeszedł taką procedurę.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sprawdza te informacje poprzez wywiad środowiskowy i badanie relacji rodzinnych i przyjacielskich. I – według anonimowego oficera służb – nie ma możliwości, by ABW nie natrafiła na znajomość Banasia z człowiekiem ze środowiska przestępczego.
– Kontakty z przestępcą dyskwalifikują. Taka osoba nie dostałaby się nawet na szeregowego funkcjonariusza służb, odpadłaby, gdyby zbadano ją na wariografie. Tam jedno z pierwszych pytań dotyczy tego, czy utrzymuje znajomości z osobami ze środowisk przestępczych – wyjaśnił inny pracownik służb w rozmowie z dziennikiem.
Obecnie trwa weryfikacja oświadczenia majątkowego Banasia. W kamienicy, której był właścicielem, zorganizowano hotel na godziny. O sprawie poinformowano w głośnym reportażu "Superwizjera" TVN. Sam Banaś zaprzecza oskarżeniom, nazywając je oszczerstwem i manipulacją.
Szef NIK wyjaśnił także, w jaki sposób miał wejść w posiadanie kamienicy. – 30 lat temu poznałem żołnierza AK, z którym się zaprzyjaźniłem jeszcze w latach 80. W 2007 roku w umowie dożywocia przekazał mi swoją starą kamienicę rodzinną, którą ja wyremontowałem. Stąd się wziął mój majątek – powiedział Marian Banaś w "Gościu Wiadomości" w TVP.
źródło: "Rzeczpospolita"