"Ze mną się nie napijesz?!". Wkurza mnie, gdy ludzie nie kumają, że ktoś może nie pić... z wyboru
Jak impreza, to alkohol, prawda? Nie dla wszystkich. Są ludzie, którzy wcale nie piją. I mimo że czują się dobrze ze swoim wyborem, to ci pijący – a jest ich więcej – często nie dają im żyć. Bo jak to, dlaczego, nie bądź mięczakiem, tylko jeden kieliszek. We współczesnym społeczeństwie to z niepicia alkoholu trzeba się tłumaczyć, a nie z jego picia. A tego tłumaczenia abstynenci mają często po prostu dość.
Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś nie pije. I nie jest to wcale problem dla osoby niepijącej, nie. Jest to problem dla ludzi wokół. To może wydawać się kuriozalne, ale fakt, że ktoś nie podnosi kieliszka do ust na imprezach, weselu czy na towarzystkim spotkaniu w pubie, jest dla pijących wręcz nie do pojęcia. Bo przecież mamy się bawić! A jak bawić się bez alkoholu?
Fot. memy.pl
Kilka niepijących osób mówi, jak sobie z tym radzi i czy naprawdę z tym niepiciem w towarzystwie jest aż tak źle.
"Nie chcą zaakceptować tego, że po prostu nie chcę pić"
Marcin ma 27 lat. Nie pije od zawsze. Jak mówi, po prostu nie chce, bo nie widzi w tym nic interesującego, ponadto lubi mieć kontrolę, bo czuje się wtedy bezpieczniej. Jak przyjmują to ludzie?
– Jak ktoś mnie nie zna, to zawsze słyszę pytania: a czemu, a od kiedy, ale nigdy? Niektórzy proponują, żebym z nimi się jednak napił i są nachalni, inni sądzą, że ich oceniam i pewnie uważam, że są strasznie głupi. To jest naprawdę męczące. Są jednak ludzie, którzy są moim niepiciem zafascynowani. Dziwią się, że tak w ogóle można i są pod wrażeniem – opowiada.
Jak podkreśla Marcin, osobiście nie przeszkadza mu, że inni piją. Najgorsze są jednak wesela, a także imprezy, na których nie ma nic innego niż alkohol. Dlatego nauczony doświadczeniem zawsze przynosi swoje bezalkoholowe picie, co doskonale rozumieją jego przyjaciele. – Kiedy jestem na imprezie, na której mało kto mnie zna, to często udaje mi się przetrwać ją bez pytania o to, dlaczego nie piję, bo... każdy zakłada, że piłem. To dla ludzi naturalne. Kiedy piję chociażby Nestea, to kolor sie zgadza i niektórzy myślą, że ja z piję równo z nimi whisky – śmieje się.
Fot. besty.pl
Osobiście do trunków go nie ciągnie. – Jako że jestem niepijący od zawsze, to nie znam drugiej strony medalu. Nie brakuje mi tego alkoholowego stanu, bo nigdy się w niego nie wprowadziłem. Normalnie się bawię, jak mam ochotę się powygłupiać, to się powygłupiam. Jedyne co, to pewnie przez niepicie alkoholu moje życie towarzyskie w szkole i na studiach było uboższe, bo nie miałem odwagi podbijać do dziewczyn – mówi.
"Czułam, jakby lubili mnie tylko z powodu alkoholu"
Marta nie pije od pięciu lat. Mówi wprost, że kiedyś piła za dużo. Uratowała ją dopiero... ciąża.
– Kiedy dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka, po prostu przestałam pić. Z dnia na dzień, bez żadnych trudności. To mnie zaskoczyło, bo kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez alkoholu. Był okres w moim życiu, kiedy piłam codziennie i potrafiłam wypić do poduszki butelkę wina. Kiedy piłam alkohol, czułam się lepiej, robiłam się pewniejsza siebie. Zresztą pewnie dużo ludzie przez to pije – wyznaje.
Fot. Memy.pl
Teraz jej towarzystwo już zaakceptowało "nową Martę", a przyjaciele wspierają ją w jej abstynencji – O dziwo umiem się bawić bez alkoholu i mimo wszystko jestem królową imprezy – śmieje. W nieznanym towarzystwie mówi z kolei wprost, że jest była alkoholiczką. – Nauczyłam się, że tylko to uchroni mnie od głupich pytań i komentarzy – wyznaje. Jak podkreśla, córka trzyma ją w ryzach. – Czasami kusi mnie sięgnięcie po kieliszek, nie ukrywam. Ale myślę wtedy o moim dziecku i chęć przechodzi – wyznaje.
"Powiedziałem, że jestem zaszyty"
– Nie piję, bo mi alkohol zwyczajnie nie smakuje. Piwo jest gorzkie, wino na imprezach zazwyczaj tanie i kwaśne, od wódy mnie odrzuca zapach – opowiada Jacek, po 40-stce. Jak mówi, jego znajomi w Warszawie, śmieją się z niego, ale tylko w formie zabawy. – Na spotkaniach znoszą różne alkohole i próbują mnie testować, to taki nasz rytuał. Wszyscy mamy przy tym trochę śmiechu, więc nikogo to nie rani. Oni próbują mnie wreszcie upić, ja grzecznie odmawiam, leci parę docinków w obie strony i tyle – opowiada.
Inaczej jest jednak, gdy Jacek jedzie na działkę na wieś – tam nie wszyscy rozumieli jego abstynencję. Do czasu. – Jeden znajomy skłamał kiedyś miejscowym, że jestem zaszyty i mam już spokój, a nawet szacunek. W dodatku jestem swój, bo musiałem być przecież kiedyś niezłym gazerem, skoro mnie zaszyli – mówi Jacek.
Fot. Memy.pl
Jak podkreśla Jacek, sam nie mam problemu z tym, że ludzie wokół niego są wstawieni. – Dopóki nie plotą trzy po trzy, to jest ok. Jak się robią miękcy w ruchach i drewniani w języku, to najwyżej się zawijam, nie chcąc obserwować ich upodlenia. Bo z perspektywy człowieka trzeźwego grupa ludzi z promilem i więcej, nie jest po jakimś czasie specjalnie atrakcyjna – zauważa.